Kamil Stoch: Trochę tak.
- Nie, tak sobie pomyślałem… Czekajcie, była taka piosenka „Kto chodzi bokiem”, prawda? [prawdopodobnie chodzi o piosenkę „Raz po raz” zespołu Perfect]. Nie no, trochę skok spóźniłem, brakowało mi prędkości w końcówce i dlatego mnie przekrzywiło.
- Tak. I tak, i nie. Cieszyłem się bardzo, że tu jestem, że jest tylu polskich kibiców. A z drugiej strony trochę się męczyłem, trochę te skoki nie szły tak jak bym chciał, ale z drugiej strony też nie mam powodu do obaw, bo nie jest to dalekie od dobrego.
- Trafianie w próg.
- Nie ma problemu z pozycją dojazdową, problem jest z trafianiem w próg.
- Odbicie pół metra za progiem nie przeszkadza w niczym, ale dwa metry już tak.
- Spodziewam się tutaj świetnej atmosfery, wsparcia kibiców, którzy dają nam zawsze mnóstwo energii. I nastawiam się na dobre skakanie, dobrą, solidną pracę. Z mojej strony będzie pełne skupienie na tym, co mam zrobić.
- Musieliście mi to przypominać? Ha, ha. Trochę pamiętam, aczkolwiek wiem, że dużo się zmieniłem od tamtej pory. Jestem innym zawodnikiem i trochę innym człowiekiem. Mam nadzieję, że wszystko idzie w lepszą stronę. Nie zmieniło się jedno – skoki to ciągle mój ulubiony sport i ulubiona praca. Łączę przyjemnie z pożytecznym. Czerpię z tego korzyści, ale też na każdym treningu daję z siebie wszystko. A sam moment lotu to dla mnie ogromna frajda.
- Pewnie, że tak. Bez muzyki, bez całej oprawy jest inaczej, ale w pełni rozumiemy powagę sytuacji i ją akceptujemy.