Spektakularna porażka władz tenisa. Filmik z udziałem Igi Świątek symbolem absurdu

Dominik Senkowski
Na turnieju WTA Finals w Fort Worth jest tak mało kibiców, że Iga Świątek musi prosić w internecie: "Przyjdźcie oglądać nasze mecze". Absurdalny filmik na profilu WTA z udziałem polskiej tenisistki to jeden z dowodów na spektakularną porażkę władz kobiecego tenisa.

Iga Świątek w bardzo wymowny sposób wypowiedziała się po pierwszym meczu grupowym WTA Finals z Darią Kasatkiną w amerykańskim Fort Worth. Polka, jeszcze na korcie, powiedziała: "Dziękuję kibicom, którzy przyszli, szczególnie tym z Polski. Mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy komplet widzów, ale... tak". 

Zobacz wideo Nowa Iga Świątek. Jednak Djoković, a nie Nadal?

Pustki - nawet gdy gra liderka i zawodniczki gospodarzy 

Pustki na trybunach to problem, z którym organizatorzy Turnieju Mistrzyń mierzą się od początku imprezy. Najgorzej było w poniedziałek, gdy występowała m.in. trzecia tenisistka świata, pierwsza rakieta gospodarzy, Jessica Pegula.

We wtorek i środę było niewiele lepiej na meczach 18-letniej Coco Gauff, którą kochają Amerykanie, oraz liderki światowego rankingu Igi Świątek. Trybuny nie świeciły już takimi pustkami, ale ich wypełnienie na poziomie około 40 procent (organizatorzy nie podają dokładnych danych o codziennej frekwencji) to nadal bardzo słaby wynik. 

WTA Finals to dla Organizacji Kobiece Tenisa najważniejsza impreza w corocznym  kalendarzu. W turnieju bierze udział osiem najlepszych tenisistek świata, w tym Iga Świątek, która dominuje tak, jak żadna inna zawodniczka od czasów Sereny Williams. Mimo to nadzieje Polki na zapełnienie do ostatniego miejsca hali Dickies Arena wydają się trudne do zrealizowania. Pojemność trybun to 14 tys. widzów. Fort Worth leży w Teksasie, niedaleko Dallas.

Późny wybór

Dlaczego frekwencja jest tak słaba? Przyczyn jest wiele. - Przede wszystkim trzeba pamiętać, że WTA ogłosiło lokalizację WTA Finals dopiero na początku września, dając kibicom - międzynarodowym i krajowym - tylko dwa miesiące na zakup biletów i zaplanowanie podróży. W USA wielu fanów prawdopodobnie już zarezerwowało i opłaciło wyjazdy na turnieje do Indian Wells, Miami i Charleston w przyszłym roku - tłumaczy w rozmowie ze Sport.pl amerykański dziennikarz tenisowy Chris Oddo, współpracujący m.in. z portalami tennisnow.com czy tennismajors.com.

Lokalizacja i termin tegorocznego WTA Finals to także problem m.in. dla Igi Świątek. Polka musiała wycofać się finałów Billie Jean King Cup, które rozpoczynają się w Glasgow zaraz po imprezie w Fort Worth. 

Przygotowania do WTA Finals trwały dosłownie do ostatniego chwili. W sobotę zaplanowano dzień medialny z tenisistkami. Wiceliderka rankingu Tunezyjka Ons Jabeur przyznała wtedy, że nie miała jeszcze okazji trenować na korcie głównym, bo nie był gotowy. Swój pierwszy trening odbyła dopiero tego dnia po południu. W ostatnich dniach w Dickies Arena odbywały się koncerty, a wcześniej popularne w tym rejonie zawody rodeo. 

Brak Chin ciąży

Dlaczego lokalizacja turnieju została podana tak późno? To prawdopodobnie kwestia finansów WTA. W 2019 roku szef Organizacji Kobiecego Tenisa Steve Simon podpisał lukratywny 10-letni kontrakt z Chińczykami na zorganizowanie Turnieju Mistrzyń w Shenzhen. Z powodu pandemii tej umowy nie udało się wypełnić. 

W Chinach tenisistki zagrały tylko trzy lata temu. Rok później impreza WTA Finals w ogóle nie doszła do skutku. Rok temu turniej przeniesiono do meksykańskiej Guadalajary. W tym roku zdecydowano się na Fort Worth. Inne zawody WTA w Chinach także nie zostały wznowione. To duża strata dla organizacji, jak i tenisistek, które od lat tradycyjnie jesienią występowały m.in. na chińskich kortach. 

Nie chodzi tylko o pandemię, ale również o sprawę tenisistki Peng Shuai. Rok temu, 2 listopada 2021 roku, była pierwsza rakieta Chin oskarżyła w mediach społecznościowych dygnitarza Partii Komunistycznej o wykorzystywanie seksualne. Sprawa do dziś nie została wyjaśniona. Władze kobiecego tenisa stanęły po stronie Peng i zerwały współpracę z Chińczykami na polu biznesowym. 

WTA zachowała się tak, jak powinna każda organizacja reprezentująca interesy kobiet. Niestety w rezultacie spadły wpływy do kasy organizacji. Efekt jest taki, że np. pula nagród tegorocznego WTA Finals to raptem pięć mln dolarów. Zaplanowany za kilka tygodni turniej ATP Finals dla tenisistów może pochwalić się rekordową pulą prawie 15 mln dolarów. - Strata Chin dla WTA to duży problem, portfel organizacji jest dziś dużo lżejszy niż kilka lat temu - zauważa Oddo.

Dlaczego nie Guadalajara?

Możliwości WTA są ograniczone, gdy federacja ma trzy razy mniej pieniędzy na turniej kończący sezon niż ATP. To prawdopodobnie jeden z powodów, dla których Turniej Mistrzyń odbywa się w Fort Worth, a nie np. w Londynie, Paryżu czy Wiedniu. Fort Worth to 13. największe miasto w Stanach z prawie milionem mieszkańców, ale nie jest tak powszechnie znane jak Miami czy Indian Wells, gdzie od lat rozgrywane są turnieje tenisowe. 

- To może i spore miasto, ale na pewno nie jest najbardziej popularne w USA. Teoretycznie dość blisko Dallas - około 50 min. drogi autem - ale wciąż daleko dla wielu osób w dni powszednie po południu lub wieczorami - uważa Vansh Vermani z podcastu tenisowego Cracked Racquets. Vermani pochodzi z San Diego, gdzie niedawno Iga Świątek wygrała turniej WTA 500.

Zagadką pozostaje zmiana lokalizacji WTA Finals z zeszłorocznej Guadalajary na Fort Worth. Turniej w Meksyku odniósł spory sukces, na trybunach było mnóstwo kibiców, pogoda nie zawiodła, a mecze rozgrywano na świeżym powietrzu. Guadalajara nie zniknęła z kalendarza WTA, bo nieco ponad tydzień temu odbyła się tam impreza WTA 1000, najwyżej rangi po Wielkim Szlemie. W lutym w tym mieście rozegrano zaś mniejsze zawody WTA 250. 

Problemem nie jest też - jak może sądzić wielu - kobiecy tenis. Turnieje w Ostrawie czy wielkoszlemowe pokazują, że kibice przychodzą chętnie zobaczyć mecze pań. 

- Myślę, że moglibyśmy zapytać: dlaczego Turniej Mistrzyń w Guadalajarze cieszył się dużo większym zainteresowaniem kibiców, mimo że został ogłoszony z takim samym, dwumiesięcznym wyprzedzeniem jak ten w Fort Worth? To pytanie musi sobie zadać WTA. Czy mogli lepiej wypromować imprezę w Fort Worth, żeby przyciągnąć miejscowych fanów z okolic Dallas? Oczywiście, że tak - uważa Oddo. 

Problemy z marketingiem

Mniejszymi możliwościami finansowymi trudno tłumaczyć aż tak słaby poziom marketingu, jaki towarzyszy imprezie WTA Finals w Teksasie. Spacerując po Fort Worth, ciężko zauważyć, że akurat trwa tam turniej dla ośmiu najlepszych tenisistek świata. Na mieście jest tylko jeden baner towarzyszący zawodom, którego zdjęcie na Twitterze wrzuciła komentatorka Canal Plus Joanna Sakowicz-Kostecka, która przyleciała wraz z ekipą telewizyjną. 

Sam mieszkam w Dallas, jeszcze większym mieście od Fort Worth (1,3 mln mieszkańców). Nie znalazłem ani jednej reklamy czy wskazówki sugerującej, że niedaleko stąd odbywa się Turniej Mistrzyń z udziałem najlepszej obecnie tenisistki świata Igi Świątek. 

Marketing WTA kuleje na wielu frontach. Kibice narzekali, że nie było nigdzie transmisji na żywo z losowania grup ani nie powstała osobna strona internetowa turnieju w Fort Worth. Słabo wyglądają także media społecznościowe zawodów. Na profilu "WTA Finals" na Twitterze próżno szukać wyników poszczególnych spotkań, przed startem imprezy posty były dodawane bardzo rzadko. Lepiej jest na profilu "WTA", który wrzuca posty regularnie.

