Polski mistrz olimpijski atakował rekord świata. Zazdrości Robertowi Lewandowskiemu

Łukasz Jachimiak
Dawid Tomala w Tokio został mistrzem olimpijskim w chodzie na 50 km. Teraz zamarzyło mu się pobicie rekordu świata na jedną milę, na stadionie. - Szedłem taki sprint pierwszy raz w życiu. I mam rekord, ale Polski. Uważam, że jak na debiut też nie jest źle - mówi.

Chód na jedną milę był najbardziej nietypowym wydarzeniem 68. Memoriału Kusocińskiego, który w niedzielę odbył się w Chorzowie. Dawid Tomala próbował pobić rekord świata na dystansie, na którym nigdy wcześniej nie startował. Od 2017 roku najlepszy wynik należy do Brytyjczyka Toma Boswortha i wynosi 5:31,08.

Zobacz wideo Od lat 90. zarobki piłkarzy w Wielkiej Brytanii wzrosły 1500 proc. Jak to możliwe?

"Iga Świątek rządzi. Genialna sprawa!"

Do rekordu nie zbliżył się ani Tomala, ani nikt inny. Zawody wygrał Christopher Linke. Niemiec uzyskał czas 5:40,04. Za piątym zawodnikiem igrzysk olimpijskich w Rio i również piątym igrzysk w Tokio na 20 km finiszował Tomala z rezultatem 5:41.83. Reszta stawki znalazła się daleko za tą dwójką.

- Nigdy wcześniej nie szedłem na milę. Moim najkrótszym dystansem były trzy kilometry. Ten supersprint okazał się naprawdę trudny, a ostatnie 400 metrów było niesamowicie trudne - mówi Linke.

Dla Tomali to był występ może nawet jeszcze trudniejszy. Ale jednocześnie bardzo satysfakcjonujący. - W sobotę w późnych godzinach nocnych wróciłem z Francji, gdzie wykonywałem bardzo ciężką robotę na zgrupowaniu. Dlatego, niestety, nie mam teraz świeżości. Ale i tak jestem zadowolony, z rekordu Polski - mówi mistrz olimpijski.

Tomala żałuje, że mimo pobytu we Francji nie zdołał pojechać na żaden mecz Roland Garros. - Niestety, nie mogłem być na żadnym meczu Igi Świątek - mówi. I przyznaje, że zazdrości swojemu dobremu znajomemu Robertowi Lewandowskiemu, który był na wygranym przez Polkę finale. - Jestem kibicem tenisa, a Iga rządzi. Ale teraz chyba każdy w Polsce jest kibicem tenisa. Genialna sprawa! - zachwyca się nasz chodziarz.

Chodziło o więcej niż rekordy. "Bardzo dużo osób pyta"

W Chorzowie Tomala wyraźnie pobił rekord Polski. Poprzedni od 2017 roku należał do Rafała Sikory i wynosił 5:49,63 sek. Ale tak naprawdę cel nietypowych zawodów był inny niż ustanawianie rekordów.

- To był dla mnie sprawdzian, przerywnik w treningu. A przede wszystkim to był moment, na który bardzo długo czekałem. Bardzo dużo osób pyta mnie, jak wygląda chód sportowy i gdzie to można zobaczyć. Niestety, rzadko mam zawody i rzadko można je zobaczyć. A tu się świetnie bawiliśmy - mówi Tomala. - Bardzo ubolewam nad tym, że nie ma nas na stadionie. Swego czasu zawsze na igrzyskach oraz mistrzostwach świata i Europy chód się zaczynał i kończył na stadionie. To jest super, gdy wchodzisz i wszyscy cię witają. Brakuje mi tego - dodaje.

Na tokijskich igrzyskach Tomala startował daleko od ich centrum - w Sapporo. Z kolei na ostatnich MŚ, w Dausze w 2019 roku, chód w całości odbywał się w mieście.

Chód chce wejść na stadiony. "Zostało mi to obiecane"

Powrót startów i finiszów na stadiony to podstawa. Ale chodziarze chcą powalczyć o więcej. - Byłoby świetnie, gdyby wprowadzony został sprint na stadionie. Dostałem informację, że na Memoriale Kamili Skolimowskiej też się pojawi chód. Już nie mogę się doczekać. Zostało mi to obiecane - podkreśla Tomala.

Jak się dowiadujemy, z takimi inicjatywami wychodzą nie tylko polscy organizatorzy mityngów. - Dostałem też zaproszenia do Czech i do Rzymu na takie zawody. Chciałbym pojechać, ale tego nie zrobię, bo zbliża się kolejny obóz. Myślami jestem już na mistrzostwach świata. To moja docelowa impreza, tam chcę mieć szczyt formy. Ja nie mogę skorzystać, ale mam nadzieję, że będzie wielu chętnych. Musimy powalczyć o to, żeby ludzie mieli możliwość oglądać chód na stadionie - przekonuje Tomala.

Krótka, kilkuminutowa rywalizacja chodziarzy to ciekawy punkt programu mityngu, w którym zwykle dominuje bieg. - Tak, to musi być krótkie, szybkie, widowiskowe. Maksymalnie 3 km, 5 km to już za dużo - zgadza się Tomala.

Mistrz musi nadganiać

Mistrz olimpijski z Tokio po takim szybkim, widowiskowym starcie wraca do długiej i trudnej pracy na treningach.

- Spełniłem marzenie o wyjątkowym starcie, w przyszłości na pewno do tego wrócę, bo mam chrapkę na rekord świata. Teraz nadganiam, bo przez kontuzje później zacząłem przygotowania. Teraz jestem w trudnym treningu i nie mam prędkości, ale w przyszłości na pewno trafi się start, gdy nie będę miał z tym problemu. A teraz mam rekord Polski w debiucie i uważam, że nie jest źle.

Więcej o:
Copyright © Agora SA