Pjongczang 2018. Stefan Hula: Co mam powiedzieć? Jest po zawodach...

- Co mam powiedzieć - pytał kilka razy Stefan Hula reportera TVP, który próbował z nim rozmawiać po konkursie na skoczni normalnej podczas igrzysk w Pjongczangu. Hula (111 m i 105,5 m) skończył zawody na piątym miejscu, po pierwszej był liderem.

Kamil Stoch był czwarty, a Stefan Hula piąty w konkursie na skoczni normalnej podczas igrzysk w Pjongczangu. - Co mam powiedzieć? Jest po zawodach. W pewnym momencie było wspaniale, teraz jest tylko pięknie. To znaczy aż pięknie, nie będę narzekał - próbował uśmiechać się Hula, który po pierwszej serii był liderem - miał złoto - ale skończył zawody na piątym miejscu. 

- No co mam powiedzieć? Starałem się wykonać wszystko jak najlepiej. Ale to są skoki, nie wszystko zależy od nas. Później pojawiły się punkty odjęte z kosmosu - dodawał Hula, a reporter TVP próbował dopytywać, co sądzi o tych 18 odjętych punktach za wiatr: - Nie mi to oceniać. Mamy to, co mamy. Medal było blisko, ale co zrobić? Piąte miejsce to dla mnie ogromny sukces - przekonywał skoczek.

W sobotę na skoczni w Pjongczangu panowały bardzo złe warunki. Konkurs wielokrotnie był przerywany, pierwsza seria trwała półtorej godziny. Zawodnicy, którzy nie trafili na dobre warunki, lądowali bardzo blisko. Tak było na przykład z Dawidem Kubackim, który w fatalnych warunkach osiągnął tylko 88 m, zajął 35. miejsce i nie awansował do II serii. Maciej Kot po skoku na odległość 99 m powiedział TVP, że sobotni konkurs jest "parodią skoków".

Złoto zdobył Niemiec Andreas Wellinger (104,5 m, 113,5 m), który wyprzedził Norwegów - Johanna Andre Forfanga (106 m, 109,5 m) i Roberta Johanssona (100.5 m, 113,5 m). Czwarte miejsce zajął Stoch (106,5 m, 105,5 m), który po I serii był drugi, tuż za Hulą.

Kolejne olimpijskie zawody na skoczni w Pjongczangu odbędą 17 lutego (sobota). Będzie to konkurs indywidualny na dużej skoczni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.