Aż zazdrość bierze, gdy czyta się o Abdukodirze Chusanowie. 20-letni Uzbek, o którym pół roku temu jeszcze nikt nie słyszał, przechodzi do Manchesteru City za 40 mln euro. RC Lens, który go pozyskał w letnim okienku transferowym dwa lata temu, zapłacił zaledwie 100 tys. euro. Gigantyczny wzrost wartości.
Niestety młodzi polscy piłkarze, którzy wyjechali za granicę w ostatnich latach, notowali raczej ogromny spadek rynkowej wartości niż wzrost. Oto lista dziesięciu najdroższych polskich młodych piłkarzy, którzy wyjechali na Zachód w ostatnich czterech sezonach (od 2020/21). Wnioski z ich losów są dojmujące.
Numer 1: Kacper Kozłowski. W 2022 roku za 11 mln euro przejęło go angielskie Brighton & Hove Albion. Polak był wtedy sławny w całej Europie. Paulo Sousa, wpuszczając go na boisko w meczu z Hiszpanią podczas Euro 2020, sprawił, że Kozłowski został najmłodszym zawodnikiem w historii turniejów o mistrzostwo Europy. Kozłowski miał wtedy 17 lat i 246 dni. Dla Brighton okazał się jednak niewypałem. Nie przebił się do pierwszego składu. Klub wysyłał go na kolejne wypożyczenia do Holandii i Belgii. W końcu Anglicy uznali, że nie ma nadziei, by Kozłowski przebił się do składu i sprzedali go do tureckiego Gaziantep FK. 21-letni zawodnik wyceniany jest dziś przez znany portal Transfermarkt na 5 mln euro. W kadrze zagrał sześć razy. Ostatni raz w październiku 2021 roku z San Marino.
Numer 2: Jakub Moder. On także został oddany do Brighton i też za 11 mln euro. Lecha opuścił w styczniu 2021 r. Początek w nowym klubie miał udany. W sezonie 2021/22 przebił się do składu, ale wtedy spotkał go dramat. W meczu z Norwich Polak doznał zerwania więzadeł w kolanie. 600 dni czekał na powrót do gry w Premier League. Dziś wciąż nie jest tym samym zawodnikiem, co przed kontuzją. W klubie jest graczem głębokiej rezerwy. W Premier League zagrał w tym sezonie zaledwie osiem minut w trzech meczach. W kadrze też spisuje się poniżej oczekiwań. Według notowań Transfermarkt jego wartość dziś to 10 mln euro. Ale to suma chyba mocno przesadzona. Feyenoord Rotterdam chce go kupić za dwa miliony.
Numer 3: Jakub Kamiński. Opuścił ekstraklasę dwa i pół roku temu. Były piłkarz Lecha za 10 mln euro przeniósł się do VfL Wolfsburg. I w pierwszym sezonie w nowym klubie grał dużo i często. Strzelił pięć goli. Potem nastąpił jednak ogromny zjazd. Grał coraz mniej. W obecnym sezonie znów początek miał dobry, ale od października występuje coraz rzadziej. Obecnie jego wartość rynkową Transfermarkt ocenia na 6 mln euro.
Numer 4: Kamil Piątkowski. Wyjeżdżał z Polski w 2021 roku. Miał 20 lat i z sumą 6 mln euro, które Red Bull Salzburg zapłacił za niego Rakowowi, był jednym z najdroższych polskich obrońców w historii. Niektórzy widzieli w nim przyszłość polskiej kadry. Tych nadziei dotąd nie spełnił. Pierwszy sezon za granicą był dla niego stracony, głównie z powodu kontuzji. Później tułał się na wypożyczeniach, grał w kratkę. Poprzedni sezon miał nieudany. W tym osiągnął wreszcie stabilizację i występuje w klubie regularnie. Transfermarkt wycenia go jednak wciąż poniżej sumy transferowej z 2021 roku: na 4,5 mln euro.
Numer 5: Michał Skóraś. Zawodnik, który błyszczał w Lechu, przeszedł za 6 mln euro do FC Brugge. Furory jak dotąd nie zrobił. W końcówce ubiegłego sezonu przebił się co prawda do pierwszego składu i był podstawowym zawodnikiem w rundzie play-off ligi belgijskiej, ale dziś jest graczem, który z reguły wchodzi na boisko z ławki. Średnio gra 27 minut na mecz. Jego wartość rynkowa spadła do 4 mln euro.
