Już kilka dni po urodzeniu Matheus przeszedł do historii futbolu. 9 lipca 1994 roku Brazylia grała z Holandią w ćwierćfinale mistrzostw świata w USA. Dwa dni wcześniej na świat przyszedł Matheus. Bebeto po zdobyciu bramki podbiegł do rogu boiska i razem z kolegami wykonał kołyskę, a ta na stałe weszła do piłkarskich cieszynek.
Matheus jest wychowankiem Flamengo, nie udało mu się jednak na stałe przebić do składu brazylijskiego giganta. Został wypożyczony do portugalskiego Estorilu i tam radzi sobie bardzo dobrze, jest jednym z najlepszych zawodników tej drużyny. W tym sezonie zdobył cztery bramki i zaliczył cztery asysty.
Paul Ince grał w Liverpoolu, Manchesterze United czy Interze, w reprezentacji Anglii rozegrał 53 spotkania. Tom nie ma więc łatwo mierząc się z legendą ojca. Ale idzie mu to dobrze. W 2010 roku nie potrafił przebić się do pierwszego składu Liverpoolu, odszedł więc na wypożyczenie do Notts County. Tam trenerem był? Paul Ince. Na szerokie wody wypłynął w Blackpool, rozegrał tam trzy świetne sezony, seryjnie strzelał gole w Championship. Od Premier League jednak brutalnie się odbił, nie poradził sobie w Crystal Palace ani w Hull. Teraz gra dla Derby County
Paul i Tom pracowali ze sobą w Notts County i przez jeden sezon w Blackpool. Paul wprowadził się wtedy do mieszkania swojego syna. "Kto gotował? Mój tato nie umie, ja też nie jestem w tym najlepszy, więc najczęściej coś zamawialiśmy" zdradził Tom.
Ze wszystkich zawodników w tym zestawieniu Jordi miał najtrudniej. Od początku było wiadomo, że nie przeskoczy osiągnięć swojego ojca, ciężko przecież być lepszym niż legenda futbolu, człowiek, który go właściwie odmienił.
Piłkarsko wychował się w Barcelonie, a do pierwszego składu wprowadzał go Johan. Nie był zawodnikiem pierwszego składu, ale zdobywał bramki. W debiutanckim sezonie był trzecim strzelcem zespołu, po Hristo Stoiczkowie i Ronaldzie Koemanie.
Pojechał z Holandią na Euro 1996 w Anglii, a tam wypatrzył go Sir Alex Ferguson. Tak trafił do Manchesteru United. Młodszy Cruyff nie podbił jednak Wysp Brytyjskich, miał problemy z kontuzjami i nie został gwiazdą United. Wrócił do Hiszpanii, ale do słabszych klubów: Celty, Alaves czy Espanyolu. Z Deportivo Alaves awansował do finału Pucharu UEFA w 2001 roku. Jego drużyna po szalonym finale przegrała 4:5 z Liverpoolem.
Co ciekawe Jordi to katalońskie imię, Johan Cruyff miał problemy z takim nazwaniem syna, reżim Franco nie akceptował bowiem katalońskiego języka - Nazwę syna jak chce - powiedział Cruyff urzędnikom. - Niestety, to musi być hiszpańska wersja, a więc Jorge - odpowiedzieli bezduszni biurokraci. Johan Cruyff w swoim stylu powiedział: - Nie zamierzam wywoływać skandalu, ale powiedzcie swoim szefom, że zrobię to jeżeli będę musiał.
Zarejestrowano imię Jordi.
Po śmierci Johana Cruyffa jego syn opublikował na Twitterze wzruszający wiersz:
Bóg widział, że się meczysz
A lekarstwa nie ma, na pewno
Objął cię więc ramionami
I powiedział ?chodź ze mną?
Ze łzami w oczach patrzyliśmy
Widzieliśmy jak odchodzisz
Mimo wielkiej miłości
Nie mogliśmy nic zrobić
Złote serce przestało bić
Delikatne ręce zastygły na piersi
Bóg nam udowodnił
Że zabiera tylko najlepszych
Obecnie Jordi Cruyff jest dyrektorem sportowym Maccabi Tel Aviv.
Zima w Neapolu w 1986 roku była łagodna, pogoda sprzyjała do nocnych wypraw i balowania do rana. A miasto miało wtedy jednego króla - Diego Maradonę. Argentyńczyk nie próżnował, próbował wszelkich używek i korzystał z uroków nocy. Podczas jednej imprezy poznał Cristianę Sinagrę, miejscową piękność. Romans przerodził się w coś więcej, a owocem miłości został Diego Sinagra. Legendarny piłkarz nie przyznawał się do ojcostwa, ale włoski sąd w 1993 roku uznał, że to właśnie Maradona spłodził chłopaka. Obaj spotkali się dopiero w 2003 roku, a w 2007 roku Diego Maradona przyznał publicznie, że Sinagra to jego syn.
W młodości młody Diego grał w juniorskich drużynach Napoli, miał podobne kocie ruchy co ojciec, był nawet powoływany do reprezentacji U-17 Włoch. Trafił później do Genoi, ale jego kariera nie nabrała przyspieszenia. Grał w klubach z niższych lig po czym przerzucił się na piłkę plażową i to był dobry wybór. Zagrał jedenaście razy w reprezentacji Włoch, został wicemistrzem świata, a z Napoli Beach Soccer zdobył pierwsze w historii klubu mistrzostwo kraju.
