Ukraiński tenisista atakuje władze tenisa. "Zapraszam ich do mojego domu koło Buczy"

Ukraiński tenisista Denis Mołczanow wyglądał podczas naszej rozmowy w Paryżu jak cień człowieka. - Zapraszam władze tenisa do mojego domu trzy kilometry od Buczy i Irpienia. Może wtedy zrozumieją, co się dzieje - mówi Mołczanow w rozmowie ze Sport.pl.

W środowisku tenisowym nadal trwa dyskusja, co z Wimbledonem. Anglicy zdecydowali się wykluczyć Rosjan i Białorusinów. W odpowiedzi władze kobiecego tenisa (WTA) oraz męskiego (ATP) ukarały Wimbledon, odbierając tenisistom punkty za ten turniej w tym roku.

Zobacz wideo Swiatek o występie w Polsce:

Ukrainiec o Rosjanach

Podczas trwającego Roland Garros zapytaliśmy ukraińskiego tenisistę Denisa Mołczanowa, który rywalizował w tym roku w Paryżu w grze deblowej, co sądzi o ukaraniu tenisistów z Rosji i Białorusi oraz o całym zamieszaniu wokół Wimbledonu. - To dla mnie bardzo skomplikowana sytuacja. Rosyjscy tenisiści nie reprezentują rosyjskiej władzy. Kolegujemy się od dawna. Z drugiej strony nie da się oddzielić rządzących od kraju, od obywateli. Patrząc ogólnie, trwa wojna i każdy z kraju najeźdźcy powinien zostać ukarany. Tracimy rodziny, przyjaciół, domy. Ukraina cierpi już tak długo - mówi Mołczanow w rozmowie ze Sport.pl.

Mateusz Borek zdradza, gdzie może trafić Adam Buksa. 'To jest ta półka'Adam Buksa ma grać w Lens. "L'Equipe" zdradza szczegóły transferu

Mołczanow 20 lutego, cztery dni przed inwazją Rosji na Ukrainę, wygrał turniej deblowy w Marsylii w parze z Rosjaninem Andrejem Rublowem. Z kolei kilka dni temu rywalką Igi Świątek w pierwszej rundzie w Paryżu była Łesia Curenko. Ukrainka narzekała, że środowisko tenisowe nie wspiera Ukrainy, gwiazdy tenisa nie solidaryzują się z Ukraińcami, a federacje nie słuchają jej oraz jej rodaków. - Nie czuję żadnego wsparcia od środowiska tenisowego. Powinienem czuć wsparcie od ATP, ale władze męskiego tenisa nakładają na nas kary i wspierają raczej Rosjan - przyznaje Mołczanow. 

Parada w LiverpooluParada Liverpoolu niespełna dobę po przegranym finale. Kibice kpią z tendencyjnych zdjęć

Niech jadą na Ukrainę

89. w rankingu deblowym Ukrainiec tłumaczy, że pozbawienie punktów wszystkich zawodników - byle tylko wyrównać szanse dla ukaranych przez Wimbledon Rosjan i Białorusinów - jest dla niego nieakceptowalne. - To bardzo dziwne dla mnie. Mój dom był położony trzy kilometry od Buczy i Irpienia w obwodzie kijowskim. Wszyscy wiemy, co tam się wydarzyło. Chciałbym, żeby działacze tenisowi pojechali w moje rodzinne okolice i zobaczyli, jak to wygląda. Zapraszam ich do mojego domu. Może wtedy by zrozumieli, co się dzieje. Może wtedy zmieniliby zdanie? - pyta 35-letni zawodnik.

Wielu sportowców wróciło do Ukrainy bronić ojczyzny, w tym m.in. bokserzy czy były już tenisista Sergiej Stachowski. Czy Mołczanow też o tym myślał? - Bardzo ciężko mi się wypowiadać na ten temat. Taką mam pracę, że gram w tenisa. Posiadam dużą rodzinę, nikt z niej obecnie nie pracuje oprócz mnie. Jest ekstremalnie ciężko. Oczywiście że chciałbym wesprzeć moich rodaków w Ukrainie, ale jednocześnie mam żonę, dzieci i rodziców, o których muszę zadbać - mówi.

„Jestem pusty"

35-latek przez większość kariery trenował blisko Kijowa. Dziś jest to niemożliwe. Jak sobie z tym poradził? - Przeniosłem się z rodziną do Zagrzebia. Chorwaci pomogli nam zaadoptować się. Mam tam jak trenować. Mój partner deblowy przyjął mnie do swojego domu. Ale jest bardzo ciężko. Czuję się pusty w środku. Bardzo trudno jest znaleźć siłę do gry, do rywalizacji na tym poziomie co w Wielkim Szlemie. Codziennie śledzę wiadomości i mam zero emocji. Moja energia ulotniła się, nie potrafię się cieszyć niczym - zakończył nasz rozmówca.

Denis Mołczanow w parze z Chorwatem Franko Skugorem odpadli w pierwszej rundzie debla Roland Garros 2022. Po tym meczu rozmawialiśmy jako jedyni z Ukraińcem. 35-latek wyglądał jak cień człowieka. Nie był przybity samą porażką w Paryżu, a trwającą wojną w jego ojczyźnie. Władze tenisa pozostają jednak niewzruszone. Do dziś nie tylko nie zawiesiły rosyjskich i białoruskich zawodników, ale trwają także przy karze dla Wimbledonu. Historie Mołczanowa czy Curenko nie robią na nich wrażenia. 

Więcej o: