Wówczas transfer do Barcelony nie wypalił, ale niedługo później Bartosz Salamon został piłkarzem Milanu. I choć nie rozegrał w Mediolanie choćby minuty - do tego jeszcze wrócimy - to na Włochy był skazany niemal od początku.
Salamon wyróżniał się już jako nastolatek. Był uznawany za jeden z największych talentów w akademii Lecha Poznań. W Kolejorzu też nie zdążył zadebiutować, bo podczas zgrupowania kadry U-16 w Portugalii zwrócili na niego uwagę skauci z Serie A. Na stole była oferta od Juventusu i Brescii. Większe wrażenie, rzecz jasna, zrobiła na nastolatku propozycja ze Starej Damy. Tam jednak o przebicie się byłoby wyjątkowo trudno, a Brescia obiecała szybki debiut. Słowa dotrzymała. Salamon przeprowadził się do Włoch latem 2006 r., a dwa lata później występował już w Serie B. W dniu debiutu miał 17 lat i cztery dni. Nie odebrał jeszcze dowodu osobistego, a już biegał u boku Alessio Tacchinardiego, zwycięzcy Ligi Mistrzów, który rozegrał ponad 400 meczów w Juventusie.
Dzisiaj występ polskiego piłkarza w Serie B już na nikim nie robi takiego wrażenia, ale 15 lat temu? To było coś wyjątkowego. Polaków w składach włoskich drużyn można było policzyć na palcach jednej ręki - Kamil Kosowski, Błażej Augustyn, Adam Kokoszka, Michał Miśkiewicz... Żaden z nich nie pełnił jednak kluczowej roli w zespole, raczej marginalne. A Salamonowi wróżono wielką karierę.
W 2010 r. Brescia wywalczyła upragniony awans do Serie A, ale władze uznały, że Polak musi okrzepnąć i posłały go do trzecioligowej Foggi, gdzie wykładowcą był kultowy czeski trener Zdenek Zeman. Tam także spotkał kilku ciekawych piłkarzy, m.in. Lorenzo Insigne, dziś kapitana Napoli.
Po roku wrócił do Brescii. To wówczas odezwać się miała Barcelona. I nie był to wymysł włoskich mediów.
Kataloński "Sport" pisał o 20-letnim Polaku, który wpadł w oko trenerowi Barcelony. Tak, tej Barcelony Pepa Guardioli. Hiszpanowi, który wszak kończył europejską karierę w Brescii, Salamon stylem gry przypominał Sergio Busquetsa. Trudno wówczas o lepszą rekomendację.
Wysoki, mierzący 191 cm, Salamon był traktowany jako środkowy pomocnik, a nie stoper. Polak często był ustawiany tuż przed linią obrony. Miał wspomagać defensywę, a zarazem być pierwszym, który kreuje akcję. Salamon nigdy nie był specjalnie wybieganym piłkarzem, w ruchach jest raczej oszczędny. Imponuje boiskową inteligencją, mądrym ustawianiem się i czytaniem gry, a nie nieustannym wywieraniem presji na przeciwniku. Dlatego, gdy został przesunięty do obrony, uchodził za stopera, który dobrze rozgrywa i lubi podać z głębi pola.
W Brescii Polak zaliczył 65 meczów, strzelił pięć goli, zaliczył trzy asysty, zobaczył 13 żółtych kartek. Latem 2013 r. jego agent Mino Raiola - ten sam, który reprezentuje Paula Pogbę i Zlatana Ibrahimovicia - załatwił mu angaż w Milanie. Jak doszło do tego, że jeden z najsłynniejszych menedżerów w świecie futbolu wziął Polaka pod swoje skrzydła, nie wiadomo, do dziś unosi się nad tym aura tajemniczości. Faktem jest jednak, że Rossoneri zapłacili za Polaka 3,5 miliona euro. Dla 22-latka Mediolan był posmakiem wielkiego świata. Podpisanie kontraktu w siedzibie Milanu, siedmiokrotnego triumfatora Pucharu Europy, uścisk dłoni z Adriano Galllianim, prawą ręką Silvio Berlusconiego, sesja fotograficzna w ubraniach Dolce i Gabana, czyli firmą, która współpracuje z Milanem... Gorzej było jednak na boisku. A raczej nie było niemal w ogóle.
