Polska - Urugwaj 0-0. Coś za coś

Taktyczny eksperyment Adama Nawałki wypalił w meczu z Urugwajem połowicznie. Widać było dobre dopracowanie schematów poruszania się trzyosobowej defensywy. Z przodu sytuacja wyglądała już jednak mniej różowo, nie tylko przez brak Lewandowskiego.

Płynność z tyłu

Adamowi Nawałce należą się słowa uznania za to, że w nowym ustawieniu Polacy nie wyglądali, jakby wdrażali je po raz pierwszy. Przesuwanie się formacji za piłką było płynne, a przy wyprowadzaniu (rzadkich jednak) ataków pozycyjnych skrajni obrońcy zapewniali odpowiednią szerokość, zaś wahadłowi przesuwali się wyżej, dostarczając głębi do rozegrania. W ten sposób Polacy dość sprawnie ogrywali niezbyt liczny i intensywny pressing gości, przenosząc się w okolice środka pola. Tam dobrze ustawiali się Góralski i Krychowiak. Nie znajdowali się zbyt blisko względem siebie, przez co gdy jeden z nich otrzymał piłkę, drugi mógł natychmiast zapewnić dalszą opcję rozegrania. Aż tego etapu rozgrywania akcji trudno było mieć uwagi do naszych reprezentantów.

Niedostatki z przodu

Schody zaczynały się jednak wyżej. Urugwaj nie rzucił się do szalonego pressingu, ustawiał się w średnim bloku i tam mocno zagęszczał pole gry. Polacy rzadko byli w stanie tworzyć tam przewagę. Zwłaszcza w pierwszej połowie nasi wahadłowi interpretowali swoją rolę defensywnie, niechętnie zapewniając szerokość wysoko na połowie rywali. W efekcie trójka naszych atakujących często była zostawiana sama sobie. Dodatkowo operowali oni stosunkowo blisko siebie, co skądinąd byłoby słusznym posunięciem, gdyby nie to, że nie mieli wsparcia w bocznych sektorach. Z biegiem czasu, gdy wahadłowi podłączali się pod akcję chętniej, nasze ataki zaczęły wyglądać nieco sprawniej. Nim to jednak nastąpiło, rywale nie mieli większych problemów z zamykaniem Polaków na małej przestrzeni. Było to jednak starcie, kiedy oglądaliśmy Polaków w bardzo defensywnym zestawieniu personalnym. Na flankach operowali dwaj nominalni boczni obrońcy. Wartą do rozważenia alternatywą staje się tym samym spróbowanie na przynajmniej jednym z wahadeł skrzydłowego.

Siła w kontrach

Wszystkie te powyższe czynniki złożyły się na to, że mimo zmiany systemu nadal najlepiej wyglądaliśmy szukając kontrataków. O ile taki sposób gry pod kontry wydaje się stworzony, wymaga to kilku usprawnień. Po pierwsze przy dwóch raczej defensywnych pomocnikach brakowało nam opcji rozegrania krótszymi podaniami. Krychowiak i Góralski schodzili dość głęboko, co wymuszało bardziej bezpośrednie wyprowadzanie akcji. Urugwajczycy jednak dość dobrze się przed takimi akcjami zabezpieczali, zapewniając sobie liczebną przewagę z tyłu. Nastawienie obu drużyn było w tym spotkaniu mocno ostrożne, co zresztą przełożyło się na niedużą liczbę szans. I Polakom i Urugwajczykom brakowało jakości, by przebić się przez stabilne i liczne defensywy rywali.


Mniej dziur

Właśnie ta liczność defensywy przełożyła się na większą stabilność w naszych tyłach. Przy ciągłych problemach z nadaktywnością defensorów i opuszczaniem przez nich linii, dodatkowy zawodnik w formacji obronnej skutecznie łatał powstałe w ten sposób dziury. Mimo, że personalnie nie najmocniejsza, nasza defensywa sprawiała dość solidne wrażenie. Jach i Cionek mimo kilku błędów byli aktywni, mając świadomość, że w roli ostatniej instancji i tak będzie jeszcze operować Glik. Takie ustawienie defensora Monaco pozwoliło też nieco wyeliminować jego największy problem, czyli wychodzenie w celu interwencji spoza linii bez liczenia się z konsekwencjami. Nadal jednak nie można zapominać, że za stabilność w tyłach płaciliśmy mniejszym polem manewru z tyłu, co zresztą odzwierciedla mało charakterystyczny dla kadry bezbramkowy rezultat.

Potrzebny manewr

Z punktu widzenia rozwoju stylu gry naszej kadry, szukanie alternatywnych rozwiązań staje się niezbędne. System zaproponowany przez Adama Nawałkę ma ten niezaprzeczalny plus, że w razie konieczności można błyskawicznie powrócić do podstawowych dla Polaków ustawień, zastępując jednego z obrońców zawodnikiem ofensywnym. To rozsądna opcja w starciu z silniejszymi rywalami, zapewniająca większą stabilność z tyłu, a przy tym mimo wszystko umożliwiająca rozprowadzenie szybkiej kontry. Z uwagi jednak na ograniczone siły pozostawione bliżej bramki rywala, mimo wszystko do powodzenia takich akcji konieczne będzie więcej jakości z przodu. Czytaj: Lewandowski albo chociaż Milik.

Więcej o:
Copyright © Agora SA