UEFA zdecydowała ws. Marciniaka. Faworyt do sędziowania finału Euro jest jeden

Dawid Szymczak
UEFA postanowiła, że Szymon Marciniak będzie sędzią technicznym na meczu Portugalia - Francja. W tej rundzie nie posędziuje więc żadnego spotkania na boisku. - Może to oznaczać, że dostanie półfinał - twierdzi Marcin Borski. Ale to wcale nie takie proste. Wybór sędziów na najważniejsze mecze to arcyciekawy sport sam w sobie. Trochę w nim polityki, trochę biznesu, a trochę show.

Najciekawsze ćwierćfinałowe mecze - Hiszpanii z Niemcami i Francji z Portugalią - poprowadzą sędziowie z Anglii: Anthony Taylor i Michael Oliver. Przy tym drugim spotkaniu będzie pracował Szymon Marciniak. UEFA wyznaczyła go do roli sędziego technicznego. Obsady na pozostałe dwa ćwierćfinały zostaną oficjalnie ogłoszone w czwartek, ale polskiego sędziego w nich nie będzie. To logiczne - nie ma mowy, by sędzia, który jednego dnia jest technicznym, już nazajutrz prowadził inny mecz.

Zobacz wideo Żelazny: Kojarzył się z "drewniakiem", a teraz jest absolutnie najważniejszym piłkarzem

Co zatem dalej z Marciniakiem i jego asystentami? - Najprawdopodobniej UEFA zostawia go na najważniejsze mecze. Obstawiałbym, że Szymon dostanie jeden z półfinałów, a Daniele Orsato poprowadzi finał - mówi Marcin Borski, były sędzia międzynarodowy.

Zaczął późno, ale dobrze. Szymona Marciniaka pochwalili nawet Niemcy 

Sytuacja Marciniaka na Euro 2024 zmienia się bardzo dynamicznie. Jeszcze kilka tygodni temu UEFA prawdopodobnie kreśliła scenariusz, w którym miał on prowadzić mecz otwarcia. To dla sędziego spore wyróżnienie. Prestiż jest oczywiście mniejszy niż przy sędziowaniu finału, ale zadanie pozostaje bardzo odpowiedzialne. Wszystkim bowiem zależy na dobrym rozpoczęciu turnieju, uniknięciu kontrowersji już na początku, wyznaczeniu standardów dla pozostałych sędziów i nienakierowywaniu uwagi na ich pracę. To proste: jeśli sędzia już w pierwszym meczu spisze się słabo, pozostali także trafiają pod lupę mediów i kibiców. UEFA za wszelką cenę chce tego unikać, dlatego zawsze na pierwszy mecz kieruje doświadczonego sędziego w dobrej formie.

Spotkanie Niemcy - Szkocja poprowadził jednak nie Marciniak, a Clement Turpin z Francji. UEFA prawdopodobnie zmieniła pierwotny plan po półfinale Ligi Mistrzów między Realem Madryt a Bayernem Monachium. To nie tak, że po kontrowersyjnej sytuacji z przedwczesnym odgwizdaniem spalonego szefowie stracili zaufanie do Marciniaka i jego zespołu. Chodziło bardziej o rozgłos, jaki towarzyszył temu meczowi i decyzji podjętej w doliczonym czasie gry. UEFA jak ognia unika bowiem rozgłosu wokół sędziów. Im głośniej komentowane są ich decyzje i im większe jest wokół nich zamieszanie, tym gorzej. Słowem: osoby decydujące o obsadach bardzo wnikliwie czytają prasę i portale. A po tamtym meczu - przede wszystkim w Niemczech - polscy sędziowie byli bardzo krytykowani. I przez trenera Bayernu, i przez zawodników, i najważniejszych działaczy. Nie pomogło też to, że mecz otwarcia odbywał się właśnie w Monachium.

Na obsady sędziowskie wpływa bardzo wiele czynników. Forma sędziego i trafność podejmowanych przez niego decyzji są najważniejsze, ale lobby rozmaitych działaczy na komisję sędziowską UEFA również ma wpływ. Narracja w mediach, pomeczowe wypowiedzi trenerów i zawodników - to kolejne składowe. Marciniak w pierwszych dniach turnieju był pomijany. Pierwszy mecz (Belgia - Rumunia) poprowadził dopiero w drugiej kolejce fazy grupowej, czyli dziewiątego dnia mistrzostw. Jego szefom mogło zależeć na tym, by Euro zdążyło się rozkręcić, a wisząca nad jego nazwiskiem kontrowersja z Ligi Mistrzów została nieco zapomniana.

Ale jak już Marciniak wszedł do gry, spisał się świetnie. Zarówno w tamtym meczu, jak i kolejnym – Włochów ze Szwajcarami w 1/8 finału – jak zwykle był bardzo pewny siebie, doskonale zarządzał meczem i uniknął błędów. Choć na turnieju selekcjonerzy chętnie rozprawiają o sędziach, to akurat na Marciniaka żaden z nich nie narzekał. Polscy sędziowie poprowadzili oba spotkania tak, jak lubi UEFA: spokojnie i bez kontrowersji. Nawet niemieckie media pisały później, że Marciniak poprowadził oba spotkania w "starym, dobrym stylu". Ale analiza pracy sędziów jest znacznie bardziej szczegółowa. Znaczenie może mieć nawet to, ile żółtych kartek pokazał dany sędzia (ostatecznie UEFA nie lubi "miękkich" kartek, które skumulowane mogą wykluczyć danego zawodnika z udziału w kluczowym meczu). Marciniak takich kartek pokazuje bardzo mało. Jest mistrzem prewencji i takiego prowadzenia meczu, by żaden z piłkarzy nie stracił nad sobą panowania.

