• Link został skopiowany

Barcelona może świętować. Sensacja w meczu Realu!

Sensacja w Sewilli! Gdy Real Madryt objął prowadzenie w 10. minucie rywalizacji z Realem Betis, chyba nikt się nie spodziewał, że to będzie koniec dobrej gry "Królewskich" w tym spotkaniu. A tak faktycznie było i po bramkach Johnny'ego Cardoso oraz Isco z rzutu karnego to Betis w pełni zasłużenie zwyciężył 2:1.
Real Betis - Real Madryt
screen / GOL TV

Po trzech zwycięstwach z rzędu w trzech różnych rozgrywkach Real Madryt, by nie tracić kontaktu z prowadzącą w tabeli La Liga FC Barceloną wybrał się do Sewilli, na gorące Estadio Benito Villamarin, by zmierzyć się z Realem Betis. "Królewscy" byli rzecz jasna zdecydowanym faworytem tej konfrontacji, ale Betis już nie raz udowadniał, że na własnym terenie potrafi być bardzo groźny dla gigantów - w tym sezonie pokonał już Atletico oraz zremisował z Barceloną. 

Zobacz wideo

Katastrofa Realu Madryt w Sewilli. Kapitalne wieści dla FC Barcelony

Mimo że Real musiał sobie radzić w Sewilli bez Militao, Ceballosa, Valverde czy zawieszonego za czerwoną kartkę Bellinghama, początek spotkania kompletnie nie zapowiadał większych kłopotów dla drużyny Carlo Ancelottiego. Co więcej, już w 10. minucie "Królewscy" objęli prowadzenie po fantastycznej akcji zespołowej - po podaniu Kyliana Mbappe w pole karne Ferland Mendy wyłożył piłkę Brahimowi Diazowi, by ten skierował ją do pustej bramki.

Utrata bramki jakby jednak zniosła presję z zespołu gospodarzy i mecz z biegiem minut stawał się tylko ciekawszy. Sygnał do ataku niecelnym uderzeniem z dystansu dał doświadczony Ricardo Rodriguez. Kilka minut później obok bramki uderzał po rzucie wolnym Marc Bartra, były obrońca Barcelony.

W 34. minucie dobra gra Betisu dała mu również wyrównanie po rzucie rożnym. Centrę byłego piłkarza Realu Isco zamienił na gola strzałem głową Johnny Cardoso. Thibaut Courtois miał piłkę na rękach, jednak nie był w stanie jej skutecznie odbić i na Benito Villamarin było 1:1.

Na koniec pierwszej połowy, w której Realu po zdobyciu gola już jakby nie było, ponad poprzeczką uderzył Antony, a następnie po rzucie rożnym ponownie bliski szczęścia był Cardoso, ale tym razem jego strzał fantastycznie obronił Courtois, dzięki czemu na przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku remisowym.

Po zmianie stron obraz tego meczu się jednak nie zmienił. Pierwszą sytuację jednak stworzył sobie Real, gdy po akcji Viniciusa Juniora zablokowany w szesnastce został Brahim Diaz. Jednak w 53. minucie pod drugą bramką fantastycznie spisał się Jesus Rodriguez, który wywalczył rzut karny w pojedynku z Antonio Ruedigerem, a że z jedenastu metrów nie pomylił się Isco, Betis objął prowadzenie 2:1.

Gospodarze wcale nie zamierzali się cofać. Z rzutu wolnego nad poprzeczką uderzył Ricardo Rodriguez. W 65. minucie ten sam piłkarz dostał doskonałe podanie w pole karne, po czym został przewrócony przez Aureliena Tchouameniego, ale sędzia Alejandro Hernandez Hernandez tym razem nie wskazał na wapno. Dwie minuty później wspaniałej sytuacji nie wykorzystał Cucho Hernandez, uderzając płaski z pięciu metrów obok bramki "Królewskich".

Real nie istniał do tego stopnia, że Carlo Ancelotti zdecydował się na drastyczną decyzję, jakim było zdjęcie z boiska Kyliana Mbappe, by wprowadzić na nie młodziutkiego Endricka. I nastoletni Brazylijczyk szybko próbował szczęścia bombą z kilkunastu metrów, ale nie trafił w bramkę. Celniej uderzył Vinicius Junior z dystansu kilka minut później, jednak taki strzał też nie mógł sprawić problemów bramkarzowi Adrianowi. 

Koniec końców, Real Betis sensacyjnie, ale w pełni zasłużenie pokonał na własnym stadionie Real Madryt 2:1. Dzięki temu gospodarze awansowali na siódme miejsce w tabeli La Liga, podczas gdy Real nie awansował przynajmniej na dobę na pozycję lidera. Grające po "Królewskich" Atletico Madryt staje przed szansą przeskoczenia zespołu Carlo Ancelottiego, a prowadząca Barcelona na odskoczenie Realowi na trzy punkty.

Więcej o: