"Don Kasjo" był pięściarzem amatorskim, jednak później zakończył przygodę z boksem i przekroczył progi show biznesu, błyskawicznie stając się jedną z największych gwiazd freak fightów. Dzisiaj walczy na galach Prime Show. Słynie nie tylko ze świetnych walk, ale i ciętego języka.
Najpierw obijał freaków, później mierzył się z zawodowcami. Większość walk na freakowych galach jest toczonych na zasadach MMA, ale Życiński bije się w boksie, choć często walczy w klatce. W boksie, a więc w dużych rękawicach, można się schować za podwójną gardą, no i łatwiej przyjmować ciosy niż w małych rękawicach, gdy odczuwalna siła ciosu jest znacznie większa. Dobre podstawy amatorskiego boksu sprawiły, że z powodzeniem mógł rywalizować z Normanem Parkiem oraz Marcinem Wrzoskiem, a więc byłymi zawodnikami UFC oraz KSW.
Teraz "Don Kasjo" walczy na galach Prime Show, gdzie pokonał już m.in. niedawno zmarłego Mateusza Murańskiego czy "Popka". Na lipcowej gali PRIME rywalem "Don Kasjo" był Dominik Zadora, były mistrz federacji FEN w kickboxingu. Zadora przekonał rywala do walki w małych rękawicach, a "Don Kasjo" przyjął propozycję. No i później przyjął też wiele ciosów na głowę. I ostatecznie przegrał. Ale teraz wraca.
Ponownie będzie się bił w boksie w małych rękawicach, a jego rywalem został Paweł Tyburski, jeden z najlepszych freaków, który także próbuje rywalizować z zawodowcami.
- Na pewno w ostatnich kilku latach Tyburski zrobił duży progres. I pewnie będzie jednym z lepszych moich rywali, ale to raczej dlatego, że przez ostatni rok niewiele trenowałem. Teraz jednak będę dobrze przygotowany. Jestem na Islandii, gdzie dużo chodzę po lodowcach i wodospadach, więc o kondycję się nie martwię - mówi nam "Don Kasjo".
Obaj mieli już okazję się zmierzyć w sparingu na zasadach kickbokserkich. Ale był to dość nietypowy sparing.
- Choć miał wtedy małe rękawice do MMA, a ja bokserskie, to nie odczuwałem jego ciosów. No i gdyby chłopaki nas nie rozdzielili, to nawet z rozwalonym uchem bym go znokautował, albo w końcówce tej drugiej rundy, albo już w trzeciej, bo zdychał kondycyjnie. Wiem, że teraz się poprawił, ale myślę, że jemu nawet nie pomogą te środki wspomagające, o których tyle mówi. Moim zdaniem doping tylko osłabia głowę. Pamiętam, że kiedyś widziałem na gali FAME zawodnika, który tuż przed walką zgubił strzykawkę. I tak się tym przestraszył, że nie chciał wejść do klatki, bo się bał, że nie da rady bez wspomagaczy. To bardziej ryje banię, niż pomaga. No i też wiem, że Tyburski lubi także różne imprezowe dodatki, więc nie obawiam się go. Strasznie się upierał na trzy rundy walki i w sumie trzy mi wystarczą. Może nawet lepiej dla mnie. Bo jakby było więcej rund, to już bym zaczął się popisywać i robić Hollywood. A jak są tylko trzy rundy, to się zepnę i od razu zacznę go napie....ć - podsumował Życiński.