Jestem od kilku dni w Stanach i dopiero w poniedziałek zauważyłem reklamę na YouTubie, w czasie której dwie reprezentantki gospodarzy, Coco Gauff i Jessica Pegula, zapraszały na WTA Finals. To dobry pomysł, ale pytanie, czy nie spóźniony.

Taksówkarze nic nie wiedzą

Na trybunach hali Dickies Arena brakuje widzów, mimo że mecze grupowe zaplanowane zostały w popołudniowych porach. Pierwsze spotkania deblowe są od 15 czasu lokalnego danego dnia, następnie pierwsze mecze singlowe od 17, drugie mecze singlowe od koło 19 i na koniec dnia drugie mecze deblowe. 

Wygląda, że to nie pora sprawia, że trybuny świecą pustkami. Problemem nie są także ceny biletów, bo te można dostać nawet w cenie kawy w Starbucksie. Wciąż można kupić wejściówki na finał turnieju, który odbędzie się w poniedziałek 7 listopada.  

Najbardziej znamienne są dla mnie rozmowy z kierowcami Ubera i taksówkarzami w Fort Worth. Żaden z moich rozmówców nie wiedział, jaka impreza odbywa się obecnie w hali Dickies Arena. Więcej - każdy z nich pytał mnie: "O, a co się tam teraz dzieje?". Kto jak kto, ale tacy kierowcy zwykle wiedzą o podobnych wydarzeniach w mieście - chybachyba że nie mają klientów na podróż do hali na WTA Finals. 

Z perspektywy marketingowej bardzo udane były zdjęcia grupowe tenisistek podczas oficjalnej gali w piątek. Ciekawym zabiegiem było także przebieranie się zawodniczek z okazji Halloween czy filmik z Igą Świątek, którą przestraszyła przebrana Ons Jabeur. To jednak wydaje się wciąż za mało, a jak bumerang powraca problem czasu. 

Iga Świątek: Proszę, przyjdźcie

Dopiero we wtorek wieczorem WTA opublikowało krótki filmik z udziałem Igi Świątek, która zaprasza kibiców do przyjścia na zawody. - Cześć kochani, tu Iga. Cieszę się, że tu jestem po moim pierwszym, dobrym meczu. Naprawdę chciałabym zobaczyć was więcej na trybunach. Jestem pewna, że możemy grać tu naprawdę dobry tenis i zrobić dla was wielkie show. Dlatego proszę, przyjdźcie oglądać nasze mecze! Do zobaczenia! - mówi Polka.

Najlepsza tenisistka świata, która wygrała w tym roku osiem turniejów, w tym dwa wielkoszlemowe, musi prosić w mediach społecznościowych WTA, by kibice przyszli ją oglądać. Przecież to jest kompletnie absurdalne, a zarazem dowód na spektakularną porażkę władz kobiecego tenisa. 

Organizacja Męskiego Tenisa rok temu w Turynie promowała swoją imprezę dużo wcześniej, publikując m.in. zdjęcia i filmy za spacerów po mieście ośmiu najlepszych tenisistów świata. - Myślę, że brak kibiców ma związek z tym, że turniej i tenisistki nie były promowane w dniach poprzedzających WTA Finals - wskazuje nam Vermani.

Być może to także kwestia badań, z których wynika, że tenis nie jest zbyt popularną dyscypliną sportową w Teksasie.

Szef WTA komentuje 

Jako dziennikarze pracujący na miejscu w Fort Worth próbowaliśmy uzyskać od władz kobiecego tenisa komentarz w sprawie niskiej frekwencji na trybunach. Niestety dotychczas ta sztuka zakończyła się niepowodzeniem. Prezes WTA Steve Simon przyznał jedynie: "Wybór tej lokalizacji dokonany został w ostatniej chwili". O hali Dickies Arena dodał: "Prawdopodobnie jest dla nas trochę za duża, ale bardzo ładna".

Ciekawą opinię w sprawie kibiców przedstawiła Sport.pl dziennikarka Amy Lundy Dahl współpracująca z amerykańskim ESPN: "Uważam, że słaba frekwencja na turnieju WTA Finals ma związek z porą roku i brakiem przerwy w tenisie poza sezonem. Jeśli coś jest dostępne cały czas, to już nie jest wyjątkowe. Myślę, że Turniej Mistrzyń powinien odbyć się pod koniec września, a nie tak późno jak teraz" - uważa.

Sezon faktycznie jest długi, ale skoro można zapełnić trybuny w innych miastach, to tym bardziej podczas Turnieju Mistrzyń powinno być to w zasięgu możliwości organizatorów. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.