Numer 6: Maik Nawrocki. Wychowanek Werderu Brema zwrócił uwagę zagranicznych klubów swoimi dobrymi występami w Legii. W 2023 r. za 5 mln euro przeniósł się do Celtiku. Urodzony w 2001 r. zawodnik w pierwszym sezonie stracił miejsce w składzie przez kontuzje. W obecnych rozgrywkach wszedł tylko pięć minut. Klub chce się go pozbyć. Transfermarkt wycenia wartość polskiego piłkarza na 2,5 mln euro.
Numer 7: Bartosz Białek. Gdy 18-letni Białek przechodził do VfL Wolfsburg za 5 mln euro, agencja DPA pisała o nim jako jednym z największych talentów polskiej piłki. Był dowodem, jak dobrze Zagłębie Lubin pracuje z młodzieżą. Niestety, trzy ciężkie kontuzje kolana spowodowały, że kariera napastnika nie rozwinęła się tak, jak wszyscy oczekiwali. Obecnie leczy zerwane więzadła krzyżowe i prawdopodobnie w tym sezonie nie pojawi się na boisku. Transfermarkt wycenia jego wartość na 800 tys. euro.
Numer 8: Kamil Jóźwiak. Kolejny z piłkarzy, którzy swój nieprzeciętny talent objawili w Poznaniu. W sezonie 2020/21 przeszedł do Derby County za 4 mln euro. Kiepsko trafił. Grał regularne, ale klub miał gigantyczne problemy finansowe. Derby oddało Polaka do amerykańskiego Charlotte, ale w USA Jóźwiak furory nie zrobił. W sezonie 2023/24 przeszedł do Granady, z którą spadł z La Ligi. Dziś w drugiej lidze hiszpańskiej gra nieregularnie, a jego wartość rynkowa wynosi 1,5 mln euro.
Numer 9: Michał Karbownik. Gdy jako 18-latek grał w pierwszym składzie Legii Warszawa, jego menedżer Mariusz Piekarski mówił: "Pół Europy będzie się o niego zabijało". Te słowa się nie sprawdziły. W sezonie 2020/21 zgarnęło go angielskie Brighton za 3,9 mln euro. Polak jednak cały czas był wypożyczany do coraz to innych klubów. W końcu z 1,3 mln euro kupiła go Hertha Berlin. Od trzech sezonów gra w 2. Bundeslidze. Najpierw w Fortunie Duesseldorf, potem Hercie. W ubiegłym roku opuścił wiele meczów z powodu kontuzji. Jego aktualna wartość rynkowa to 2,5 mln euro.
Numer 10: Bartosz Slisz. To najświeższy transfer z top 10 od sezonu 2020/21. Za 3,2 mln euro przeniósł się rok temu z Legii do amerykańskiej drużyny Atlanta United. To jedyny zawodnik na tej liście, którego wartość rynkowa wzrosła w stosunku do sumy, za którą został sprzedany. Dziś wyceniany jest na 5 mln euro.
Top 10 najdroższych transferów polskiej piłki z ostatnich czterech sezonów rysuje bardzo smutny obraz. Żaden z zawodników, których uznawano w ekstraklasie za duże talenty, nie zrobił znaczącej kariery. Gorzej - niemal każdy z klubów, które zatrudniały Polaków, może sobie dziś pluć w brodę, że przepłacił. Oczywiście wyceny z Transfermarkt nie są ostateczną wyrocznią, ale dają obraz, jak ci zawodnicy są postrzegani przez niezależnych ekspertów. Zresztą, jak pokazuje przykład oferty Feyenoordu za Modera, wyceny są tam raczej zawyżone niż zaniżone.
To zestawienie to też wyrzut sumienia dla PZPN i poziomu szkolenia w całej krajowej piłce. Młodzi polscy piłkarze nie są przygotowani do gry na zawodowym poziomie za granicą. Cała nadzieja w tym, że każdy z wyżej wymienionych ma jeszcze przed sobą długie lata kariery i szansę, by dzięki ciężkiej pracy przeskoczyć na wyższy poziom.