Sauvetage dans l'Himalaya : #elisabethrevol raconte ? @EnvoyeSpecial quand tout a basculé (? voir en intégralité ce soir sur @France2tv) https://t.co/qxJu1v5GEc pic.twitter.com/zLwlKui5xz
- franceinfo plus (@franceinfoplus) 8 lutego 2018
- Jest piąta. Może godzina do nocy. Chyba skończymy na dziś. Tomek nadchodzi. Ale jeszcze coś widać. Powinniśmy dotrzeć do szczytu. Pewnie już w ciemnościach. (...)"Poddałam się urokowi miejsca. To było magiczne. Było ciemno, za to wiatr wiał na nas z tyłu - mówi Revol na nagraniu. Tłumaczenie za Ewą Pfeifer na Twitterze.
"Jest piąta. Może godzina do nocy. Chyba skończymy na dziś. Tomek nadchodzi. Ale jeszcze coś widać. Powinniśmy dotrzeć do szczytu. Pewnie już w ciemnościach. (...)"Poddałam się urokowi miejsca. To było magiczne. Było ciemno, za to wiatr wiał na nas z tyłu.
- ewapfeifer (@ewapfeifer) 8 lutego 2018
- Przy całym podejściu byliśmy (od niego) chronieni. Dopiero na samej górze, powiało nam prosto w twarz". Kiedy Tomek znalazł się obok mnie, powiedział: Nie widzę twojej lampy. Ty jesteś zamazana. Wtedy uświadomiłam sobie, że zrobiło się naprawdę groźnie, bo jeśli on nie widzi... - kontynuowała Francuzka.
Jesteśmy przecież w trudnym terenie, więc nasza sytuacja wygląda bardzo kiepsko. Wtedy natychmiast podjęłam decyzję, żeby schodzić."
- ewapfeifer (@ewapfeifer) 8 lutego 2018
O 23.10 sms, że Tomek jest w bardzo złym stanie i potrzebują pomocy.
O godzinie 23.10 Revol wysłała wiadomość do Ludovica Giambiasiego, francuskiego wspinacza i przyjaciela. - Tomek potrzebuje pomocy, ma odmrożenia i nic nie widzi. Proszę zorganizuj pomoc jak najszybciej - napisała.
Blog Elisabeth Revol / himalaya-light.over-blog.com/2016/02/nanga-light-2016.html
Elisabeth Revol spotkała się w środę z dziennikarzami we francuskim Chamonix. Himalaistka, która została uratowana przez polską akcję ratunkową z Nanga Parbat przyznała, że akcja ratunkowa nie była przeprowadzona sprawnie. Głównie z winy Pakistańczyków. Jej słowa potwierdził Ludovic Giambiasi, partner wspinaczkowy Revol, który koordynował z Francji akcję ratunkową.
- Można było uratować Tomka. Jeżeli akcja ratownicza byłaby przeprowadzona błyskawicznie. Tak się nie stało - stwierdziła Revol.
Giambiasi dodał: - Organizując akcję, cały czas napotykaliśmy na hamulce i problemy. Pakistańczycy nas okłamali. Chcieli coraz więcej pieniędzy. Początkowo prosili o 15 tysięcy dolarów, ale później ta liczba wzrosła do 20 tysięcy, następnie do 40 tysięcy.
Dramat Tomasza Mackiewicza i Revol rozpoczął się w czwartek (25.01). Kiedy członkowie polskiej wyprawy przebywającej w bazie pod K2 dowiedzieli się o wydarzeniach na oddalonej o 150 km Nandze, postanowili zorganizować akcję ratunkową.
W piątek (26.01) Urubkę, Bieleckiego, ale także Piotra Tomalę i Jarosława Botora zabrały spod K2 dwa śmigłowce. Po kilku godzinach lotu czterech himalaistów stanęło pod ścianą Nanga Parbat niedaleko bazy Diamir.
Tomala i Botor założyli obóz I na wysokości 4900 m n.p.m. i przygotowali się do przyjęcia Revol. W górę ruszyli Urubko i Bielecki. Mimo 40-stopniowego mrozu, trudnego terenu i ciemności po ośmiu godzinach dotarli na wys. 6000 m. Tam spotkali zmęczoną Revol. Chwilę odpoczęli, dali jej jeść i pić i zaczęli sprowadzać w dół.
Akcja ratownicza znajdującego się znacznie wyżej Mackiewicza okazała się niemożliwa ze względu na fatalne warunki pogodowe - oznajmił w nocy z soboty na niedzielę kierownik komitetu organizacyjnego narodowej wyprawy na K2 Janusz Majer.