Irokez, figurka, głosowanie. Co zapamiętamy z tego sezonu Marcina Gortata?

Marcin Gortat i jego Washington Wizards odpadli w drugiej rundzie play-off NBA po porażce 2-4 z Atlanta Hawks. Co zapamiętamy z ósmego sezonu w NBA 31-letniego środkowego z Polski?
Marcin Gortat blokuje Jeffa Teague'a Marcin Gortat blokuje Jeffa Teague'a GEOFF BURKE

Solidny jak Gortat

Marcin Gortat po podpisaniu wielkiej umowy z Wizards (5-letni kontrakt wart jest 60 mln dol.) nie błyszczał jak w sezonie, kiedy walczył o nowy kontrakt w NBA, ale napisać, że rozczarował nie można. Sezon dla Gortata był czasem słodki, czasem gorzki. Były mecze, w których dominował pod koszem zarówno w ataku, jak i obronie, były też takie, gdzie jego obecność trudno było zauważyć. Polak miał kilka mniejszych i większych kryzysów, przez kilka miesięcy trener Randy Wittman nie ufał Gortatowi nie stawiał na niego w końcówkach meczów, ale finisz sezonu 31-letni środkowy miał już całkiem udany.

Gortat zagrał we wszystkich 82 meczach sezonu zasadniczego, rzucał średnio 12,2 punktu, miał 8,7 zbiórki, 1,3 bloku i 1,2 asysty. 22 razy notował tzw. double-double. Do rekordów trochę zabrakło, ale przyzwoity poziom jak na 31-letniego środkowego został utrzymany.

W play-off Gortat błyszczał w serii z Toronto Raptors, gdzie miał dwa mecze z ponad 20 punktami (24 i 21), z najlepszymi na wschodzie Hawks było już nieco gorzej, ale rywal był na zdecydowanie wyższym poziomie. Gortat niczym nie zachwycał, ale cały czas był solidny i pomagał drużynie, która sensacyjnie prowadziła 2-1 w półfinale wschodu. Szkoda, że w decydującym o losie Wizards meczu Gortat, przez zatrucie pokarmowe, nie mógł zagrać na miarę swoich możliwości.

Od lewej: Adam Waczyński, Otylia Jędrzejczak, Piotr Gruszka. Na dole: Wojciech Łuszczykiewicz, Iza Lach Od lewej: Adam Waczyński, Otylia Jędrzejczak, Piotr Gruszka. Na dole: Wojciech Łuszczykiewicz, Iza Lach https://twitter.com/PawelStalmach/

Głosuj na Gortata

Jak Polska długa i szeroka wszyscy starali się pomóc Gortatowi dostać się do Meczu Gwiazd NBA. Do akcji "Marcin Gortat #NBABallot" włączyli się aktorzy, piosenkarze, gwiazdy sportu i całe rzesze kibiców. Od powtarzających się codziennie komunikatów z tym hasłem nie dało się uciec. Do ostatniej chwili trwała walka o każdy głos.

Ostatecznie Gortat dostał rekordowe 570 005 głosów od kibiców, więcej niż wiele gwiazd NBA z Kevinem Durantem na czele, ale by zagrać w pierwszej piątce Meczu Gwiazd NBA w legendarnej nowojorskiej hali Madison Square Garden, okazało się to za mało. Gortat na swojej pozycji zajął czwarte miejsce na Wschodzie. Polski środkowy Washington Wizards otrzymał dokładnie 570 005 głosów, o 77 tys. mniej niż Carmelo Anthony (New York Knicks), który w plebiscycie zajął trzecie miejsce.

Gortat liczył, że może zostanie wybrany jako rezerwowy, ale nie znalazł uznania w oczach trenerów.

Marcin Gortat i John Wall Marcin Gortat i John Wall CHARLES REX ARBOGAST/AP

Irokez Gortata

Irokez na głowie polskiego środkowego pojawił się przed obecnym sezonem i jednym z głównych tematów, na który zagadywali go dziennikarze i kibice. - Teraz będę mógł straszyć rywali - zapowiadał przed sezonem. Czasem narzekał, że pielęgnowanie i układanie włosów zajmuje mu mnóstwo czasu, ale charakterystyczna fryzura zwracała uwagę, a przy okazji była szczęśliwa dla Gortata i drużyny. Polak sezon zaczął bardzo dobrze, a Wizards szybko zadomowili się w czołówce konferencji wschodniej.

Po Nowym Roku Polak nieco obniżył loty, jego średnie nieco spadły, a i jego zespół też nie wygrywał meczu za meczem. Gortat nie był już tak skuteczny i aktywny jak na początku sezonu, a zaufanie do niego stracił też trener Randy Wittman, który rzadko korzystał z jego usług w decydujących momentach meczów. Tak było w styczniowym meczu z Toronto Raptors, w którym Gortat całą czwartą kwartę i dogrywkę przesiedział na ławce rezerwowych. 31-letni środkowy zagrał najgorszy mecz w sezonie - rzucił tylko dwa punkty, spudłował trzy rzuty z gry i miał po dwie zbiórki, asysty, bloki i przechwyty oraz cztery straty.

Przyszedł czas na radykalne kroki. - Po ostatnich meczach poczułem, że czas na zmiany. Cieszę się, że wróciłem do dawnego "młota", jest o wiele wygodniej - napisał na Instagramie pokazując zdjęcie bez choćby jednego włosa na głowie. Do końca sezonu irokez już nie wrócił. Wróciła lepsza forma na parkiecie.

Przed ostatnim meczem z Hawks Wizards jeszcze raz nawiązali do fryzury Gortata - kibice, którzy ogolili głowę jak polski środkowy, mogli obejrzeć spotkanie za darmo. Akcję nazwano #NoHawks, która jest słowną zabawą z amerykańskim określeniem na irokeza (mohawk) a oznaczała, że w waszyngtońskiej hali nie będzie miejsca dla kibiców Atlanty Hawks (No Hawks).

Marcin Gortat z figurką Marcin Gortat z figurką twitter.com

Figurka Gortata

Każdy kibic, który przyszedł do Verizon Center w Waszyngtonie na styczniowy mecz Wizards z Toronto Raptors, otrzymał figurkę-gadżet przedstawiającą Marcina Gortata. - Jestem podekscytowany. Po raz pierwszy w życiu wykonano moją podobiznę - mówił wtedy koszykarz. Władze klubu miały przygotowane 19 tys. figurek. Jego tradycją jest przygotowywanie co roku miniaturowej podobizny jednego z zawodników. W tym roku wybrano Gortata.

Nogi mojej figurki są zbyt muskularne, bardziej niż w rzeczywistości. Ale to nie ma znaczenia, naprawdę jestem podekscytowany. Mam nadzieję, że ludziom będzie się podobać. Postaram się być superbohaterem w meczu przeciw Raptors i zrobić wszystko, by Wizards wygrali - powiedział przed meczem.

Gortat superbohaterem nie został. Zagrał jeden z najgorszych meczów w sezonie - rzucił tylko dwa punkty, spudłował trzy rzuty z gry i miał po dwie zbiórki, asysty, bloki i przechwyty oraz cztery straty.

Marcin Gortat jako Abraham Lincoln Marcin Gortat jako Abraham Lincoln screen za washingtonpost.com

Abraham Gortat Lincoln

Marcin Gortat w klipie przygotowanym przez klub Washington Wizards wcielił się w prezydenta Stanów Zjednoczonych Abrahama Lincolna. Nagranie pokazywane jest w przerwie meczów koszykarzy i ma związek z 151. rocznicą słynnej przemowy Lincolna w Gettysburgu.

Polski środkowy w meloniku, podobnym do tego, który nosił Lincoln, wygłasza przemowę do kibiców Wizards, zachęcając ich do kibicowania i obiecując walkę o mistrzostwo. Przemówienie polskiego środkowego nazwano "Gortatsburg Address" nawiązując do wystąpienia prezydenta z 1863 r. ("Gettysburg Address").

Marcin Gortat wziął udział w kilku promocyjnych nagraniach wyprodukowanych przez klub. Wiele osób twierdzi, że Marcin z brodą, jaką obecnie nosi, jest podobny do prezydenta Lincolna i pewnie stąd specjaliści Wizards od marketingu wpadli na ten pomysł. Te wszystkie działania klubu i koszykarzy są przygotowywane z myślą o fanach i mają zachęcić ich do przychodzenia na mecze, kibicowania - powiedział menedżer Gortata Michał Micielski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.