Niemcy - Algieria. Mon dieu, Mueller!, czyli pięć rzeczy których dowiedzieliśmy się z meczu

Cztery lata temu na tym etapie mundialu Niemcy byli już w euforii, po zwycięstwie 4:1 z Anglikami. Teraz przyszło zwątpienie, po nim ulga. Ale wiele problemów kadry dalej pozostaje nierozwiązanych. Choćby problem z bocznymi obrońcami.

o Niemcach

Joachim Loew wystawia już Thomasa Muellera jako fałszywą dziewiątkę, Manuela Neurea jako fałszywą jedynkę (o czym dalej) i do tego jeszcze najbardziej lubi wystawić dwóch fałszywych bocznych, czyli środkowych obrońców. Wszystko to jest już tak wysublimowane, że kibice proszą o jakieś prostsze rozwiązanie, np. boczny obrońca na boku obrony, zwłaszcza że na szansę czeka Erik Durm. Loew przeciw Algierii wolał wystawić Shkodrana Mustafiego, który został powołany do kadry na mundial jako jeden z ostatnich. Trudno się oprzeć wrażeniu, że najlepiej jest jednak jeśli bocznym obrońcą, a nie pomocnikiem jest Philipp Lahm. Taką zmianę wymusiła przeciw Algierii kontuzja Mustafiego. I po niej Niemcy byli groźniejsi. - Zostawmy to. Walczyliśmy za siebie, to najważniejsze. Najpierw narzekacie że ładnie, ale przegrywamy, teraz że brzydko wygrywamy - mówił pod szatnią Per Mertesacker.

o Algierii

Pokazała to, z czego drużyny z Maghrebu są znane, czyli porządek w obronie. Ale dodała do tego wszystko, co sprawia że się ten mundial świetnie ogląda: polowanie całą grupą na każde niecelne podanie Niemców albo inną okazję do przejęcia piłki, odwagę, brak respektu dla rywala, pomaganie sobie nawzajem. Pamiętając, że na tym mundialu ciężko jest każdemu kto wychodzi na boisko jako faworyt. A szaleją niedoceniani. Rais M'bohli nie zawsze ma miejsce w CSKA Sofia, a wśród najlepszych na świecie się odnalazł.

Niemcy - Algieria 1:0 Niemcy - Algieria 1:0 Fot. HENRY ROMERO

o Thomasie Muellerze

Już go nikt nie zlekceważy, dostał na mecz obstawę od Algierczyków. Mimo wielu szans gola nie strzelił, nadal ma cztery. Wystąpił jako główny bohater najmniej śmiesznego dowcipu piłkarskiego, czyli pokazanego w drugiej połowie rzutu wolnego z udawaniem potknięcia. Ale grał dobrze. Ze wszystkich niemieckich piłkarzy atakujących on odnajdywał się najlepiej i unikał strat. Aż wreszcie przyszła pora na sprytną asystę przy golu Andre Schuerrle. Mueller nawet z obstawą pozostaje najgroźniejszym niemieckim zawodnikiem. Kiedy Niemcy grali z Francuzami w półfinale mundialu 1982, prezydent Francois Mitterrand krzyknął swoje słynne "Mon dieu, Rummenisch!", na widok szykującego się do wejścia Karla Heinza Rummenigge. Teraz strach będzie siał Mueller. Nie można go spuścić z oczu nawet na chwilę.

o Manuelu Neuerze

Był styl manueliński w architekturze, teraz mamy manueliński w budowaniu drużyn: przesuń swoją linię obrony tak wysoko jak chcesz, bo Manuel Neuer może cię uratować w dowolnym miejscu swojej połowy. Niemiec zagrał mecz wybitny. Rais M'Bolhi oczywiście też, ale z bohaterskich parad jego i innych bramkarzy zebrałby się z tego mundialu całkiem długi film o skoczności i refleksie. A Neuer pokazał coś wyjątkowego. Ostatnim libero z jakim grali Niemcy był Klaus Augenthaler. Skończyło się to mistrzostwem świata w 1990.

Vahid Halilhodzić Vahid Halilhodzić Fot. DARREN STAPLES

o zagranicznych selekcjonerach

Są jednymi z bohaterów mundialu. Ale nie ci luksusowi, jak Fabio Capello, tylko znacznie tańsi, za to dobrze dobrani. Tacy jak Bośniak Vahid Halilhodzić w Algierii, jak Argentyńczycy Jose Pekerman w Kolumbii i Jorge Sampaoli w Chile, Kolumbijczyk Jose Luis Pinto w Kostaryce, Fernando Santos w Grecji też, bo udało się Grekom pierwszy raz wyjść z grupy. Ci trenerzy znają język kraju w którym pracują (Pekerman, Pinto, Sampaoli - to oczywiste, ale Santos się greckiego nauczył), znają zwyczaje, Halilhodzić to muzułmanin, jak jego piłkarze. Są znajomi na tyle, żeby się bez trudu odnajdować w rzeczywistość kraju, w którym pracują. A jednocześnie na tyle obcy, że nie mają rąk związanych układami, znajomościami. Mogą machnąć ręką na krytyków, ekspertów, media i po prostu skupić się na pracy. Halilhodzić potwierdził kolejny raz, że warsztat ma znakomity. Kiedyś zastał Lille walczące o utrzymanie w drugiej lidze, a zrobił z niego klub z Ligi Mistrzów. Paris Saint Germain też do LM wprowadził, na długo przed pieniędzmi szejków. Obecną reprezentację Algierii budował trzy lata i wyszkolił tak, że mógł nawet wymienić między meczami po kilku piłkarzy, jak przed 1/8 finału (pięciu w porównaniu ze zwycięskim remisem z Rosją, wszystkich zagrożonych zawieszeniem, jeśli dostaną żółtą kartkę), a drużyna i tak działała jak automat.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.