Olimpijski wąsik kroczy po złoty medal

Od kilku dni zachodzimy w głowę gdzie się podział wąsik Michaela Phelpsa. Teraz już znamy odpowiedź - trafił na górne wargi chorwackich piłkarzy wodnych. I czyni cuda.

Chorwacja wręcz zdominowała pierwsze trzy mecze fazy grupowej wygrywając 11:7 z Włochami, 11:8 z Serbią i rozbijając Niemcy 13:5. W tym momencie jest głównym faworytem do występu w finale, a wszystko dzięki wąsom, które od dwóch miesięcy zapuszczają piłkarze.

Trend zapoczątkowali bramkarze Josip Pavic i Frano Vican, którzy na wąsik zdecydowali się już wcześniej. Pomysł spodobał się kolegom. Decyzję Chorwatów wyjaśnia jeden z nich, Maro Jokovic (w międzyczasie podkręcając niezbyt jeszcze okazały wąsik):

Wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić coś wyjątkowego, co będzie tylko nasze. Zgodziliśmy się, że jesteśmy drużyną, walczymy i umieramy za siebie, więc chcieliśmy zrobić coś innego niż inne zespoły.

Prawdziwą inspiracją dla Chorwatów było jednak wąsisko, które już od 40 lat rośnie pod nosem trenera Ratko Rudica, który tak komentuje postanowienie swoich podopiecznych:

Uważam, że wyglądają bardzo zabawnie. Lubią to i żartują z tego. To świetna sprawa dla atmosfery w drużynie. Powiedzieli sobie, ''ok, mamy spędzić ze sobą najbliższe dwa miesiące i będziemy musieli oglądać codziennie te same twarze, więc zmieńmy w nich coś.''

Przyznaje jednak, że w kwestii wąsów niektórych piłkarzy dzielą lata świetlne od gęstości jego zarostu:

Może powinni je sobie podmalować.

Z Czuba jest na TAK jeśli chodzi o łączenie igrzysk z zarostem górnej wargi. O wąsach pisaliśmy nie raz i nie dwa , a podczas Euro z wielką radością wieściliśmy powrót eurowąsika . Dlatego nawet jeśli ogolony Michael Phelps zgarnie planowane 8 złotych medali, to i tak nie będzie mógł powiedzieć, że pobił rekord Marka Spitza pod każdym względem.