Świątek wciąż rządzi poza kortem. Królowa memów znów błysnęła refleksem i dowcipem

Iga Świątek - jak sama mówi - już w szkole była królową memów. Ale jeśli obecnie jest ich bohaterką, to nie stanowi obiektu żartów, tylko wywołuje życzliwy uśmiech. Za naturalność, dowcip, dystans i zaangażowanie w sprawy społeczne kibice ją uwielbiają, a dziennikarze i rywalki cenią. I dlatego wszyscy roześmiali się podczas ceremonii dekoracji US Open i gdy w pucharze za triumf w tym turnieju znalazła wreszcie ulubione tiramisu.

Po zwycięstwie Igi Świątek w US Open i wywalczeniu przez nią trzeciego wielkoszlemowego tytułu w karierze przypominamy nasz tekst o liderce światowego rankingu tenisistek, który został opublikowany 15 czerwca 2022 roku.

To naturalne, że sukcesy przynoszą sportowcom rozpoznawalność, ale niekoniecznie muszą im zagwarantować zjednanie sobie kibiców, mediów czy przeciwników. Obecny sezon w kobiecym tenisie zdecydowanie należy do Igi Świątek. 21-latka wygrała 35 meczów z rzędu, triumfowała w sześciu kolejnych turniejach, a w całym sezonie jak na razie zwyciężyła w siedmiu imprezach, w tym w dwóch wielkoszlemowych. Poza sukcesami na korcie może się pochwalić także sympatią środowiska tenisowego. Cieszyła się nią już wcześniej, ale siłą rzeczy popularność wzrosła odkąd zaczęła imponującą serię zwycięstw i została pierwszą rakietą świata. Latem zaliczyła słabszy moment sportowy, ale nie wpłynęło to na jej postrzeganie. A przy okazji zwycięstwa w US Open wydłużyła się lista sytuacji, którymi wzbudziła ową sympatię.

Zobacz wideo Skoczkowie narciarscy "w tenisowej piaskownicy". Kamil Stoch uspokaja Igę Świątek

Królowa memów

Po pierwszych dużych sukcesach raszynianka zapewniała, że nie zmieniła się jako człowiek, a jej słabością nadal jest tiramisu. Opowiadała, jak wyczekuje powrotu do domu po startach, by delektować się włoskim deserem przygotowanym przez siostrę Agatę. Po ubiegłorocznym zwycięstwie w Rzymie cieszyła się, że będzie mogła zjeść go w Italii. Organizacja WTA zamieściła wtedy w sieci filmik, na którym Świątek zagląda z ciekawością do środka otrzymanego tam pucharu, dodając podpis "Kiedy w środku nie ma tiramisu".

W tym sezonie młoda tenisistka regularnie odbiera kolejne trofea i żartobliwie sprawdza, czy wewnątrz nie ma słodkiej zawartości. Nie było jej m.in. na początku czerwca, gdy po raz drugi w karierze wygrała Roland Garros, ale nadrobiła to kilka dni później w domu. Jako pierwsi właściwe wnioski wyciągnęli organizatorzy US Open. Gdy Polka pojawiła się na konferencji prasowej po wygranym finale, to okazało się, że wewnątrz stojącego przed nią na stole pucharu czeka na nią niespodzianka w postaci ulubionego deseru.

Świątek już nieraz pokazała, że jest w niej dużo naturalności. M.in. tymi słowem opisywał ją nieraz Rafael Nadal. 21-latka jest jego wielką fanką, o czym wielokrotnie wspominała. Pierwsze spotkania z legendarnym Hiszpanem wiązały się u niej z połączeniem onieśmielenia i euforii. Kiedyś operator wychwycił, gdy zasiadając na trybunach po jednym z jego efektownych zagrań zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia i podziwu. I choć ma już za sobą kolejne spotkania na żywo z idolem, to przy każdym kolejnym na jej twarzy widać szczery zachwyt na jego widok.

Nie ma chyba osoby, która nie widziałaby zdjęcia zaskoczonej i szczęśliwej raszynianki na widok Roberta Lewandowskiego. Był on wśród publiczności, gdy w czerwcu zwyciężyła we French Open. Tuż po finale pobiegła uściskać członków sztabu szkoleniowego i bliskich. W pewnym momencie dostrzegła, że w pobliżu stoi piłkarz reprezentacji Polski i wówczas zrobiono cieszącą się sporą popularnością fotografię.

Kiedyś Świątek często nie radziła sobie z emocjami na korcie. W tym roku zrobiła pod tym względem postęp, ale poza meczami daleka jest od ukrywania ich, przez co również zyskuje powszechną sympatię. W kwietniu wygrała turniej w Stuttgarcie, w którym tradycyjnie dodatkową nagrodą jest Porsche. Od kilku miesięcy była wówczas posiadaczką prawa jazdy i była bardzo przejęta i skupiona, gdy przyszło jej zjechać luksusowym autem ze specjalnej platformy na kort. Gdy wysiadła, to żartobliwie otarła niewidoczny pot z czoła i pokazała, że mogła zaparkować nieco precyzyjniej.

To właśnie w trakcie tej imprezy w Niemczech wydarzyła się inna zabawna sytuacja z udziałem liderki rankingu WTA. Podczas przerwy w meczu chciała wstrząsnąć butelką z izotonikiem. Okazało się, że ta jest odkręcona, a nieświadoma tego Polka wylała część zawartości. Chyba u każdego uśmiech wywołały jej zaskoczenie i zdezorientowanie, które utrwalił znajdujący się w pobliżu operator. Później mająca do siebie dystans tenisistka przyznała, że już w szkole bywała "królową memów".

Zabawnie było również podczas pojedynku drugiej rundy tegorocznego French Open. Przy okazji zmiany stron Świątek usiadła na krześle, popijała wodę i się koncentrowała. Przerwał jej sędzia stołkowy, który przypomniał, że to nie jest czas na dłuższą przerwę i powinna już wrócić do gry. Zaskoczona zawodniczka o mało nie zakrztusiła się, podrywając się na równe nogi. Rozbawiła tym nie tylko arbitra, ale i widzów oraz komentatorów. I samą siebie także.

Dowcipem błysnęła zaś m.in. podczas ceremonii dekoracji US Open. Za zwycięstwo w nowojorskim turnieju dostała wówczas symboliczny czek na 2,6 mln dolarów, czyli ponad 12 mln złotych. Odbierając go, rzuciła zaś: - Cieszę się, że to nie jest w gotówce.

Rywalki chwalą, dziennikarze słuchają

Z kibicami ma bardzo dobry kontakt - i na żywo, i za pośrednictwem mediów społecznościowych. Kiedy tylko pozwala jej czas, cierpliwie rozdaje autografy i pozuje do zdjęć, w pomeczowych wywiadach docenia ich wsparcie, a w sieci odpowiada na pytania i prosi o polecenie np. seriali do obejrzenia lub książek do przeczytania.

Wśród tenisistów też ze świecą szukać kogoś, kto by na nią narzekał. Kiedyś wywołała zdziwienie i śmiech u Daniiła Miedwiediewa, gdy powiedziała, że jego sposób gry przypomina jej precla. Rosjanin kupił potem takie pieczywo i opublikował zdjęcie z nim, dedykując je Polce. Ma ona bardzo dobry kontakt m.in. z Naomi Osaką. Japonka żartowała z niej m.in. wtedy, gdy przyszła na konferencję prasową w klapkach i twierdziła, że dziwnie na nią wtedy patrzono. Gdy z kolei dziennikarze zapytali Ons Jabeur jak pokonać raszyniankę, a ta akurat zajrzała do sali, to Tunezyjka przekierowała pytanie do niej. Świątek stwierdziła, że pewnie trzeba jej coś dodać do butelki z wodą, wywołując śmiech rywalki.

Pierwsza rakieta świata nazywana jest w mediach jedną z ulubionych zawodniczek w tourze. Jest to zasługa nie tylko jej poczucia humoru i zabawnych wpadek, ale także uprzejmości i autentyczności. Była tenisistka, a obecnie ekspertka telewizyjna Rennae Stubbs przed finałem tegorocznego French Open stwierdziła, że Świątek i Coco Gauff to dwie świetne młode zawodniczki, które jednocześnie są najmilszymi młodymi kobietami, jakie można spotkać.

W meczu o tytuł 18-letnia Amerykanka ugrała wtedy zaledwie cztery gemy i po meczu się rozpłakała. Polka pocieszała ją, podkreślając, że sama w jej wieku czuła się zagubiona w dorosłym tenisie. Gauff z kolei jeszcze przed tym pojedynkiem chwaliła Świątek za to, że jest skromna i nie zmieniły ją sukcesy. Na to samo uwagę zwracały też inne tenisistki, w tym Jabeur i Hiszpanka Paula Badosa.

- To bardzo, bardzo miła dziewczyna i bardzo dobra osoba. Widać to w jej oczach, dostrzec to można w jej aurze - opisywała Greczynka Maria Sakkari.

