W pierwszych trzech rundach pięściarze raczej się badali, boksowali dość ostrożne, tempo nie było szalone. Dziać się zaczęło dopiero w czwartej rundzie, gdy Dillian Whyte lewym sierpem posłał Aleksandra Powietkina na deski, ale mistrz olimpijski z 2004 roku szybko wstał. Chwilę później Rosjanin jednak znowu był liczony. Tym razem Whyte poczęstował go lewym podbródkowym.
Kiedy wydawało się, że Brytyjczyk jamajskiego pochodzenia zacznie przeważać, to na samym początku piątej rundy Powietkin znokautował Whyte'a potężnym podbródkowym ciosem z lewej ręki. Sędzia zakończył walkę, zanim doliczył do dziesięciu. Whyte stracił przytomność. Wstał dopiero po kilku minutach.
Ku wielkiemu zaskoczeniu wszystkich obecnych przy ringu, Whyte nie został nawet przewieziony do szpitala. Co więcej, zdążył porozmawiać z dziennikarzami. - Kontrolowałem tę walkę, ale jest jak jest. Chcę rewanżu, bo ze mną wszystko jest w porządku. Na tym po prostu polega boks w wadze ciężkiej - powiedział Whyte, cytowany przez brytyjski "Metro", choć nieco wcześniej runął nieprzytomny na deski po potężnym ciosie Powietkina, który można zobaczyć TUTAJ.