David Gorffin był pięć lat temu siódmy na świecie. W Roland Garros 2016 doszedł do ćwierćfinału. Ostatnie miesiące miał trudniejsze, spadł niższej w rankingu. Dziś jest 48., ale w ostatnich tygodniach wracał do formy. W Madrycie przegrał z Rafaelem Nadalem w trzech setach, nie wykorzystując piłki meczowej. W Rzymie pokonał m.in. Huberta Hurkacza 7:6, 7:6.
Od początku pobytu w Paryżu Hurkacz sprawia wrażenie bardzo wyluzowanego. W pierwszym dwóch rundach nie miał żadnych problemów z rywalami. Dużo większym wyzwaniem zdawał się być pojedynek z Goffinem. Belg wyszedł na mecz bardzo skoncentrowany, a jednocześnie wspierany przez francuską publiczność. To mu jednak nie pomogło.
Pierwszy set był bardzo wyrównany i wydawało się, że kolejny raz między nimi o losach partii zadecyduje tie-break. Gdy tenisiści zbliżali się do końca seta, Hurkacz zaskoczył rywala, przełamując go. 7:5 dla Polaka.
Drugi set ułożył się dla Hurkacza jeszcze lepiej. Szybkie przełamanie, potem dołożył jeszcze jedno i 6:2. Belg nie był w stanie zatrzymać Polaka, który rośnie z każdym kolejnym meczem na kortach ziemnych, mimo że przecież i tak już jest wysoki (1,96 m wzrostu). W poprzednim roku na tej nawierzchni wygrał tylko jedno spotkanie. W tym sezonie był m.in. w ćwierćfinale w Madrycie i Monte Carlo, w Roland Garros bije "życiówkę". Wcześniej tylko raz w życiu przeszedł pierwszą rundę w Paryżu.
Pewność siebie bije od Hurkacz na kilometr. Wielokrotnie zaciśnięta dłoń, brak nerwowych gestów, nawet gdy Goffin naciskał. 31-letni Belg szukał sposobu, by przechytrzyć naszego tenisistę, ale bogate doświadczenie tym razem nie wystarczyło.
- David ma za sobą wiele lat występów w rozgrywkach. To będzie trudne spotkanie. Wyciągnę wnioski z naszego ostatniego meczu i dam z siebie wszystko. Niemniej nie muszę bardzo dużo poprawić w stosunku do tamtego spotkania. Muszę być po prostu zrelaksowany, grać na większym spokoju - zapewniał zawodnik z Wrocławia po meczu drugiej rundy z Marco Cecchinato.
Hurkacz zrewanżował się rywalowi z Belgii i w pełni zasłużenie awansował do czwartej rundy Roland Garros. Nie licząc zeszłorocznego Wimbledonu, gdzie był w półfinale, Polak nigdy nie zaszedł tak daleko w Wielkim Szlemie. Podwójnie cieszy, że stało się to akurat na mączce.