Wimbledon. Bałagan z dachem za 80 mln

Od tygodnia organizatorzy Wimbledonu zaliczyli już tyle wpadek związanych z zasuwaniem dachu nad głównym kortem, że dziennikarze powoli domagają się głowy szefa turnieju Richarda Lewisa.

Decydująca faza Wimbledonu:    mężczyźni ?   &nbspkobiety ? 

Panowie zdążyli przed deszczem

Przed deszczem udało się zakończyć kilka męskich meczów 1/8 finału, które zostały przełożone z poniedziałku. Andy Murray ograł 7:5, 6:2, 6:3 Chorwata Marina Cilicia, a Niemiec Philipp Kohlschreiber zatrzymał Amerykanina Briana Bakera zwyciężając 6:1, 7:6 (7-4), 6:3. Baker, który do tenisa wrócił po kilku latach przerwy spędzonych głównie w lekarskich gabinetach i tak został bohaterem. Amerykanie żartują, że na US Open czekają co najmniej na półfinał z jego udziałem. Do małej niespodzianki doszło w konfrontacji Davida Ferrera z Juanem Martinem Del Potro, bo niższy o niemal dwie głowy Hiszpan rozbił Argentyńczyka 6:3, 6:2, 6:3. Ferrer ruszał się jednak po korcie dwa razy szybciej od wysokiego rywala. Największą niespodzianką była porażka rozstawionego z nr. 18 Francuza Richarda Gasqueta 3:6, 1:6, 6:3, 2:6 z Niemcem Florianem Mayerem, który rundę wcześniej po znacznie bardziej zaciętej walce wyrzucił z turnieju Jerzego Janowicza.

W ćwierćfinałach Novak Djoković zmierzy się z Mayerem, Ferrer z Murrayem, Roger Federer z Michaiłem Jużnym, a Kohlschreiber ze zwycięzcą meczu Jo-Wilfrieda Tsongi z Mardym Fishem.

Zasuwać, gdy nie pada? I dlaczego trwa to 40 minut?

Nie ustają kontrowersje wokół dachu nad kortem centralnym i polityki organizatorów związanej z jego zasuwaniem. Zaczęło się jeszcze w zeszły czwartek, gdy organizatorzy przykryli kort w trakcie meczu Rafaela Nadala z Lukasem Rosolem. Nad kortem zapadały ciemności, a dach wyposażony jest w sztuczne oświetlenie więc można było dokończyć spotkanie. - Rozumiem, że zasunięcie dachu musi zająć kilka minut, ale 40? - narzekał po porażce Hiszpan. Aż tyle czasu potrzeba jednak, żeby uruchomić klimatyzację 15-tysięcznych trybun.

W piątek organizatorzy spodziewali się deszczu, więc na wszelki wypadek zasunęli wart 80 mln funtów dach jeszcze przed meczami. Ale prognozy Met Office okazały się chybione i z nieba nie spadła ani kropla. - Pod dachem gra się zupełnie inaczej. Kozioł piłki, brak wiatru, akustyka, wszystko jest inne, co oczywiście ma wpływ na grę - mówił Federer. - Rozumiem intencję organizatorów, ale efekt był taki, że choć nie padało, zagraliśmy cały dzień pod dachem. Wimbledon to jednak turniej na otwartym powietrzu, tak powinno zostać - dodał Szwajcar, który musiał odrabiać stratę dwóch setów z Francuzem Julienem Benneteau.

W sobotę żeby dokończyć mecz Murray'a i Marcosa Baghdatisa znów zasunięto dach i włączono sztuczne oświetlenie, choć nie padało. Około godz. 22.30 kibice ze zdumieniem zobaczyli na telebimie komunikat, że mecz zostanie przerwany o 23, bo takie są " wymogi bezpieczeństwa". Okazało się, że turniej ma umowę z hrabstwem Merton, na terenie którego położone są korty i ze względów bezpieczeństwa przed północą tłumy kibiców muszą opuścić dzielnicę. Chodzi m.in. o to, że po północy przestaje jeździć metro do centrum. - Nie jesteśmy w Nowym Jorku, gdzie metro jeździ całą dobę, ani w Melbourne, gdzie na korty można dojść spacerkiem - wyjaśniali organizatorzy.

Murray zdążył w sobotę dosłownie w ostatniej chwili - meczbola wygrał o 23.02. " Organizatorzy stąpali po cienkim lodzie. Jeśli czwarty set byłby bardziej wyrównany nasz jedyny zawodnik musiałby kończyć spotkanie III rundy w poniedziałek, choć wszyscy inni są już w IV rundzie" - napisał " Times" (niedziela jest w Londynie tradycyjnym dniem wolnym). Gazeta dodała, że polityka zasuwania dachu jest nieprzejrzysta. Na pytanie dziennikarza " Timesa", czy nie można włączyć świateł bez dachu, dyrektor turnieju Richard Lewis, odparł, że nie, bo "nie ma intencji rozgrywania w Londynie sesji nocnej". " Skoro tak, to dlaczego przykrywamy kort, gdy nie pada deszcz? To przecież też jest wbrew logice, bo to turniej na otwartym powietrzu" - napisał Neil Harman, wieloletni korespondent brytyjskiego dziennika.

Wszystko przez telewizję?

Zasłanianie dachu wieczorem i kończenie meczów to według All England Lawn Tennis & Croquet Club ukłon w stronę kibiców i pójście z " duchem gry". Ale tak naprawdę dach w Wimbledonie pojawił się po naciskach telewizji, która podczas deszczu nie miała czego pokazywać. Jak już się pojawił, to telewizja chce, żeby wypełniać ramówkę także wieczorem, mimo, że nie pada.

Problemów z przedłużającymi się meczami na korcie centralnym być może by nie było, gdyby zaczynały się one wcześniej niż o 13. Dlaczego nie można zaczynać meczów na korcie centralnym o 11.30, jak na innych kortach? - Bo taka jest tradycja - wypalił szef turnieju.

W poniedziałek też było kontrowersyjnie. Najpierw " Times" zaatakował organizatorów, że wyrzucili Andy'ego Murraya na kort numer jeden, wiedząc, że będzie padać, co groziło ryzykiem niedokończenia jego meczu. " Czy jakikolwiek inny turniej zachowałby się tak w stosunku do swojego tenisisty? Amerykanie, czy Australijczycy na pewno swojego gracza wysłaliby na kort centralny pod dach" - napisał " Times".

Wieczorem tego dnia znów dostało się organizatorom, bo mecz Djokovicia pod dachem na korcie centralnym zakończył się na tyle wcześnie (ok. 20), że spokojnie można było przerzucić tam jeszcze spotkanie Gasqueta z Mayerem, dzięki czemu tenisiści z tej samej połówki drabinki sprawiedliwie zakończyliby mecze tego samego dnia. - Nie widzieliśmy takiej potrzeby - mówił Richard Lewis. " To bezsensowna niesprawiedliwość" - pisali dziennikarze.

We wtorek - zdaniem dziesiątek dziennikarzy - organizatorzy Wimbleedonu skompromitowali się już ostatecznie. O godz. 11 zamknęli dach, bo miało padać, ale kiedy okazało się, że nie pada, odsłonili dach, i wtedy... zaczęło padać. Ponowne zasuwanie dachu zajęło 40 minut, co opóźniło mecz Del Potro z Ferrerem. " Ktoś, kto podejmuje decyzję w sprawie dachu powinien chyba stracić pracę" - pisali reporterzy. A na Twitterze ktoś stworzył nawet konto @wimbledonroof i dach przemówił: " Jestem dziś niezdecydowany, raz się otwieram, a raz zamykam."

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.