Jesteś synem Petera Schmeichela i postanawiasz zostać bramkarzem - przyznacie, odważna życiowa decyzja. Młody Schmeichel wychowywał się w szkółce Manchesteru City, gdzie jego ojciec kończył karierę. Do pierwszej drużyny City nie zdołał się jednak przebić. Poprzez Notts County i Leeds United, w 2011 roku, trafił do Leicester. Wciąż jednak był traktowany jako "syn Petera", a nie jako klasowy bramkarz.
Ten sezon to jednak przełom w karierze Duńczyka. Jest pewnym punktem zmierzającego po mistrzostwo Leicester. Jego ojciec pięć razy wygrał Premier League, Kasper najprawdopodobniej zdobędzie swój pierwszy tytuł. Ale i tak na dobre wyjdzie z cienia Petera.
Ian Wright to legenda Arsenalu i Premier League. Wybitny snajper zdobył dla Gunners 185 bramek. Jego synowie nie zrobili tak wielkiej kariery, ale na dobre zaznaczyli się w światowym futbolu. Historia rodziny Wright-Phillips jest jednak mocno skomplikowana.
Ian ożenił się z mamą Shauna Wrighta-Phillipsa i adoptował chłopaka, przez to ten ma podwójne nazwisko. Bradley Wright-Phillips jest już biologicznym synem legendy Arsenalu.
Shaun Wright-Phillips przez wiele lat wyróżniał się rajdami w bocznej strefie boiska. Niesamowicie szybki i przebojowy skrzydłowy grał m.in w Manchesterze City, Chelsea i QPR. Karierę kończy w New York Red Bulls, gdzie gwiazdą jest..jego brat.
Bradley Wright-Phillips nie mógł na dobre zaistnieć w angielskim futbolu, nie przebił się do drużyny na poziomie Premier League. Swoje miejsce na ziemi odnalazł właśnie w Nowym Jorku, dla Red Bulls zdobył już 45 bramek.
Abedi Pele to jeden z najwybitniejszych afrykańskich zawodników w historii futbolu. Swoją renomę zbudował występami w Marsylii, Torino czy TSV Monachium. Trzykrotny najlepszy piłkarz Afryki przekazał synom piłkarskie geny.
Andrew Ayew i Jordan Ayew - to właśnie oni zrobili największe kariery. Obaj swoje kariery rozpoczynali w Olympique Marsylia, tak jak ojciec strzelali gole dla OM. Lepiej radził sobie Andre, który z Marsylii odszedł dopiero w 2015 roku.
Jordan już wcześniej ruszył w świat, najpierw trafił do Lorient, by przed tym sezonem przejść do Aston Villi. Andre także gra w Premier League, jest jednym z najlepszych zawodników Swansea.
Najmniejszą karierę z braci zrobił Ibrahim Ayew. Grał w Afryce, potem wyróżniał się w Belgii w drużynie Lierse, ale nie wypłynął na szersze wody. Gra teraz w ghanijskim Assante Kotoko.
"Król powietrza"- tak nazywano Riedlego, byłego napastnika Lazio, Borussi Dortmund czy Liverpoolu. Niesamowicie bramkostrzelny napastnik pod koniec kariery osiadł w Anglii i to tam karierę zaczynał jego syn, Alessandro. Trenował w juniorskich szkółkach Liverpoolu i Fulham, ale na dobre piłkarsko wychował się w Szwajcarii, w ekipie Grasshopper. Tak jak tato został napastnikiem, ale nie potrafił powtórzyć jego osiągnięć. Nie przebił się do kilku szwajcarskich drużyn, szukał swojego miejsca w Turcji i Niemczech. Skończył w niższych ligach szwajcarskich. Wolał być blisko domu i poświęcić się rodzinie.
- Bycie "Riedle" to duża odpowiedzialność, wszyscy wymagali ode mnie, że będę tak samo dobry jak tato i tak dobrze będę grał głową. A ja po prostu chciałem być sobą - mówił Alessandro.
O Enzo głośno zrobiło się w 2011 roku, kiedy Jose Mourinho, wtedy trener Realu Madryt, zaprosił młodego chłopaka na treningi z pierwszą drużyną. Wielu zawodników Realu pojechało na zgrupowania swoich reprezentacji i szansę dostał 16-letni syn Zidane'a. Od razu widać było, że to syn legendy reprezentacji Francji. Enzo miał bardzo podobne ruchy co tato, znakomicie prowadził piłkę.
Enzo przebijał się przez młodzieżowe grupy Realu, drużynę C, by zostać w drużynie Real Madryt Castilla . Tam zresztą prowadził go... Zinedine. Kiedy Francuz został pierwszym trenerem Realu zapraszał czasami syna na treningi, gdy kilku piłkarzy było kontuzjowanych. W tym sezonie młody Zizou w Castilli rozegrał 30 spotkań, zdobył dwie bramki i zaliczył 5 asyst.
Należy jeszcze wspomnieć o imieniu młodego. To oczywiście hołd oddany Enzo Francescoliemu, byłemu znakomitemu zawodnikowi Marsylii czy River Plate.