Choć to był już schyłek wielkiego Milanu, to Salamon nie umiał przekonać do siebie trenera Massimiliano Allegriego. Polak nie potrafił wygryźć ze składu ani żadnego ze stoperów - Cristiana Zapaty, Philippe'a Mexesa czy Mario Yepesa - ani żadnego z pomocników. W drugiej linii grali wówczas m.in. doświadczony Massimo Ambrosini, wybiegany Suley Muntari czy kreatywny Ricardo Montolivo.
Zero. Tyle minut Salamon rozegrał w barwach Milanu. Choć po roku Polak wyjechał z Mediolanu, to wpis w CV zachowa imponujący. A do tego wspomnienia. W książce "W krainie piłkarskich bogów. O Polakach w Serie A", autorstwa Dominika Guziaka i Piotra Dumanowskiego, opowiadał, jak lokalni policjanci chcieli mu wlepić mandat za zbyt szybką jazdę, ale gdy zobaczyli nazwisko w dowodzie, serdecznie go pozdrowili i kazali jechać dalej, bo sami byli wiernymi fanami klubu z San Siro.
Salamon po roku wyjechał z Mediolanu, do Sampdorii. Potem już poszło - Pescara, Cagliari, SPAL, Frosinone. Taka robota. Dziś chcą cię tu, jutro tam.
Na boiskach Serie B zaliczył 139 meczów, a w najwyższej klasie rozgrywkowej 66. Grał, trenował i mierzył się z wieloma światowej klasy zawodnikami - z Ronaldo i Ibrahimoviciem na czele. Uczyli go futbolu uznani fachowcy. Oprócz Allegriego i Zemana, miał styczność z Sinisą Mihajloviciem, Walterem Zengą czy Leonardo Sempilicim.
Obecnie w Serie A jest 10 Polaków, pierwszym z nich był Kamil Glik, który debiutował w 2011 r., ale w tym czasie był też w Monaco. Dlatego kibice Kolejorza powinni być podekscytowani sprowadzeniem Salamona. Do tej pory, gdy piłkarz opuszczał jedną z topowych lig i wracał do Polski, to albo wymęczony kontuzjami, jak Jakub Błaszczykowski, albo z czterdziestką na karku, jak Artur Boruc.
Salamon ma dopiero 29 lat. Dopiero, skoro mówimy o obrońcy. Tym bardziej że Salamon - jak twierdzą Dumanowski i Guziak - jest już bardziej Włochem, niż Polakiem, więc kilka lat na wysokim poziomie powinien jeszcze pograć. Komentatorzy Eleven mieli na myśli oczywiście słynną włoską długowieczność.
Na razie zdążył zadebiutować w sparingu. Poznaniacy wygrali z tureckim zespołem Bandirmasporem 1:0, a bramkę zdobył właśnie Salamon. W ekstraklasie włoski Polak może zadebiutować już 30 stycznia w starciu z Górnikiem Zabrze. Lech bardzo na niego liczy, bo w dotychczasowych 14 meczach zdobył zalewie 17 punktów i stracił aż 22 gole, przez co zajmuje dopiero 9. miejsce. Transfer Salamona - jak na polskie realia hitowy, o czym też świadczyło letnie zainteresowanie ze strony Legii - powinien poprawić nieco sytuację.
- Kiedy we Włoszech zmieniałem kluby, na początku zawsze potrzebowałem trochę czasu, żeby oswoić się z nowym miejscem, a tutaj od samego początku czuję się w pełni swobodnie, zupełnie jak u siebie w domu - oświadczył Salamon.
Ale to nie czas na piękne słowa. Salamon musi udowodnić, że zasługuje na miano najciekawszego zimowego transferu w ekstraklasie.