Przedstawiciele mediów mają ze Świątek szczęście. Jej wypowiedzi są zwykle rozbudowane, przemyślane, unika też powtarzania popularnych w tenisie frazesów. Na tematy trudne nieraz wypowiada się ostrożnie, ale nie ucieka od odpowiedzi. Cierpliwie też reaguje na nieco kuriozalne pytania lub takie, które powtarzają się przez pewien czas po każdym meczu. Najpierw dociekano stale, jak radzi sobie z presją po niespodziewanym wywalczeniu pierwszego tytułu wielkoszlemowego, potem zagadywano o tę związaną z fotelem liderki listy WTA, a następnie o serię wygranych meczów i dominację. Mimo to za każdym razem starała się dodać coś nowego.

Zainteresowania ma niby dość standardowe - książki i muzyka. Chyba jednak nikt z tenisistów ze światowej czołówki nie jest tak często pytany na konferencjach prasowych o to, co ostatnio czyta i czyich piosenek obecnie słucha. A Świątek wyróżnia się wśród rówieśniczek gustem w obu aspektach. AC/DC, Pink Floyd, Guns N' Roses czy Led Zeppelin - utwory tych zespołów nieraz towarzyszą jej podczas turniejów. Uwielbia rocka, ale nie ogranicza się tylko do tego gatunku. Ta sama zasada obowiązuje przy lekturze - "Przeminęło z wiatrem", biografia Baracka Obamy, "Nigdy" Kena Folletta, kryminały Agathy Christie. Polka jest prawdziwym molem książkowym i lubi na ten temat rozmawiać.

Zainteresowanie wykorzystane w szczytnym celu. Przełamywanie tabu

Jej oryginalność daje też o sobie znać, gdy jako zwyciężczyni meczu tradycyjnie ma złożyć podpis na obiektywie kamery. W czerwcu w Paryżu nawiązała m.in. do finału piłkarskiej Ligi Mistrzów i swoich urodzin. W tym drugim przypadku zaliczyła zabawną wpadkę, bo początkowo napisała, że skończyła 22 lata, postarzając się o rok. W poprzednim sezonie podczas Australian Open z kolei namyślała się chwilę, po czym zostawiła notkę: "Nie wiem, co napisać".

Bardzo dobrze odnajduje się również podczas wywiadów pomeczowych i przemówień po finałach, jak na razie przeważnie wygranych. Nieraz rozbawia swoimi słowami, ale potrafi też wykorzystać zainteresowanie własną osobą, by odnieść się do spraw wykraczających poza tenis i ważniejszych niż sport. Dużo miejsca poświęca apelom o dbanie o zdrowie psychiczne, ostatnio zaś przede wszystkim solidaryzowała się z Ukrainą i przypominała, że w tym kraju wciąż toczy się wojna. Podczas startów do czapki zaś ma wciąż stale przypiętą wstążkę w barwach ukraińskiej flagi. Zorganizowała też dwie imprezy charytatywne, z których dochód przeznaczono na wsparcie osób poszkodowanych w wyniku tej wojny. Jedna odbyła się w Krakowie z udziałem m.in. Agnieszki Radwańskiej, a druga w Nowym Jorku, tuż przed rozpoczęciem US Open. W tej drugiej raszynianka zagrała miksta z uwielbianym przez nią Nadalem.

Mimo młodego wieku nie unika szczerych odpowiedzi na trudne zagadnienia dotyczące jej samej i przełamuje przy tym pewne tabu w profesjonalnym sporcie. Poza kwestią zdrowia psychicznego, na temat którego wypowiada się ostatnio coraz więcej tenisistów, poruszyła też kwestię wpływu zespołu napięcia przedmiesiączkowego na grę i zachowanie. Miało to związek z jej występem w poprzednim sezonie w WTA Finals - w trakcie pierwszego pojedynku reagowała bardzo emocjonalnie, a przed piłką meczową dla Sakkari się rozpłakała. 

- Nie chcę wymyślać wymówek. Trudno o tym mówić, bo wiem, że w sporcie nie zdarza się to często. Ale PMS naprawdę uderzył mnie tego dnia. Mówię to każdej młodej dziewczynie, która nie wie, co się dzieje. Nie martw się, to normalne - podkreśliła wtedy.

Świątek nie kryje, że generalnie jest bardzo emocjonalną osobą. Potrafi jednak też podejść do tego z dystansem. Po awansie do czerwcowego finału Roland Garros dziennikarz spytał, co oznacza dla niej imponująca seria zwycięstw. 

- Na pewno płakałam mniej, bo nie przegrywałam meczów - stwierdziła z uśmiechem.

Więcej o: