Iga Świątek jak Zbigniew Boniek. "Bello di notte"! "Urodziłam się po to"

Łukasz Jachimiak
Powiedz jej, że stawka jest największa z możliwych, a Iga Świątek zagra swój najlepszy tenis. Masz to jak w banku, sama Iga mówi przecież, że urodziła się po to, żeby odbierać puchary. Po pokonaniu Jessiki Peguli 6:3, 6:0 w finale w Dosze Polka odebrała już swoje 12. trofeum WTA w karierze.

W drodze do finału turnieju WTA 500 w Dosze Iga Świątek wygrała 6:0, 6:1 z Danielle Collins i również 6:0, 6:1 z Weroniką Kudermietową. Styl, w jakim rozbiła dwie tenisistki ze światowej czołówki, stawiał Igę w roli zdecydowanej faworytki meczu o tytuł.

Zobacz wideo Na co stać Igę Świątek w tym sezonie? "Zawiesiła poprzeczkę bardzo wysoko"

Co prawda Jessica Pegula pokonała Igę Świątek na początku stycznia w Brisbane (w ramach United Cup) i to gładko - 6:2, 6:2 - ale i tak nikt nie dawał jej teraz zbyt dużych szans.

Wszyscy pamiętają, że w 2022 roku Iga była zmorą Jessiki - wygrała z nią wszystkie cztery mecze. Wszyscy wiedzą też, że Świątek rewelacyjnie wypada w finałach, a Pegula - niekoniecznie. Przed finałem w Dosze Polka wygrała aż 11 ze swoich 13 meczów o tytuły WTA, a Amerykanka - tylko dwa z pięciu.

Iga Świątek mogłaby śmiało przejąć dawny pseudonim Zbigniewa Bońka. To zdecydowanie "Bello di notte"! Właśnie tak - pięknością nocy - swoją polską gwiazdę Juventusu nazwał kiedyś prezes tego klubu i zarazem właściciel Fiata, Gianni Agnelli. Jeden z najbogatszych ludzi w Europie był dumny, że ta gwiazda najjaśniej świeciła w najważniejszych, najtrudniejszych, najbardziej prestiżowych meczach. Takich, jakie rozgrywano nie w ciągu dnia, tylko wieczorem, w świetle jupiterów i zarazem w porze najlepszej oglądalności telewizyjnej.

W tenisie takimi meczami są oczywiście finały. "Urodziłam się po to, żeby odbierać puchary" - stwierdziła ze śmiechem Iga Świątek niecały rok temu, po wygraniu turnieju w Miami. To był 2 kwietnia 2022 roku. Wtedy Iga zdobyła swój szósty tytuł WTA w karierze. Teraz wywalczyła już 12. Wówczas miała bilans finałów 6:1, teraz ma już 12:2. A jeśli dodamy finały turniejów niższej rangi ITF (7/7), to mamy w sumie 19 wygranych przez Igę finałów na 21 rozegranych!

Pegula, światowa numer cztery, próbowała wszystkiego, żeby Świątek zatrzymać, ale tempo narzucane przez Polkę wytrzymała tylko przez siedem gemów. Od stanu 4:3 dla Igi zaczął się szybki odjazd faworytki. Po pięciu kolejnych gemach wygranych przez Świątek przy wyniku 6:3, 3:0 dla niej realizator transmisji wyświetlił grafikę, na której przeczytaliśmy, że sztuczna inteligencja daje Idze aż 99 proc. szans na zwycięstwo.

Oczywiście swojego jednego procenta Pegula nie zdołała wykorzystać. Po pewnie wygranym przez Świątek finale i po świetnym w jej wykonaniu całym turnieju w Dosze na 99 procent wiemy jedno - nie ma dziś na świecie tenisistki, która mogłaby się postawić Idze Świątek, gdy Iga Świątek gra na swoje 100 procent. Chociaż tak naprawdę można by się zastanawiać czy to już pełnia możliwości Igi, czy może ona z biegiem sezonu rozpędzi się jeszcze bardziej. Jak przed rokiem. Wtedy właśnie w Dosze zaczęła swoją superserię z 37 wygranymi meczami z rzędu i z sześcioma tytułami wygranym kolejno: w Dosze, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie, Rzymie i Paryżu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA