Wimbledon. Magda Linette: Nie grałam jeszcze z kobietą, która tak serwuje

- Jak przechodziłyśmy do wymian to było nieźle. Ale nie potrafiłam odpowiedzieć na jej serwis - mówiła Magda Linette po porażce 5:7, 3:6 z Samanthą Stosur.

- Zdecydowanie mogłam zagrać lepiej - wzdychała Linette kiedy ponad godzinę po skończeniu spotkania siadła otoczona polskimi dziennikarzami w jednej z sali prasowych. I faktycznie, choć Stosur była zdecydowaną faworytką, to nie wyglądała na zawodniczkę, która wygrała w 2011 roku US Open, a przed trzema tygodniami doszła do półfinału Rolanda Garrosa. Miała jednak olbrzymią przewagę w postaci serwisu, szybszego średnio o ok. 20 km na godzinę od podania Polki. Przezywana "Bam Bam Sam" Australijka nie zagrywa aż tylu asów co kiedyś, ale i tak potrafi nadać meczowi swój rytm.

- Pierwszy raz grałam z kobietą która serwowała tak dobrze. Jakbym lepiej returnowała, mogło się to obrócić na moją stronę. Jak już przechodziłyśmy do wymian to całkiem nieźle, momentami grałyśmy na równi - mówiła Linette.

Jej taktyka wydawała się słuszna - wybijać Stosur z uderzenia i zmusić do biegania. - Miałam grać maksymalnie dwa razy w jedną stronę. Starałam się bardziej ruszać ją po korcie, nie chciałam, by miała dużo czasu i mogła przygotować swój forhend - mówiła Linette.

Choć Stosur przełamała Polkę w I secie, to ta zdołała odpowiedzieć. Wydawało się, że skończy się on tie-breakiem, ale wówczas Linette znów przegrała gema przy swoim podaniu i całą pierwszą partię 5:7. - Jest dużo bardziej doświadczona, zachowała zimną krew przy stanie 6:5, choć ja też nie zwalniałam wtedy ręki, jedną piłkę wyrzuciłam minimalnie - mówiła potem Polka.

To był przełomowy moment spotkania. W drugim secie Linette została przełamana na 3:1 i już nie zdołała na to odpowiedzieć. Problemy z odebraniem serwisu Stosur pozbawiły ją w końcówce motywacji, nie rzuciła rakietą, ale jej gesty wskazywały, że była tego bliska.

Siłę serwisu Stosur widać w statystykach. Choć zagrała tylko cztery asy, to Linette trafiała w kort zaledwie po 32 z 55 jest zagrywek, a punkty zdobyła w zaledwie 10 wymianach.

To dla tenisistki z Poznania koniec turnieju. Chciała zagrać jeszcze debla, ale Francuzka Alize Cornet przestraszyła się, że w parze z Polką może nie zmieścić się w drabince i zgłosiła się ze Szwajcarką Xenią Knoll. Linette planowała jeszcze grać kwalifikacje z Chorwatką Aną Konjuh, ale ta nie dojechała na czas z Eastbourne i ta szansa też przepadła.

To piąty start Linette w Wimbledonie i piąta porażka. Trzy razy odpadała w I rundzie kwalifikacji, teraz drugi raz w turnieju głównym. - Nie wiem dlaczego nie mam wyników na trawie, bo gra na niej daje mi dużo frajdy. Może dlatego, ze tak rzadko na niej gramy. Na razie lepiej mi idzie na kortach twardych - mówiła

I właśnie na nie się teraz przeniesie. - Lecę na kolejne turnieje: w Stamford, Montrealu i Nanchang. Na Wimbledonie nie zagrałam tak słabo jak w Australii, nie męczyłam się jak na Rolandzie Garrosie. Wyjeżdżam dobrze nastawiona - zapewniła.

Ana Ivanović i Eugenie Bouchard i inne tenisistki w wieczorowych kreacjach [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA