Amerykański sen Balcerowskiego. Puka do NBA. "Nerwy będą do końca"

Piotr Wesołowicz
- Patrzę tylko w kierunku NBA, w kierunku Ameryki - mówił w listopadzie Aleksander Balcerowski. Dziś szanse na to, że oprócz Jeremy'ego Sochana do NBA trafi jeszcze jeden Polak, są niewielkie. Ale są. I tego trzymają się Balcerowscy. - Mało jest graczy tego typu, co Olek - zachwala go tata Marcin.

Cleveland, Atlanta, Sacramento, Los Angeles – ostatnie dni były dla Aleksandra Balcerowskiego niezwykle intensywne. 21-letni środkowy czas spędzał albo na pokładzie samolotu, albo na parkiecie.

Zobacz wideo Różalski: Będzie mi ta walka siedziała w głowie. Nie wróciłem dla pieniędzy

Bazą wypadową Balcerowskiego było Miami, skąd polski koszykarz latał na tzw. workouty, czyli pokazowe treningi, na których miał szansę zaprezentować się przed skautami klubów z najlepszej ligi świata. Polaka zaprosili do siebie Cavaliers, Hawks, Kings oraz Clippers.

– Olek zdecydowanie najlepiej czuł się na treningu Cavaliers – mówi Sport.pl jego tata Marcin Balcerowski, a sam Aleksander w rozmowie z TVP Sport dodał, że w Ohio pokazał się z "bardzo, bardzo, bardzo dobrej" strony. – Gorzej było w Atlancie, bo tam zawodnicy głównie biegali. W Sacramento były zaś luźne zajęcia. A na koniec Olkowi zostali Clippers – dodaje Marcin Balcerowski.

"Szpaku" lata po Stanach. Najlepiej czuł się w Cavaliers

Polaka próżno jednak szukać w tzw. mock draftach, czyli przewidywaniach amerykańskich ekspertów. Jego nazwisko nie pojawia się w żadnym zestawieniu. – To jeszcze o niczym nie świadczy – przekonuje Marcin Balcerowski, który jest byłym koszykarzem reprezentacji Polski na wózkach i obecnym selekcjonerem kadry. I dodaje: – Olek zaprezentował się z dobrej strony, ale trudno wyczuć, co siedzi w głowach trenerów w NBA. Faktem jest, że graczy o takiej posturze, którzy tak dobrze poruszają się na parkiecie, zwyczajnie nie ma prawie wcale. Jeśli jakiś klub zdecyduje się zaryzykować, to Olek powinien zostać wybrany.

Jedno jest pewne – 21-letni Balcerowski rzeczywiście jest graczem nietuzinkowym. Aleksander mierzy 219 cm. I to nie tylko liczba, Balcerowski jest po prostu wielki. A do tego wszechstronny i gra nie tylko pod koszem, lecz niemal w każdym miejscu na boisku – wychodzi na obwód, podnosi piłkę nad głowę, skanuje boisko, szukając podań, ale gotowy jest także postraszyć przeciwnika rzutem. Właśnie ta wszechstronność czyni go wyjątkowym.

O talencie Balcerowskiego wiadomo od dawna. W 2019 r. "Szpaka" – taką ksywę ma w kadrze koszykarz – do kadry na mundial w Chinach powołał go, jeszcze jako żółtodzioba, ówczesny selekcjoner Mike Taylor. A Balcerowski poszedł za ciosem – w barwach Herbalife Gran Canaria rozegrał 32 mecze w lidze hiszpańskiej, pełnił ważną rolę w Eurocup, przez organizatorów rozgrywek – drugich po Eurolidze w europejskiej hierarchii – został doceniony nagrodą "Rising Star" dla najlepszego gracza młodego pokolenia. W tym roku miał poczynić kolejny, wielki krok ku NBA. Wyspy Kanaryjskie zamienił na Belgrad, trafiając do wicemistrza Serbii Mega Basket. To był tylko pozornie krok w tył. Właścicielem klubu jest Misko Raznatović, jeden z najsprawniejszych agentów koszykarskich. Prowadzi on agencję Beobasket, której klientem jest Balcerowski, a jego klub słynie z wychowywania przyszłych gwiazd. Z serbskiej kuźni w drafcie NBA wybrano 14 graczy, w tym dwukrotnego MVP ligi – Nikolę Jokicia.

– Na pewno podjąłem słuszną decyzję – mówił wówczas Sport.pl Balcerowski. – Trudno po ośmiu latach w Gran Canarii oceniać mi życie w Belgradzie, ale jestem szczęśliwy. Nie przeprowadziłem się, aby żyć bardziej komfortowo, ale dlatego, że mam cel. Jestem tam, by zapierniczać.

W tym roku z Mega Basket do NBA ma szansę trafić Nikola Jović. 19-latek został zaproszony na draft do tzw. greenroomu, czyli specjalnego pokoju, w którym obecność jest niemal jednoznaczna z wyborem. Ale z Belgradu do NBA na pewno nie trafi Balcerowski. Z prostej przyczyny – bo w trakcie sezonu zrezygnował i wrócił do Hiszpanii.  

I nikt do końca nie wie dlaczego. Sam Balcerowski z decyzji się nie tłumaczył, ale byli nią zaskoczeni i w Serbii, i w Hiszpanii. Gran Canaria przyjęła go z powrotem, bo do Mega Basket jedynie go wypożyczyła. Ale po powrocie do ligi ACB Polak furory nie zrobił. W 15 meczach notował średnio nieco ponad osiem minut gry, w których zaliczał 3,3 punktu i 1,2 zbiórki. To spory regres w porównaniu do poprzednich sezonów, a do tego są to statystyki, które nikogo w Stanach nie zwalą z nóg.

– Jedyna szansa Olka na wybór, to fakt, że tak jak i rok temu, tak w tegorocznym naborze jest tylko 45 do 52 graczy "godnych" wyboru w drafcie i zatrudnienia w NBA już teraz – mówi Sport.pl Maciej Staszewski, bloger i ekspert koszykarski zajmujący się draftem.

Wyborów jest 58 – 30 w pierwszej i 28 w drugiej rundzie. Jak twierdzi Staszewski, to oznacza, że w końcówce naboru kluby zaczną szukać graczy gotowych grać w Europie, by tam się rozwijać.

– Klubów nie będą interesować gracze chcący zostać w Stanach, by walczyć o gwarantowane umowy, bo wybór takiego zawodnika, nawet lepszego niż Olek, oznaczałby, że w przypadku niepodpisania z nim umowy – a przy wyborach w drugiej rundzie nie jest to obowiązkowe –  drużyna straciłaby do niego prawa. W takiej sytuacji lepiej wziąć w teorii mniej interesującego Europejczyka, którego odeśle się do jednej z tamtejszych lig, żeby się rozwijał i przyjeżdżał co roku na konsultacje w trakcie ligi letniej. I a nuż kiedyś pokaże się na tyle, by dać mu szansę na parkietach NBA – uważa Staszewski.

"Klubom NBA trudno będzie uwierzyć w jego potencjał"

W taki sposób szansę wykorzystał Marcin Gortat, którego w 2005 r. Phoenix Suns wybrali z numerem 57., ale szybko oddali do Orlando Magic. A klub z Florydy niemal od razu odesłał Gortata do Niemiec, aby tam koszykarsko wydoroślał. I ten po kilku latach dostał od Magic gwarantowaną umowę.

Wracając do Balcerowskiego – to, na co będą zwracać uwagę skauci NBA, jest jego atletyzm. Polak, mimo że pracuje m.in. nad rzutem za trzy czy walką na tablicach, pozostaje raczej centrem z tzw. starej szkoły.

– Ani nie jest na tyle mobilny, żeby móc utrzymać przed sobą po zmianie krycia wyjątkowych atletów grających na obwodzie w NBA, ani nie ma na tyle dobrego rzutu za trzy, żeby był jego wyraźnie mocną stroną. Jest bardzo wysoki i dobrze zbudowany (123 kg) przy niezłych proporcjach ciała, ale warunki to jedyny ciekawy czynnik w jego przypadku. Mimo niespełna 22 lat jest na tle innych kandydatów dość "stary", a fakt, że w ostatnim roku nie poczynił potężnego postępu i nie zdominował ani Ligi Adriatyckiej, ani hiszpańskiej, sprawia, że drużynom trudno będzie uwierzyć w jego potencjał – twierdzi Staszewski.

I dodaje: – Pozostaje życzyć Balcerowskiemu, żeby któryś klub postanowił "spalić" swój pick akurat na niego. Marcin Balcerowski kończy zaś tak: – Fajnie, że do NBA na pewno trafi Jeremy Sochan. A jeżeli nie wybiorą Olka, świat się nie zawali. Nerwy jednak będą do końca.

Więcej o: