Technologia półautomatycznego spalonego – tak nazywa się mechanizm, który zareagował w 13. minucie niedzielnego meczu Realu Sociedad z FC Barceloną. Robert Lewandowski strzelił gola, a sędzia, który bramkę najpierw uznał, orzekł, że Polak był jednak na spalonym. To znaczy orzekł nie on, a technologia półautomatycznego spalonego.
W mediach społecznościowych wybuchła natychmiastowa burza. Nie chodziło już nawet o to, że sędzia nie uznał bramki, a o linię, jaką wyrysowała sztuczna inteligencja, aby udowodnić słuszność swojej decyzji. Według symulacji o spalonym zdecydował czubek buta Lewandowskiego, który był wysunięty przed obrońcę. Kibice Barcelony zaczęli udowadniać, że to nie mógł być but Lewandowskiego, bo wtedy Polak musiałby nosić rozmiar 60, albo mieć ciżmy z długim czubem. Obrońcy decyzji, która odebrała gola Barcelonie, stwierdzili, że spalony był, bo technologia nie może się mylić.
Ci pierwsi pokazywali takie obrazki:
A ci drudzy, takie:
I wydawałoby się, że wszystko pozostanie kwestią wiary jednych i drugich, dopóki nie wypowiedział się o całej sytuacji szef sędziów VAR w lidze hiszpańskiej, Carlos Clos Gomez. Powiedział on dziennikowi "Marca": - Technologia pojawiła się, aby pomóc sędziom. Czasami wiele krytyki wynika z niewiedzy. Ten system działa z 10 dodatkowymi kamerami, które nie są widoczne w transmisji telewizyjnej. Jest 29 punktów śledzenia każdego zawodnika na boisku - a jednym z nich jest czubek jego palca u nogi. W tej sytuacji z Lewandowskim odbyło się wszystko normalnie, technologia to oceniła, VAR poinformował sędziego, a ten ostatecznie zmienił swoją pierwotną decyzję o uznaniu gola. To standardowy proces w tej sytuacji, nie wydarzyło się nic nowego ani szczególnego.
Były sędzia międzynarodowy Eduardo Iturralde Gonzalez, jeszcze wzmocnił ten przekaz. - To są sytuacje, w których nie ma czynnika ludzkiego. Jeżeli system z półautomatycznym spalonym pokazał, że był spalony, to nie ma debaty. Kadr został zrobiony przez maszynę, a nie człowieka. Kadr nie jest w momencie wyjścia do piłki, ale w momencie pierwszego kontaktu z piłką podającego. Ludzie publikują zdjęcie z tej kamery, gdzie but Aguerda miał być z przodu. Ale to pułapka.
Wydawałoby się, że Roma locuta, causa finita. Można by było powiedzieć: Barcelona się ośmieszyła. Trener Hansi Flick strzępi język, że "sędzia podjął złą decyzję", a nie ma pojęcia, iż wszystko załatwiła technologia półautomatycznego spalonego.
Na czym ona polega, można przeczytać np. na stronach FIFA Międzynarodowe Federacja Piłki Nożnej: "Technologia wykorzystuje 12 dedykowanych kamer śledzących zamontowanych pod dachem stadionu, aby śledzić piłkę i do 29 punktów danych każdego indywidualnego gracza, 50 razy na sekundę, obliczając jego dokładną pozycję na boisku. 29 zebranych punktów danych obejmuje wszystkie kończyny i części ciała, które są istotne przy podejmowaniu decyzji o spalonym".
Tak wygląda te 29 różnych punktów gracza w teorii:
System nazywa się półautomatycznym, bo swoją "decyzję" o spalonym przekazuje do wozu VAR, a tam dopiero następuje właściwe orzeczenie: czy arbiter ma gwizdać, czy nie.
Wszystko pięknie, ale jednak przykład z boiska w San Sebastian pokazał, że ta sztuczna inteligencja to taka spostrzegawcza wcale nie jest. Nawet gorzej: to pic na wodę fotomontaż. I nie chodzi o czubek buta Lewandowskiego. Fan Barcelony, który prowadzi na portalu X profil o nazwie Futbol Xperience, zwrócił uwagę na drobny, ale jakże ważny szczegół. Otóż ta śledząca tak dokładnie wszystkie kończyny graczy technologia, nie wie, czyja ręka jest czyja. Na zamieszczonym poniżej screenie z wyrysowaną linią VAR ręka, która należy do Lewandowskiego jest przedstawiona jako ręka obrońcy Nayefa Aguerda.
W ten sposób cała misterna narracja o nieomylnej technologii wali się jak domek z kart. Skoro ten tak dokładny system, który śledzi każdą kończynę gracza, nie wie, która ręka jest czyja, to istnieją uzasadnione wątpliwości, czy wie, która stopa jest czyja.
Oczywiście, to nie znaczy, że Lewandowski na pewno zdobył prawidłowego gola. To nadal pozostaje kwestią wiary. To tylko dowód, że w Hiszpanii przedwcześnie uznano technologię półautomatycznego spalonego za nieomylną. I jeśli chcemy dalej jej używać w piłce nożnej, to wymaga ona jednak korekty.