Game over

Japończycy chcą zorganizować igrzyska olimpijskie dla robotów. Nie ma już takiej potrzeby. O wiele bardziej przydałyby się igrzyska dla ludzi.

Człowiek wchodzi do fabryki i widzi plątaninę rur i metalowych kabli. Wśród nich walają się zdjęcia sportowców. Bierze jeden z prętów i wkłada sobie w udo. Obcy element przyjmuje się. Człowiek transformuje w bezduszne, pokryte metalem, mechaniczne monstrum.

Tak zaczyna się film "Tetsuo - człowiek z żelaza" - przerażający obraz dehumanizacji będącej efektem dążenia do doskonałości. Dehumanizacji, której przykładów mamy coraz więcej w sporcie.

Bo czy sport jeszcze jest dla ludzi, czy już tylko dla robotów?

Czy przypadkiem świat sportu nie odzwierciedla tego, jak wszyscy gubimy się w dążeniu do bycia idealnymi? Sportowcy nie wytrzymują takiej presji. Jak Lance Armstrong dla chwili sławy oszukują i ryzykują życie, jak Natalia Charłos (która omal nie utonęła na zawodach pływackich) przeceniają swoje możliwości. Wpadają w nałogi, depresje, umierają z wysiłku na boisku.

Trudno być maszyną, gdy się przyszło na świat jako człowiek

W drugiej połowie osiemnastego wieku furorę zrobił Mechaniczny Turek . Genialna maszyna stworzona przez Wolfganga von Kempelena, która niemal z każdym potrafiła wygrać w szachy. Ograła Benjamina Franklina i Napoleona Bonaparte. Zachwytów nad robotem-sportowcem nie było końca. Ale to była tylko mistyfikacja. W rzeczywistości maszyną sterował ukryty w jej wnętrzu człowiek szachista.

A dziś mamy odwrotną sytuację.

Widzimy ludzi sportowców, ale mamy wątpliwości, co mają w środku

Czy ich organizmy nie są modyfikowane np. niedozwolonymi - nomen omen - środkami? Czy kości są kośćmi, a mięśnie mięśniami? Czy może już jakimiś elementami obcymi, jak w tym przerażającym filmie?

Był też inny film - "Wyścig śmierci 2000" . Futurystyczny obraz o wyścigach samochodowych przyszłości, w których zdobywało się punkty m.in. za przejeżdżanie ludzi. Czy to nie przypomina tego, co stało się w nowojorskim Canandaigua Motorsports Park? Tony Stewart śmiertelnie potrącił rywala - Kevina Warda - który stał na torze i mu wygrażał. Sam fakt, że mamy wątpliwości, czy nie zrobił tego umyślnie, dużo mówi o naszych czasach.

O tym, że coraz mniej człowieka w człowieku

Mechaniczną bezduszność dostrzegam też w końcu w decyzji UEFA , która ukarała Legię najsurowszą karą, za niedostosowanie się do skomplikowanych przepisów. Dostrzegam ją też w zdyskwalifikowaniu przez IAAF mistrza Mahiedine'a Mekhissiego-Benabbada za to, że na ostatnich metrach biegu zdjął koszulkę (sic!) . W obu przypadkach kara była nieadekwatna do winy. Legia popełniła papierkowy błąd, który nie miał żadnego wpływu na rywalizację z Celtikiem. A Francuz zachował się mało sportowo, ale żadnemu z rywali nie przeszkodził z nim wygrać.

To wszystko są przejawy człowieczeństwa - Legia popełniła drobny błąd, bo "errare humanum est". A Francuz pokazał obce robotom emocje - cieszył się. Nie każdy musi to robić w identycznie grzeczny, zaprogramowany, powściągliwy sposób. Nie każdy musi być taki sam.

Okazuje się jednak, że za najmniejszy błąd serwują ci najsurowszą i nieludzką karę. Nie ma przebacz - musisz być doskonały i nie mieć żadnej słabości. Bezduszna machina tak każe. W jej zaprogramowaniu nie ma miejsca na ludzki relatywizm.

Roboty mają już własne piłkarskie mistrzostwa RoboCup. W 2050 roku mają podobno pokonać ludzi. Roboty są już kibicami jednej z koreańskich drużyn baseballowych. Ich ruchami sterują ludzie przez internet. Roboty opisują już wydarzenia sportowe. Proste teksty w serwisie ESPN pisze program Automated Insights. Roboty wreszcie mogą mieć w 2020 swoją własną olimpiadę. Pomysł organizacji ogłosili Japończycy.

Pytanie tylko, czy jest sens, skoro igrzyska robotów już mamy. Zamiast tego byłoby lepiej stworzyć igrzyska dla ludzi.

Dopóki jeszcze istnieją.

Więcej o:
Copyright © Agora SA