Real Madryt po niespodziewanej porażce z Villarrealem udał się na mecz z Cadiz i długo pachniało kolejną stratą punktów. Mistrzowie Hiszpanii przemogli się w końcówce i zdobyli dwie bramki, dające upragnione zwycięstwo 2:0. Dzięki niemu tracą już tylko 10 punktów do liderującej FC Barcelony i wciąż są w walce o obronę tytułu.
Mecz lepiej rozpoczęli piłkarze Cadizu. Już na samym początku spotkania mieli wyborną okazję, by sensacyjnie prowadzić. Gospodarze rozegrali szybko, składną akcję. Ruben Sobrino odegrał do skrzydła do Alfonso Espino, a ten wpadł w pole karne i przy spóźnionej interwencji obrońców zdołał oddać mocny strzał z ostrego kąta. Defensywę Realu uratował słupek.
Potem goście z Madrytu przejęli pełną kontrolę. To oni kreowali kolejne sytuacje, ale w bramce dwoił się i troił David Gil. Obronił strzały Marco Asensio, Karima Benzemy oraz Rodrygo. Benzema miał jeszcze jedną znakomitą okazję, ale trafił w poprzeczkę. Pod koniec pierwszej połowy Gil znów był bohaterem, zatrzymując uderzenie Daniego Ceballosa.
Po zmianie stron golkiper Cadizu kontynuował swoje show. Fantastyczne długie podanie w pole karne posłał Eder Militao, piłkę przejął Rodrygo, wymanewrował obrońców, ale w ostatniej chwili piłkę nogami wybił Gil. W odpowiedzi Cadiz szukał prostych środków. Potężny strzał z dystansu Rubena Alcaraza w środek bramki wypiąstkował Courtois.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Po chwili Real zmarnował dwie stuprocentowe sytuacje. Najpierw Valverde zagrał wzdłuż bramki po ziemi do Rodrygo, ale naciskany przez Faliego i wychodzącego z bramki Gila Brazylijczyk chybił z bliskiej odległości. Za moment z podobnego dystansu spudłował Valverde, który dostał sprytne podanie po szybko rozegranym rzucie rożnym.
W końcu strzelecka niemoc Realu dobiegła końca. David Gil po siedmiu obronionych strzałach w końcu skapitulował. Mocnym, precyzyjnym uderzeniem z dystansu w sam dolny róg pokonał go Nacho Fernandez.
Cztery minuty później piłkarze Carlo Ancelottiego dobili rywala. Federico Valverde zgrał do Marco Asensio, ten wpadł w szesnastkę i ze skraju pola karnego zmieścił piłkę tuż przy słupku.
Piłkarze Realu stworzyli sobie jeszcze kilka dogodnych sytuacji. Najlepszą zmarnował Asensio. Jego strzał w dolny róg znów pięknie wybronił Gil. Bramki już jednak nie padły i mecz zakończył się wynikiem 2:0. Dzięki temu gracze ze stolicy Hiszpanii odrobili część strat do prowadzącej FC Barcelony. Tracą do niej już tylko 10 punktów. Katalończycy będą mogli odpowiedzieć już w niedzielę. Zagrają wtedy z Getafe. Początek o godz.16:15.