W styczniu 2018 roku Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz podjęli próbę zimowego zdobycia Nanga Parbat. Francuzka i Polak dotarli na szczyt 25 stycznia. Podczas schodzenia pogoda załamała się. Mackiewicz nabawił się choroby wysokościowej, ślepoty śnieżnej oraz licznych odmrożeń. Francuzka sprowadziła partnera do wysokości około 7200 metrów i 26 stycznia wyruszyła w dalszą drogę powrotną, zostawiając go w szczelinie. Na ratunek wspinaczom wyruszyli członkowie prowadzonej niezależnie polskiej Narodowej Wyprawy Zimowej na K2 – Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i Jarosław Botor, którzy uratowali Revol. Nie ruszyli jednak do Mackiewicza ze względu na fatalne warunki pogodowe i nikłe szanse powodzenia akcji.
W rozmowie z "Le Parisien" Revol wróciła do tych dramatycznych wydarzeń.- Jest mi zimno, chcę odpocząć - tak brzmiały ostatnie słowa Mackiewicza. - Tomek, nie martw się, helikopter ratunkowy przyleci za kilka godzin - odpowiedziała mu Revol. Jak czytamy w "Le Parisien" Polak był cały biały, a z jego ust płynęła krew. - Muszę żyć z tym ostatnim obrazem Tomka, jego zachrypniętym głosem i słowami nadziei, które mu przekazałam - dodała.
Po akcji ratunkowej Revol krytykowała Pakistańczyków za zbyt wolne zorganizowanie pomocy. Teraz żałuje tego zachowania. - Nie byłam sobą, chciałam uciec. Zrozumiałam, że już nie zobaczę Tomka. Wyżyłam się na Pakistanie, co było bardzo niesprawiedliwe, przepraszam - powiedziała Francuzka. Po tych słowach musiała mierzyć się z pogróżkami w internecie. - Dlaczego nie zawróciliśmy? Do dzisiaj żałuję kilku rzeczy. Decyzje, które podjęliśmy z Tomkiem, pozostaną w mojej głowie - stwierdziła Revol, która korzystała z pomocy psychologów, by poradzić sobie z wydarzeniami na Nandze Parbat. I dodała na sam koniec: - Gdy jestem w górach, jestem z Tomkiem.