Nawałka dał przykład z Lewandowskim. Lepszego momentu dla Probierza nie będzie

Pod nieobecność kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego tymczasowym kapitanem reprezentacji Polski został Piotr Zieliński. Środkowy pomocnik Napoli od dawna jest liderem drużyny, lecz czas, aby stał się również jej punktem odniesienia. Obiektem, wokół którego krąży reszta zawodników. Niech kadra stanie się "zielocentryczna", lepszego momentu nie będzie - pisze Filip Modrzejewski ze Sport.pl.

Opaska kapitańska dla Piotra Zielińskiego pod nieobecność kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego była naturalnym wyborem. Nie tylko z uwagi na doświadczenie reprezentacyjne - nikt z powołanych nie ma od niego więcej występów w kadrze - ale także ze względu na to, że jest to jeden z najbardziej wyrazistych przykładów osobowości, o której tak wiele mówił napastnik FC Barcelony w wywiadzie przed wrześniowym zgrupowaniem. Piotr Zieliński nie jest stereotypowym kapitanem w osobie charyzmatycznego krzykacza. Swój wkład w reprezentację wyraża głównie na boisku.

Zobacz wideo Niepokojące informacje przed meczem reprezentacji Polski

To nie będzie kolejny tekst, w którym rozważana jest przydatność czy dyspozycja 29-latka w reprezentacji Polski. Takowych było już mnóstwo, a 84 mecze w kadrze to wystarczająca próbka, aby wyrobić sobie zdanie. Poza tym, proszę wybaczyć, ale ta przydatność nie podlega żadnej dyskusji. Zieliński początkowo rozczarowywał, ale od dawna jest podporą kadry. Czas, aby to on stał się punktem odniesienia w tej drużynie.

Nawałka dał przykład z Lewandowskim. Kadrze potrzebny jest "Zielocentryzm"

Dotychczas kimś takim był Lewandowski. To naturalne, gdyż napastnik FC Barcelony to bezapelacyjnie najlepszy polski piłkarz i strzelec. W 144 meczach kadry trafiał do siatki 81 razy. Mało kto pamięta jednak jego początki i zarzuty, że "dla Niemca to strzela", gdy występował w Borussii Dortmund. Do kadencji Adama Nawałki, który objął Biało-Czerwonych w 2014 r., Lewandowski strzelił 18 goli w 58 występach. Bilans - eufemistycznie mówiąc - mało imponujący. Nawałka za punkt honoru postawił sobie zbudowanie "Lewego" dla reprezentacji. Dał mu opaskę kapitańską i, co najważniejsze, oparł o niego zespół. Dokładając do ataku Arkadiusza Milika, sprawił, że Lewandowskiemu grało się po prostu łatwiej. Efekt był piorunujący, gdyż "Lewy" za jego kadencji zdobył 37 bramek w 40 meczach. Oczywiście wpływ na to miała bardzo dobra dyspozycja całej drużyny, ale napastnik również wtedy wielokrotnie ciągnął ją w pojedynkę.

Podobny zabieg w kolejnych latach chciał przeprowadzić Paulo Sousa, który mocno przestawił zespół w kierunku ofensywy. Nie przyniosło to pozytywnego skutku, patrząc przez pryzmat wyników zespołu, choć Lewandowski strzelał wówczas nawet częściej niż za czasów Nawałki. Każdy kolejny selekcjoner na swój sposób chciał wyróżniać kapitana, pielęgnując relacje z nim. Często to on był pierwszym zawodnikiem, do którego udawał się nowy szkoleniowiec. Wyrastał ponad drużynę.

Teraz wydaje się, że nadszedł czas, aby to Piotr Zieliński dostał swojego Adama Nawałkę. Nie w kontekście boiskowego odblokowania, bo to nastąpiło już dawno, ale po to, aby kadra stała się "zielocentryczna". Niech to pomocnik Napoli będzie zawodnikiem, wokół którego budowana jest kadra. Dotychczas selekcjonerzy wymagali od Zielińskiego wiele, ale czy któryś z nich zrobił wystarczająco dużo dla niego? Miał na niego konkretny pomysł? Absolutnie nie. U każdego z nich pełnił inną rolę i daleko jej było do postaci centralnej. To jest główne zadanie dla Michała Probierza.

Budowanie zespołu wokół Zielińskiego pomoże również Lewandowskiemu

Nic nie ujmując piłkarskiemu znaczeniu Lewandowskiego dla reprezentacji, trzeba zauważyć, że ostatnie miesiące mocno uwypukliły jego deficyty. Nie jest wielką kontrowersją stwierdzenie, że w tym momencie Zieliński jest od niego po prostu lepszym piłkarzem. Ułożenie drużyny pod Zielińskiego da więcej niż pod Lewandowskiego. W dodatku napastnik Barcelony ma 35 lat i jest dość blisko końca reprezentacyjnej kariery, o czym sam już zresztą wspominał. Przekazanie kapitańskiej i sportowej pałeczki, zwrot w stronę Zielińskiego, mogą mieć wiele korzyści również dla niego i tę grę z orłem na piersi jeszcze wydłużyć.

"Im więcej czasu przy piłce spędzał będzie Zieliński, tym większa szansa, że skorzysta na tym napastnik. Im częściej podawać będzie Zieliński, tym płynniej drużyna będzie przenosiła atak z jednej strony na drugą i w kierunku bramki przeciwnika. Im lepsze stworzy mu się warunki do odzwierciedlenia formy klubowej, tym przyjemniejsza dla oka będzie gra reprezentacji" - pisał w swoim pomundialowym felietonie na Sport.pl Michał Zachodny. To akapit, który po kilku miesiącach jest jeszcze bardziej aktualny, zwłaszcza że pomocnik Napoli jest w swoim tzw. prime, co potwierdzają dokonania w drużynie klubowej. "Latami oczekiwano od Zielińskiego, kiedy weźmie na siebie odpowiedzialność za drużynę, za grę (...) Teraz rolą rządzących reprezentacją jest pozwolić mu działać dalej, tak jak wie i pokazuje, że potrafi" - pisał też Zachodny.

Kluczem do tego jest odpowiednie dopasowanie środka pola wokół 84-krotnego reprezentanta Polski oraz przydział ról. Zieliński od dawna jest boiskowym liderem kadry, ale dotychczas musiał być w niej jednocześnie "twórcą i tworzywem", jak mawia filmowy klasyk. To od niego zależało wyprowadzenie piłki z własnej połowy, ale także posłanie decydującego podania. Mimo to wywiązywał się z tego nieźle. W sześciu meczach za kadencji Fernando Santosa posłał aż 14 kluczowych podań - rezultat bardzo dobry, zwłaszcza mając świeżo w pamięci styl gry polskiej ekipy w tych spotkaniach.

Jeśli Piotr Zieliński osiąga taki wynik w drużynie niezorganizowanej, która nie ma jasnego pomysłu na grę, to co zrobi jako centralna postać? Czas się wreszcie o tym przekonać albo stracimy szanse na wykorzystanie najlepiej wyszkolonego polskiego piłkarza w ostatnich dwóch dekadach. Lepszego momentu na to nie będzie, zwłaszcza że Michał Probierz zaczyna odbudowę reprezentacji bez Lewandowskiego na zgrupowaniu. Za to z Piotrem Zielińskim z numerem dziesięć i w roli kapitana.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.