Wszystko wskazuje na to, że na gali w Las Vegas skończyła się wielka kariera Silvy. 38-letni Brazylijczyk, który stoczył 38. walkę w swej karierze, przegrał po raz piąty, ale po raz pierwszy od 2006 r. "Pająka" zgubiła pewność siebie. Od początku starcia prowokował młodszego o dziewięć lat rywala, nisko opuszczając ręce, śmiejąc się, a nawet tańcząc. W drugiej rundzie Silva za to zapłacił. Na matę Weidman powalił go soczystym lewym sierpowym. A kiedy w parterze okładał pięściami legendę, sędzia przerwał pojedynek.
- Weidman ma mój szacunek, teraz on jest najlepszy. Ja jestem zmęczony, trzymałem pas długo - powiedział Silva. Brazylijczyk, który w czerwcu podpisał z UFC kontrakt na dziesięć walk, odmówił Weidmanowi rewanżu. - Nie chcę już walczyć o pas, bo walka zmieniła mnie i moją rodzinę. Skończyłem moją pracę - mówi "Pająk".
Nowemu mistrzowi poza tytułem i chwałą przyznano wyróżnienie za nokaut wieczoru. Jego decydująca akcja rzeczywiście wyglądała imponująco. "Gwałtownie przerwał teatr drwin i błazeństw Silvy" - zachwyca się zwycięstwem Weidmana "Los Angeles Times".