Iga Świątek (2. WTA) z racji rozstawienia przystąpiła do turnieju WTA 1000 w Rzymie od drugiej rundy. Jej pierwszą rywalką była Włoszka Elisabetta Cocciaretto (82.), która wcześniej pokonała reprezentującą Armenię Elinę Awanesian 6:2, 4:6, 6:1.
Dla Polki to był pierwszy występ po nieudanym półfinale w Madrycie, gdzie uległa Coco Gauff 1:6, 1:6. Po tamtym meczu świat dowiedział się także, że wcześniej przeżyła śmierć dziadka i była na pogrzebie. Wielu zastanawiało się, jak po tych wydarzeniach Świątek przystąpi do kolejnej imprezy.
Początek meczu był dla niej jak marzenie. Po siedmiu minutach prowadziła z Cocciaretto 3:0, a w punktach 12-1. Grała bardzo agresywnie, wymiany trwały krótko, przeciwniczka nie bardzo potrafiła odpowiedzieć.
Włoszka była w głębokiej defensywie. - Jest tak przyklejona do końcowej linii że brakuje, aby odskoczyła i doskoczyła. Cały czas czeka, aż piłka do niej doleci - analizowała Klaudia Jans-Ignacik z Canal+ Sport.
Kolejne gemy były nieco bardziej zacięte, reprezentantka gospodarzy prowadziła nawet 30:0 przy podaniu Igi Świątek, ale nasza tenisistka obroniła się wówczas świetnym forhendem, potem serwisem i odskoczyła już na 5:0. Jej team ze spokojem obserwował z trybun pierwszego seta zakończonego wynikiem 6:1.
Cocciaretto kończyła partię z bardzo korzystnym procentem trafionego pierwszego podania (78). - Ale co z tego, skoro nie robi krzywdy Idze tym serwisem - analizowała komentatorka. U Świątek naliczono 58 procent, ale ani razu nie dała się przełamać.
Czytaj także: Świetne wieści dla Barcelony przed meczem z Realem
Polka i Włoszka są z tego samego rocznika (2001) i w przeszłości grały ze sobą kilkukrotnie na rożnych etapach rywalizacji juniorskiej. Czwartkowe spotkanie było ich pierwszym w dorosłym tenisie, a zdecydowaną faworytką pozostawała nasza wiceliderka rankingu.
Elisabetta Cocciaretto próbowała, biegała do każdej piłki, ale nie wiedziała, jak zagrozić Idze Świątek. Wyglądała na bezradną gdy np. po dwóch jej lepszych uderzeniach i tak przychodziła mocniejsza kontra z drugiej strony siatki. - Mało zależy dziś od niej na korcie. Jak Iga trafia to nie ma gry - przyznał komentator Żelisław Żyżyński.
Włoszka pod presją myliła się, stąd chociażby podwójny błąd serwisowy na początku drugiego seta. Polka znów szybko odskoczyła na 3:0. Mając taką kontrolę pozwalała sobie nawet na akcje przy siatce, jak w czwartym gemie, gdy wymianę zakończyła efektownym wolejem. Skończyło się wynikiem 6:1, 6:0 dla Igi Świątek w 54 minuty. Pełna dominacja drugiej rakiety świata. - Miło się patrzy, jak Iga dziś gra, chociaż rywalka nie zawiesiła poprzeczki najwyżej - usłyszeliśmy od komentatorów na koniec.
Nie był to najtrudniejszy mecz dla naszej tenisistki. Spisała się świetnie w roli faworyzowanej zawodniczki. Niemniej przyjechała do Rzymu po większe osiągnięcia niż trzecia runda. Świątek już trzykrotnie wygrywała w stolicy Włoch, broni w tym roku tytułu. Potrzebuje zyskać więcej pewności siebie po ostatnich występach, bo już za dwa tygodnie startuje wielkoszlemowy Roland Garros. Rzym i Paryż to dla niej obecnie najważniejsze starty w sezonie.
W następnej rundzie turnieju rozgrywanego na kortach Foro Italico Iga Świątek zmierzy się z lepszą z pary Danielle Collins (35. WTA, USA) - Elena Gabriela Ruse (88., Rumunia). Transmisje z imprezy w Canal+ Sport, relacje w Sport.pl.