Anita Włodarczyk chce więcej. "Jedziemy pokonać kolejne cesarstwo"

Łukasz Jachimiak
Ma trzy złote medale olimpijskie oraz po cztery tytuły mistrzyni świata i Europy. Ma prawie 37 lat. Ale ciągle ma też moc i apetyt na więcej. Anita Włodarczyk na miesiąc przed mistrzostwami świata w Eugene zapowiada, że do Stanów poleci, by je podbić.

Tegoroczna światowa czołówka młociarek wygląda tak:

  • 79.02 m - Brooke Andersen, USA
  • 78.06 m - Anita Włodarczyk, Polska
  • 78.00 m - Janee' Kassanavoid, USA
Zobacz wideo "Jeśli Fajdek zmieni szlafrok na habit, to wystartuje na IO w 2032 roku"

Obie Amerykanki są o 10 lat młodsze od Polki. Z pewnością obie marzą o złotym medalu mistrzostw świata, które od 15 do 24 lipca odbędą się na ich terenie, w Eugene w Oregonie. Ale Anita Włodarczyk to ktoś, kto od wielu, wielu lat zabiera niemal wszystkie marzenia rywalkom.

"Pamiętajcie" i "Plan jest ułożony"

Anita się rozkręca. Bardzo dobre 78 metrów rzuciła miesiąc temu na zawodach w Kenii. Teraz rzuca solidnie, ale bliżej, bo właśnie skończyła najcięższą pracę, jaką miała do zrobienia pod kątem amerykańskich MŚ.

- Jestem zadowolona. W Bydgoszczy rzuciłam 74 metry, w Chorzowie 76 i wcale mnie nie przeraża, że nie ma 78 metrów - mówi nasza multimedalistka.

Bydgoski Memoriał Ireny Szewińskiej Włodarczyk wygrała wynikiem 74.13 m. Chorzowski Memoriał Kusocińskiego wygrała rezultatem 75.76. Za chwilę czeka ją start w Suwałkach, na mistrzostwach Polski. Anita się rozkręca, ale powoli, bo wie, że czasu jeszcze ma dużo. I wszystko kontroluje.

- Pamiętajcie, że rok temu byłam zadowolona, gdy rzucałam 72 metry. Forma przyszła na igrzyska w Tokio - przypomina. - Wszyscy są przyzwyczajeni, że przez lata wchodziłam do koła i od razu było daleko, a teraz jest inaczej. Ale nie ma czym się martwić. Jest regularność, a ja jestem po ostatnim, ciężkim, dwutygodniowym zgrupowaniu w Arłamowie. Plan jest ułożony tak, żebym od 15 do 17 lipca rzucała najdalej - dodaje.

Mówiła: "Nie jestem robotem"

W Eugene Włodarczyk chciałaby odzyskać tytuł mistrzyni, który straciła w 2019 roku w Dausze. Wtedy nie mogła startować, dopiero się rehabilitowała po drugiej operacji kolana. - Najważniejsze, że wróciłam po dwóch latach. Bo wszyscy mówili, że wrócę, ale to jest organizm, nie jestem robotem, więc pewności nie było. Na szczęście kolano jest super, jest tak wyleczone, że doktor Śmigielski mi powiedział, że do końca życia mam je nareperowane - mówiła rok temu. Wtedy szykowała się na igrzyska i przyznawała, że jakikolwiek medal brałaby w ciemno.

W Tokio Włodarczyk pewnie zdobyła złoto. Z jej zdrowiem faktycznie wszystko jest w porządku, dzięki czemu za nią lepsze przygotowania niż ubiegłoroczne. Nic dziwnego, że mistrzyni wraca do odważnego planowania.

Amerykańska atmosfera? "Jest dobra dla mojej psychiki"

- Nie ukrywam, że nie mogę się doczekać startu na MŚ - mówi. - Jestem bardzo zmotywowana. Amerykanki są w tym roku znakomite, będą miały przewagę, bo będą u siebie. Ale to mnie nie przeraża. Lubię Eugene, zawsze tam się dobrze czułam, lubię atmosferę, jaka panuje w Stanach. Ona jest dobra dla mojej psychiki - słyszymy.

Włodarczyk uwielbia wyzwania. Już w ubiegłym roku o Eugene mówiła jako o okazji do kolejnego zwycięstwa na trudnym terenie. W 2009 roku na MŚ w Berlinie Polka wygrała walkę o złoto z Niemką Heidler. W 2013 roku w Moskwie pierwotnie została sklasyfikowana za Rosjanką Łysenką, ale po latach rywalkę zdyskwalifikowano za doping i złoty medal przyznano naszej zawodniczce. Teraz Anita chce wygrać w Ameryce z Amerykankami. - Kilka dni temu doktor [psycholog Nikodem Żukowski] przypomniał mi te moje słowa. Jedziemy pokonać kolejne cesarstwo na świecie - mówi Włodarczyk.

Możliwe, że chcąc podbić kolejne mocarstwo, Anita będzie musiała rzucić 80 metrów. Tę granicę pokonywała wiele razy. Jej rekord świata to aż 82.98 m. W całej historii rzutu młotem kobiet poza Włodarczyk 80 m przekroczyła jeszcze tylko DeAnna Price - w ubiegłym roku w Eugene Amerykanka rzuciła 80.31 m.

- W tym roku powinnam rzucić 80 metrów. Jestem mocniejsza niż rok temu, więcej rzutów oddałam. Tylko musi się wszystko na to poskładać. Na razie mam bardzo napięty grafik. Trzy starty [Bydgoszcz, Chorzów, Suwałki] w ciągu tygodnia to dla mnie coś nowego - mówi Anita. - Ale już 30 czerwca wylatuję do Eugene, ostatnie dwa tygodnie to będzie spokój i koncentracja - dodaje.

"Denerwuje mnie, jak niektórzy mówią, że odpuszczają"

A po Eugene mają być też mocne mistrzostwa Europy (odbędą się w sierpniu w Monachium). - Chcę być w formie też tam. Doświadczony zawodnik jak najbardziej może mieć formę na obu imprezach. Denerwuje mnie, jak niektórzy mówią, że odpuszczają ME, bo są nieważną imprezą. To dlaczego startują w ME, kiedy jest to docelowa impreza w roku? Ja tak do tego nie podchodzę, każdy start traktuję poważnie. Jeżeli jesteś w formie, to naprawdę nic ci nie jest w stanie zaszkodzić - przekonuje Włodarczyk.

Nie ma wątpliwości, że dwuletnia przerwa świetnie zrobiła naszej mistrzyni. Włodarczyk wróciła głodna rzucania i kolejnych sukcesów. A przede wszystkim - jak mówi - odnalazła coś jeszcze ważniejszego. - Jestem zdrowa, trening mnie cieszy, a zawody bawią. Jestem na innym etapie kariery niż 10-12 lat temu, gdy miałam przed sobą cele, których jeszcze zrealizowałam. Teraz mam wszystko zrealizowane i mam fun. Będę rzucać młotem, dopóki będę ten fun miała. Sport mnie bawi. Nie mam żadnej presji, żadnych oczekiwań. Tak jest zdecydowanie łatwiej, gdy już nie muszę nikomu niczego udowadniać - mówi. - Ale to nie znaczy, że cokolwiek lekceważę - od razu dodaje.

- Oczywiście jestem coraz bliżej zakończenia kariery, ale na horyzoncie są igrzyska olimpijskie, Paryż już za dwa lata. Jeśli chodzi o wyniki, to to, co będzie w Eugene i za rok na mistrzostwach świata, jest przy igrzyskach nieważne i nic się nie stanie jeżeli nawet nie zdobędę medalu. Mam klapki na oczach, liczy się najważniejsza impreza - podsumowuje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.