A skoro forma Marciniaka jest wysoka, a doświadczenie niebagatelne, wciąż pozostaje na turnieju. Jego notowania po dwóch meczach wydają się wyższe niż przed startem turnieju.

Polityczne wpływy, zarządzanie ambicjami, naciski. Znamy faworyta do prowadzenia finału Euro

Tyle o formie i postrzeganiu w mediach. Są jeszcze pozasportowe czynniki, którymi kieruje się UEFA, tworząc obsady na najważniejsze mecze. W tym roku faworytem do poprowadzenia finału jest Daniele Orsato - bardzo doświadczony włoski sędzia, który po turnieju kończy karierę. UEFA może więc chcieć uhonorować go tak prestiżowym meczem. Tym bardziej że bardzo długo czekał na taką szansę. Włosi (którym nie mógłby sędziować) też do tego finału nie dotrą, bo odpadli już w 1/8. Układa się to w spójną całość.

Niezbadane są za to polityczne wpływy i naciski na działaczy UEFA, komu powinna powierzyć prowadzenie najważniejszych spotkań. Wiadomo, że w kuluarach toczą się przeróżne rozmowy, a każda federacja ma w europejskich strukturach różny wpływ. Niestety, ten PZPN nie jest duży. Sugestie i podpowiedzi Anglików, Francuzów, Hiszpanów, Niemców czy też Słoweńców - rodaków prezesa UEFA Aleksandra Ceferina - znaczą znacznie więcej. Inna sprawa, że obecnie Marciniakowi - przy całym jego dorobku - nie jest on tak potrzebny, jak był jeszcze trzy-cztery lata temu.

Poza tym UEFA musi też umiejętnie zarządzać ambicjami samych sędziów. Powierzając im kluczowe mecze, nagradza ich za wieloletnią pracę, a także za doskonałą formę podczas danego turnieju - głównie dzięki temu w Katarze finałowy mecz przypadł Marciniakowi. Polak niedawno - w maju 2023 r. - poprowadził też finał Ligi Mistrzów, więc gdyby teraz UEFA postanowiła powierzyć mu kolejny finał, ego innych sędziów solidnie by ucierpiało. Trzy finały w tak krótkim czasie? Sytuacja bez precedensu.

Jest też szerszy kontekst. Gdyby Marciniak miał prowadzić mecz finałowy, ustrzeliłby sędziowskiego hat-tricka. Miałby finały wszystkich najważniejszych rozgrywek - mundialu, Ligi Mistrzów, Euro. Byłby sędzią spełnionym. Jego szefom raczej nie zależy, by tak się stało. A przynajmniej nie w tym momencie. Potrzebują sędziego z jego doświadczeniem choćby na kolejne sezony Ligi Mistrzów. Ani nie chcieliby, żeby Marciniak stracił motywację, ani - w to uwierzyć nawet łatwiej - skorzystał z oferty Saudyjczyków, którzy zapraszają do siebie nie tylko utytułowanych piłkarzy i trenerów, ale także sędziów. Możliwe więc, że będą trzymać finał Euro dla Marciniaka jak asa w rękawie. To oczywiście dość ryzykowne, bo cztery lata w sędziowaniu to - jak słyszymy od samych sędziów - cała epoka. Marciniak na kolejnym Euro będzie miał 47 lat i najpewniej będzie zbliżał się do końca kariery. Dla porównania Orsato ma 49 lat, a inni wielcy sędziowie kończyli kariery jeszcze wcześniej - Pierluigi Colina miał 45 lat, a Howard Webb 43.

Euro w Niemczech zupełnie inne niż mistrzostwa w Katarze. Także dla sędziów

Trudno powiedzieć, co dla Marciniaka przewidziała UEFA i jakie będą obsady na najważniejsze mecze. Sytuacja podczas Euro jest zupełnie inna niż w Katarze. Tam sędziowie bardziej polegali na własnych odczuciach i obserwacjach tego, co dzieje się dookoła nich. Na podstawie zachowań szefów, często nawet drobnych gestów, starali się przewidzieć, kto jest szykowany na najważniejsze mecze. Ale tam mieszkali w jednym hotelu i co chwilę wpadali na kogoś na korytarzach. W Niemczech najważniejsi działacze i sędziowie ciągle są w rozjazdach.

Patrząc na rozwój wydarzeń, trudno nie zgodzić się z Marcinem Borskim, że Marciniak może poprowadzić półfinał. Orsato pozostaje natomiast faworytem do sędziowania najważniejszego meczu. Trzeba jednak uważać: UEFA bardzo w tym roku miesza i trudno za nią nadążyć.

Więcej o: