Wilkowicz z Pjongczangu. Kibice opuszczali trybuny. "Psucie wizerunku skoków"

- Mogę gdybać, mogę się złościć, bo choć piąte miejsce na igrzyskach jest dobre, to ta złość gdzieś w środku jest. Ale co mi to da? Tylko mi zaszkodzi - mówi Stefan Hula po konkursie w którym spadł z pierwszego na piąte miejsce. - Świat się nie kończy - dodaje Kamil Stoch. W drugiej serii kibice opuszczali trybuny. To psucie wizerunku skoków
Kamil Stoch w pierwszej serii. Kamil Stoch w pierwszej serii. Fot. Dmitri Lovetsky / AP Photo

Może to było zbyt piękne, żeby się spełniło. Po pierwszej serii blisko mistrzostwa olimpijskiego był skoczek, który jeszcze nigdy nie stał na podium Pucharu Świata, ale ma już medal mistrzostw świata w lotach. Skoczek, który długo uchodził za takiego, z którego nic nie będzie w poważnych skokach, a jednocześnie tyle szans los mu w karierze zabierał sprzed nosa.

Los Stefana Huli

Zabrał w mistrzostwach świata w Libercu, gdy Stefan Hula świetnie skakał w drużynówce, ale zabrakło lepszych skoków kolegów. W Kuusamo w 2013, gdy prowadził w odwołanej z powodu zbyt silnego wiatru serii. W Zakopanem całkiem niedawno, gdy pierwszy raz w karierze był liderem po pierwszej serii, a w drugiej czołówka miała tak nierówne warunki, że nikt z czołowej trójki po pierwszej serii nie skończył na podium. Hula był wtedy czwarty, podłamany, pocieszał go wianuszek kolegów. I wydawało się, że właśnie w Pjongczangu los mu za to wszystko odda i wyjdzie piękna bajka. O skoczku, który się nigdy z nikim nie pokłócił, który był kolegą z pokoju najpierw Adama  Małysza, a potem Kamila Stocha, ale sam nigdy zwycięstwa nie posmakował.

"Rok temu tu upadłem i powiedziałem: wrócę i będzie już dobrze"

Rok temu upadł podczas konkursu w Pjongczangu, nie awansował do drugiej serii i powiedział wtedy: ja tu wrócę i wtedy już będzie dobrze. - Pracowałem z taką myślą, i przepracowałem lato tak dobrze, że wiedziałem że z tego coś będzie. Tak, spodziewałem się, że mogę być w igrzyskach tak blisko sukcesu - mówił, gdy schodził ze skoczni po tym, jak medal uciekł. -  Byłem pewny, że Stefan ma srebro. Nie wiem jak się te punkty policzyły, bo on nie miał takich warunków. No nic, będziemy analizować, zobaczymy co można zrobić lepiej - mówił Kamil Stoch.

"Stefanowi Kamil mógłby nawet medal oddać"

Gdy trwała druga seria Ewa Stoch, pracująca na igrzyskach dla Eurosportu, powiedziała, że Stefan to taki człowiek, któremu Kami byłby gotów nawet swój medal oddać. Przyjaźnią się od dawna, są skoczkami tego samego klubu, założonego przez Stochów. Wszystko wskazywało na to, że tak jak w Soczi po zwycięstwie Stoch krzyczał:  "Ma się tych dobrych lotników, co Polsko?", tak teraz będą mogli krzyknąć razem, że nawet dwóch lotników. Z tego samego pokoju, z tego samego klubu.

Konkurs skoków. Pjongczang 2018 Konkurs skoków. Pjongczang 2018 Fot. Matthias Schrader / AP Photo

Widzowie wychodzą z trybun

Druga seria była psuciem wizerunku skoków, i z tym chyba nikt polemizować nie będzie. Nawet widzowie zaczęli wychodzić z trybun przed finałem i w pewnym momencie po niemal pustej trybunie zaczęła chodzić ekipa sprzątających, by mieć wcześniej pracę z głowy. Simon Amman wychodził spod kocyka żeby oddać skok częściej niż Jelena Isinbajewa w najlepszych latach. Pjongczang o tej porze roku, z mrozem i przeszywającym suchym wiatrem to pewnie najgorsze na świecie miejsce, żeby przeciągać konkursy. Ale przy wszystkich niesprawiedliwościach tych zawodów trzeba oddać zwycięzcy, że wygrał zasłużenie, skacze tu wspaniale. Co do dalszych miejsc, punkt widzenia będzie zależał od punktu siedzenia. Ale i Hula i Stoch mówili o rozstrzygnięciach z pokorą.

hula
hula FOT. KUBA ATYS

"W drugiej serii nie było bomby, ale nie było też źle"

- Można gdybać na wszystkie sposoby, ale co ja zrobię? Jestem z siebie zadowolony, bo piąte miejsce w igrzyskach jest dobre. Ale wiadomo, że jest też w środku złość. Tylko co mi to da,  że ja się będę teraz złościł? Mogę sobie tylko zaszkodzić. Akceptuję to co się stało, to że było blisko, a nie wyszło. Będziemy walczyć dalej. Czy były błędy w drugim skoku? Pogadam z trenerem i będę wiedział. Nie było takiej bomby jak w pierwszej serii, ale skok był dość dobry. Ja nie marzłem, siedziałem w ciepełku, nie było źle. Na temat punktów nic nie będę mówił, widzieli państwo. Nie czułem , żeby był taki wiatr pod narty - tłumaczył.

Stoch może skakać lepiej

- Każdy z nas oddał skok na dobrym poziomie. Ale ja mogę skakać lepiej, bardziej trafiać w koniec progu. Ale tak już bywa. Jestem rozczarowany, bardzo mi żal, zabrakło mi odrobinkę. Ale  świat się nie kończy, dwa konkursy przed nami. A tego co się stało, nie zmienię - dodawał Stoch. Zna to uczucie, sprzed roku.  Po tak długim czekaniu w Pjongczangu, okazało się, że puszczono Polakom powtórkę z Lahti 2017: świetne skoki przed konkursem na normalnej skoczni, a w konkursie czwarte i piąte miejsce. Wtedy Stoch bardzo mocno to przeżył. Stefan Horngacher opowiadał, że to rozczarowanie i zwątpienie kosztowały Kamila medal również na dużej skoczni. I teraz w Pjongczangu najważniejsze będzie, żeby takich myśli nie dopuścić do siebie. W Lahti po rozczarowującym początku był jeszcze brązowy medal Piotra Żyły i złoto w drużynie. Powtórka, a jeszcze lepiej - poprawka, mile widziana.   


Sport.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA