Surowa Lekcja Dyscyplin: Odcinek 3 - Biegi Narciarskie

Igrzyska trwają w najlepsze, a wraz z nimi nasz przegląd olimpijskich dyscyplin. Dziś sport stary jak świat, którym wypada się interesować, gdyż Polacy mogą dzięki niemu przywieźć z Vancouver worek medali. Nie, źle się wyraziłem. Worek medali może przywieźć Justyna Kowalczyk. Oto perła w koronie narciarstwa klasycznego - biegi narciarskie.

Lekcja historii

Może biegi narciarskie nie są stare jak świat, ale są na pewno bardzo stare. Ludzie na to, że deski do nóg można przyczepić nie tylko po to, by przy chodzeniu wydawać dziwne dźwięki, wpadli co najmniej 6 tys. lat temu. Tyle mają bowiem odkryte w jednej z jaskiń malunki przedstawiające myśliwego na nartach. Oznacz to, że narty są niemal tak stare, jak Jacek Gmoch. Początkowo używano ich głównie, by sprawnie i mając wolne ręce przemieszczać się po zaśnieżonych terenach. Wyścigi narciarskie, to już sprawa znacznie późniejsza. Jak większość wynalazków najpierw były dostępne dla wojska, a norweska armia ścigała się na nartach już w 1767. Cywile musieli czekać na nie przeszło 70 lat, bo aż do 1843 roku, gdy pierwsze zdemilitaryzowane zawody odbyły się w norweskim Tromso.

Sport ten skutecznie podbił serca i nogi ludzkości, dzięki czemu znalazł się w programie pierwszych Zimowych Igrzysk Olimpijskich, czyli Tygodnia Sportów w Zimowych, który odbył się w 1924 w Chamonix. Jeśli lubicie zapamiętywać daty i rzucać przy znajomych nikogo nie obchodzącymi ciekawostkami, to pewnie zainteresuje Was, że kobiety na możliwość walki o medale w biegach narciarskich czekały do 1952 i Igrzysk w Oslo, natomiast biegi techniką dowolną stały się olimpijską konkurencją dopiero w Calgary w 1988 roku.

Lekcja ZPT

Zasadniczo jest prosto - mamy bandę ludzi, którą od kibiców odróżnimy po tym, że coś im się przyczepiło do stóp. Ludzie ci biegną, a ten kto dobiegnie z najlepszym czasem, wygrywa. Ludzkość nie byłaby jednak sobą, gdyby nie postanowiła jakoś utrudnić sobie życia. Dzięki temu poszczególne konkurencje nie różnią się wyłącznie dystansem i aby skuteczniej wymądrzać się na temat Justyny Kowalczyk warto je rozróżniać. Mamy więc wyścigi techniką klasyczną i dowolną. W pierwszej zawodnicy prowadzą równolegle narty w przygotowanych na trasie rowkach, co wygląda tak

W technice dowolnej dla odmiany nogi układa się mniej więcej tak, jak podczas jazdy na łyżwach, a w dodatku mknie się po wygładzonym terenie. Jeśli nie macie wyobraźni albo po prostu nie chce Wam się jej wysilać, by wizualizować sobie, jak to wygląda, obejrzyjcie krótką lekcję poglądową.

I wszystko byłoby piękne i proste, gdyby nie wynalazek, który pierwszy raz na igrzyskach pojawił się w 1994 w Lillehammer, czyli bieg łączony. W tym wypadku pierwszą część trasy pokonuje się techniką klasyczną, a następnie zmienia narty i mknie do mety sposobem dowolnym. Po długich badaniach i gapieniu się w nazwy konkurencji odkryłem, że jeśli coś ma w nazwie bieg, to odbywa się to techniką dowolną, a jeśli sprint, to stylem klasyczny. Przynajmniej w przypadku statu indywidualnego, w którym kolejni zawodnicy puszczani są na trasę co kilkanaście - kilkadziesiąt sekund. Moja teoria bierze w łeb przy biegu masowym, który charakteryzacje się tym, że odbywa się stylem klasycznym, a zawodnicy startują jednocześnie i wyglądają tak

Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Czyli trochę jak szkółka leśna

Jak natomiast najlepiej oglądać biegi narciarskie? To akurat proste - oglądać patrząc jak biegnie Justyna Kowalczyk. Problem pojawia się natomiast, jeśli Justyna nie biegnie, a tak ma się stać w konkurencjach mężczyzn. Wtedy, jeśli nie wystarczy Wam rozkoszowanie się wiedzą, jaką techniką rozgrywany jest bieg, najlepiej wybrać sobie jakiegoś ulubieńca, za którego będziecie trzymać kciuki. Wybierać jest w czym - są zawodnicy z importu, tacy którzy biegają z kamiennymi robakami, a nawet egzotyczni. O tym jednak za chwilę.

Lekcja geografii Gdyby konflikty zbrojne rozstrzygały się za pomocą biegów narciarskich, to większość ludzkości mówiłaby po Norwesku. Imperatorem świata byłby zaś Bjorn Daehlie, który ma w dorobku osiem złotych medali olimpijskich i cztery srebrne, co czyni z niego najbardziej utytułowanego sportowca w historii zimowych igrzysk. Mimo, że Daehlie już nie startuje, także i teraz norwescy narciarze zapewne wybiegają worek medali. Nie ma się jednak co dziwić, że od lat dysponują zastępami świetnych zawodników. W końcu biegi narciarskie, to w Norwegii niemal religia i ci młodzi Norwegowie, którzy akurat nie są zajęci malowaniem twarzy na biało, graniem brutalnego metalu i podpalaniem kościołów, śmigają na nartach. O podia walczyć będą też inne ekipy, w tym Polska z naszym okrętem flagowym w postaci brązowej medalistki z Turynu i trzykrotnej medalistki Mistrzostw Świata w Libercu, Justyny Kowalczyk.

O medalach marzą też zapewne gospodarze, którzy wierzą w swe medalistki z 2006 - Chandrę Crawford i Sarę Renner. Najwyraźniej uznali jednak, że jeśli więcej dobrych zawodników nie mają, to trzeba ich wymyślić. Wymyślili więc, by naturalizować Rosjan, dzięki czemu w ich barwach pobiegną byli członkowie Sbornej - Daria Gaizowa i Iwan Babikow. Rosjanie wojny im raczej za to nie wytoczą, bo żadne z tej dwójki liderami rosyjskiej kadry raczej nie było.

Jeśli szukacie kogoś, do kibicowania w biegach mężczyzn, to polecam niedoszłą gwiazdę fińskiego baseballa - Matti Heikkinena, który w wieku 13 lat doszedł do wniosku, że woli biegać z kijami niż nimi machać. Dzięki temu ma dwa brązowe medale z Mistrzostw Świata w Libercu i 0 home runów. Ciekawą postacią jest też biegający z dodatkowym obciążeniem Niemiec Tobias Angerer. W czasie startów towarzyszy mu bowiem kamienny skarabeusz, który pomógł mu wywalczyć trzy olimpijskie krążki (srebro i brąz w Turynie i brąz w Salt Lake City). Na miejscu MKOl zastanowiłbym się, czy nie uznać tego za niedozwolone wspomaganie.

Biegi narciarskie to także ulubione miejsce dla reprezentantów krajów, które prędzej podejrzewałbym o podbój kosmosu niż zimowych igrzysk. Na trasach w Vancouver można będzie zobaczyć między innymi reprezentantów Brazylii, Argentyny, Turcji, Indii, Nepalu,  Portugalii, Etiopii, Bermudów i Algierii. W przeszłości dzięki biegom narciarskim ideę barona de Coubertin realizowali też Kameruńczyk Isaac Menyola, Arthuro Kinch z Kostaryki, Taj Prawat Nagwajara i legendarny już Kenijczyk Philip Boit . Dyscyplinę tę warto więc oglądać choćby dla takich widoków

PS W ramach bonusu, to czego słusznie domagaliście po tekście o short tracku , czyli jak Australijczyk Steven Bradbury wywalczył złoto w Salt Lake City. Oto jeden z najzabawniej zdobytych medali w historii igrzysk

Andrzej Bazylczuk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.