[Majchrzak w punkt K] Skocznia w Pjongczangu przygotowana na podmuchy. Tylko czy warto mieć mocny wiatr pod narty?

Skocznie, na których będą rozegrane XXIII Zimowe Igrzyska Olimpijskie to obiekty o niezwykle futurystycznym wyglądzie. Eksperci dodają, że skocznie w Pjongczangu to prawdopodobnie najlepiej osłonięte przed wiatrem obiekty na całym świecie. Wieje tam praktycznie tylko z przodu, ale zawodnicy muszą liczyć na to, że pogoda nie będzie dla nich zbyt łaskawa. Na normalnej skoczni może to kosztować niezwykle ważne punkty.

Zapraszamy codziennie o 11:00 na Facebooka Sport.pl, gdzie Piotr Majchrzak wyjaśnia zawiłości skoków narciarskich.

Idea budowy skoczni narciarskich w Daegwallyeong, czyli miejscowości leżącej tuż obok Pjongczangu, powstała już w 2004 roku. Koreańczykom zależało wówczas na organizacji igrzysk olimpijskich w 2010 roku, ale organizacja tej największej zimowej imprezy przypadła kanadyjskiemu Vancouver. Koreańczycy postanowili jednak nie kalkulować i już w 2008 roku wznieśli kompleks pięciu obiektów pozwalający nie tylko na organizację wielkich imprez, ale także na szkolenie najmłodszych adeptów skoków narciarskich. Koszt budowy zamknął się w kwocie 50 milionów euro, a skocznie były gotowe aż dziesięć lat przed zaplanowanymi na 2018 rok igrzyskami. Eksperci przyznają, że obiekty są fantastyczne, a przeszkodą w rozegraniu konkursów może być jedynie naprawdę mocny wiatr.

Najlepiej osłonięta skocznia na świecie?

Budowa skoczni narciarskiej była całkowicie przemyślana, a projektanci zadbali o to, by obiekty były jak najlepiej osłonięte od wiatru. Pjongczang nazywane jest najzimniejszym miejscem na świecie na swojej szerokości geograficznej, a uczucie chłodu potęguje dodatkowo niemal nieustający wiatr. Właśnie dlatego skocznie zostały wyposażone w potężne wiatrołapy, które rozciągnięto wzdłuż zeskoku K125, ale dodatkowe pomiary siły wiatru dały sygnał, że siatki trzeba zamontować także pod rozbiegiem. Dzięki temu zarówno na normalnej, jak i dużej skoczni nie ma większych problemów z niebezpieczeństwem w pierwszej fazie lotu, a ryzyko wiatru z boku lub z tyłu jest wyeliminowane niemal do zera.

Wiatr wszędzie, tylko nie na zeskoku

O tym, jak wielką rolę odgrywają osłony mogliśmy się przekonać w zeszłym roku. Na próbie przedolimpijskiej rozegrano tylko jeden konkurs na dużym obiekcie, a drugie zawody przeniesiona na HS 109, ze względu właśnie na zbyt mocny wiatr.

- Na zewnątrz wiatr aż huczał, targało tymi osłonami, ale jak widać dało się całkiem bezpiecznie skakać - mówił w zeszłym roku Maciej Kot, czyli zwycięzca zawodów na mniejszej skoczni.  Podobnie było w czasie pierwszych środowych treningów. Na skoczni zawodnicy oddawali swoje próby, a na dole wiatr potrafił przewracać telewizyjne ścianki.

Wiatr z przodu, ale czy warto?

Wszystko wskazuje na to, że czwartkowe kwalifikacje będą rozegrane w bardzo sprawiedliwych warunkach. Prognozy zapowiadają co prawda około minus 14 stopni w czasie wieczornych skoków, ale wiatr nie powinien przekraczać 2 m/s. Gdyby się nasilił, to i tak osłony przygotowane są na podmuchy sięgające nawet 4 m/s. Warunki nie storpedują zawodów - wiatr będzie, ale niezbyt mocny i prawdopodobnie pod narty, jak zwykle zresztą w tym miejscu.

Może to oznaczać, że czynnik wiatru będzie miał ogromny wpływ na walkę o medale. Na  treningach zdarzało się, że jedyni skoczkowie mieli odejmowane aż 10-12 punktów, w czasie gdy inni lądowali bliżej, ale mieli zdecydowanie mniej odjętych punktów. Właśnie do tej sytuacji doszło np. w trzeciej serii pierwszej sesji treningowej. Andreas Wellinger poleciał aż 110,5 metra, ale system odjął mu aż 10 punktów. Dla porównania Kamil Stoch był trzeci (102 metry), ale komputer zabrał mu tylko 3 punkty. Za Stochem znaleźli się m.in. Kobayashi czy Geiger, którzy latali nawet 5,5 metra dalej, ale mieli bardzo dużo odjętych punkty za wiatr i przez to znaleźli się za Polakiem.

Krócej, ale z gorszym wiatrem i świetnymi notami

W zawodach na skoczni normalnej, może to mieć niebagatelne znaczenie, a skoczkowie powinni liczyć na wiatr, który nie zabierze im wielu punktów, ale pozwoli na dobre skoki. Na K-95 warunki atmosferyczne nie mają aż tak dużego znacznie, bo tam liczy się przede wszystkim siła wybicia, a faza lotu jest krótsza. Zbyt duża liczba odjętych "oczek" może być jednak nie do odrobienia na skoczni, na której nie da się daleko latać.

Czasem warto skoczyć po prostu krócej, ale w dobrym stylu i przy przeciętnych warunkach - niby takie proste, a na skoczni normalnej to sprawa kluczowa.

  


Sport.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.