10 strzałów w światło bramki, 10 obronionych przez Wojciecha Szczęsnego. Bramkarz Juventusu był bohaterem piątkowego meczu z Niemcami (1:0). Tak jak w październiku 2014 roku za czasów Adama Nawałki, tak teraz w czerwcu znowu nie dał się pokonać. - Tak, broniłem, ale nie były to jakieś szczególnie trudne interwencje. No, może poza jedną - bagatelizował Szczęsny po piątkowym meczu.
Szczęsny w meczu z Niemcami najwięcej pracy miał po przerwie, szczególnie w końcówce spotkania. - No, działo się trochę - uśmiechnął się pod nosem. Po czym dodał: - W drugiej połowie graliśmy bardzo głęboko, Niemcy zepchnęli nas do defensywy. Ale to naturalne, jeśli grasz z takim zespołem i prowadzisz 1:0. Teraz przed nami inny mecz, bo gramy z Mołdawią. Nic nie ujmując, ale będzie to rywal trochę innej klasy.
Szczęsny po meczu z Niemcami zapytany został także o to, czy to był jego najlepszy mecz. - Męczy mnie już to pytanie. Od pół roku mnie pytacie, czy to właśnie był mój najlepszy mecz. Trzeba zacząć się przyzwyczajać, że może nie jestem aż tak słaby, jak myślicie - odpowiedział Szczęsny w swoim stylu.
Piątkowe spotkanie z Niemcami było szczególne przede wszystkim dla Jakuba Błaszczykowskiego, który po 17 latach i 109. występach pożegnał się z grą w reprezentacji. - W szatni wyglądał na trochę zestresowanego - przyznał Szczęsny.
I dalej chwalił Błaszczykowskiego: - Nie tylko był wielkim piłkarzem, ale też zawsze był wielkim człowiekiem. Powinien być wzorem i inspiracją dla wszystkich młodych, którzy teraz zaczynają swoją przygodę z reprezentacją. Bo to najlepszy wzór, że ciężką pracą można dorobić się status legendy - zakończył Szczęsny.
Teraz przed kadrą Fernando Santosa mecz eliminacyjny do przyszłorocznego Euro. W Kiszyniowie, gdzie reprezentacja Polski zmierzy się z Mołdawią. Początek spotkania we wtorek o 20.45.