- Zaraz po meczu porozmawiałem z Kamilem Glikiem i pierwsze, co mu powiedziałem to, że demony wróciły. Czuliśmy się tak samo jak trzy lata temu na mundialu w Rosji, kiedy na inaugurację przegraliśmy z Senegalem i potem wszystko się posypało - przyznał Maciej Rybus po porażce ze Słowacją.
Polska w sześciu meczach za kadencji Paulo Sousy straciła aż 10 goli. - Trudno mi na gorąco powiedzieć, dlaczego tracimy tyle goli. Zgadzam się, że jest tego za dużo. Szczególnym problemem są stałe fragmenty. Mieliśmy analizę, jak wykonują je rywale, doskonale wiedzieliśmy, że ich najgroźniejszym zawodnikiem jest Skrinar, ale co z tego? Znowu coś nie zadziałało, coś zawiodło i straciliśmy kolejnego gola - zamartwiał się Rybus.
Po czym dodał: - Czujemy się bardzo zawiedzeni, że popełniliśmy tak proste błędy. I to w takim meczu. Mieliśmy sporo okazji, ale ich nie wykorzystaliśmy i znaleźliśmy się teraz pod ścianą. Poprzeczka wisi już znacznie wyżej, bo Hiszpanów i Szwedów uważam za lepsze zespoły od Słowacji. Musimy się wszyscy zjednoczyć jako zespół i w sobotę w Sewilli pokazać to, o czym mówiliśmy przez całe zgrupowanie - zakończył Rybus.