Wiek to tylko wymówka. Najstarsi sportowcy świata

- Jestem ciekawy, gdzie człowiek może przesunąć swoje granice - mówił przed wyprawą 80-letni Yuichiro Miura, najstarszy zdobywca Mount Everestu. Przedstawiamy osiem przykładów na to, że wiek nie jest ograniczeniem.
Aleksander Doba po przepłynięciu Atlantyku Aleksander Doba po przepłynięciu Atlantyku fot. Iwona Bednarczyk-Jolley

Aleksander Doba. 67-letni rekordzista Atlantyku

Polub nas na facebooku. Będzie ciekawie >>

12 578 kilometrów - tyle w ciągu 167 dni pokonał samotnie kajakiem Aleksander Doba. 67-latek z Polic wypłynął 5 października 2013 r. z Lizbony. Postanowił przepłynąć Ocean Atlantycki w najszerszym miejscu i dopłynąć do Florydy.

Po drodze miał wiele przygód - zepsuła mu się odsalarka do morskiej wody, na 47 dni stracił łączność ze światem, potem zepsuł mu się ster. Doba nie poddał się - po prowizorycznych naprawach skręcił w kierunku Bermudów, by przygotować kajak do dalszej drogi. Został świetnie przyjęty przez władze wyspy, które zorganizowały jego transport w miejsce, w którym musiał zboczyć z trasy.

W końcu, 18 kwietnia 2014 r., dobił do wybrzeży USA.

Aleksander Doba to emerytowany inżynier Zakładów Chemicznych Police. Ma żonę Gabrysię i synów Bartka i Czesława. Jest dziadkiem dwóch wnuczek. Na swoim kajakowym liczniku ma ponad 93 tysiące kilometrów przepłyniętych kajakiem, podczas których opłynął Bałtyk, popłynął do Narwiku, opłynął Bajkał, jako pierwszy kajakarz na świecie przepłynął kajakiem Atlantyk (w 2010/2011 z Senegalu do Brazylii) bez pomocy żagli z kontynentu na kontynent (a nie z wyspy na wyspę).

Oto fragment wywiadu z 67-letnim kajakarzem. Cała rozmowa tutaj >>

Podczas wizyty w kwaterze National Geographic w Waszyngtonie nazwał się pan turystą. Jak to tak?

Aleksander Doba: Przecież turyści podróżują w różny sposób i różnymi środkami lokomocji. Ich wyprawy trwają nie raz wiele lat. Ja autentycznie czuję się turystą. Nie jestem wyczynowym sportowcem. Jestem za to ciekawy świata, odkrywania czegoś nowego. Nie pływam więc kajakiem tam i z powrotem dla rekreacji, tylko szukam nowych tras i wyzwań. Dziwię się, kiedy ktoś mówi, że to co robię, to nie jest turystyka.

Jedną z pana ulubionych postaci jest Ernest Shackleton, irlandzki podróżnik, który na początku XX wieku eksplorował Antarktykę. Jego też nazwałby pan turystą?

Shackleton to inna historia. To był też badacz i odkrywca. Niesamowicie twardy człowiek, który nie poddawał się, walczył z całych sił o życie swoje i swoich współtowarzyszy w bardzo trudnych polarnych warunkach, kiedy kra unieruchomiła ich statek daleko od lądu.

To był jeden z wzorów tej twardości, która pomagała mi w wyprawie. Gdy miałem jakiś problem, to myślałem sobie, że przecież Shackleton i jego towarzysze mieli gorzej. Walczyli o życie w mrozie, a ja byłem bezpieczny w kajaku na ciepłych wodach. Legenda Shackletona pozwoliła mi więc uwierzyć, że skoro inni przetrwali, to dlaczego ja miałbym nie dać rady.

Poznaj historię Aleksandra Doby - jak z Polic wypłynął w świat >>

Yuichiro Miura Yuichiro Miura Yuichiro Miura (fot. Red Bull)

Yuichiro Miura. Najstarszy człowiek na Evereście

W 1970 roku jako pierwszy człowiek zjechał z Mount Everestu na nartach (nie zjechał ze szczytu, tylko z wysokości ok. 8000 metrów).

W 2003 roku został najstarszym człowiekiem, który wszedł na Mount Everest - miał 70 lat. Pięć lat później poprawił ten rekord, ale wciąż było mu mało. 6 maja 2013 po raz kolejny stanął na szczycie najwyższej góry świata. Miał 80 lat.

- Jestem ciekawy, gdzie człowiek może przesunąć swoje granice. Teraz albo nigdy - mówił przed ostatnią wyprawą.

Jak w takim wieku zachować wystarczająco sił, by robić takie rzeczy?

30 kg na plecy i na spacer po Tokio

Zajrzymy do jego domu... (opis: redbulletin.pl)

Kwatera główna Snow Dolphins, dom Yuichiro Miury. Trzykondygnacyjny budynek w Tokio. Parter zastawiony rowerami i plecakami. Gota Miura, dwukrotny uczestnik igrzysk olimpijskich (w jeździe po muldach) i ojciec Yuichiro, wrócili właśnie z dwugodzinnego treningu i stoją jeszcze zdyszani w korytarzu.

Można stamtąd przejść do ''obozu bazowego'', jak Miurowie żartobliwie nazywają swoją komorę ciśnieniową z 11-procentową zawartością tlenu w powietrzu, co odpowiada warunkom pogodowym panującym na wysokości 4500 m n.p.m. Trenuje tu wielu japońskich olimpijczyków, a także drużyna bejsbolowa (Miura-san jest fanem bejsbolu, zwłaszcza gwiazdy zespołu MLB - Ichiro Suzukiego). Właściwie jednak komora jest po to, żeby starszy Miura - ustawiając ciśnienie powietrza symulujące wysokość 4500 m n.p.m. - mógł każdego ranka poczytać gazetę, trenując na bieżni. Na niego wpływa to całkiem dobrze, choć nieprzyzwyczajeni ludzie odczuwają po dwóch minutach zawroty głowy.

W 2009 roku Miura złamał żebro. Normalny wypadek narciarski 77-latka.

- Podskoczyłem na hopce, zza której odgarnęli śnieg, ale nie dali żadnych oznaczeń. Wywaliłem się na plecy - opowiada Miura.

Dwa miesiące szpitala, dwa miesiące bezruchu ? najwyższy wymiar kary dla aktywnego Japończyka. Gdy tylko znowu mógł się ruszać, zaczął pracować nad kondycją.

- Chodzę sobie codziennie godzinkę albo dwie po Tokio - mówi.

Dopiero po dodatkowych pytaniach można dowiedzieć się, że w specjalnych butach, o masie 1,7 kg każdy. Pokazuje je i każe podnieść. But narciarski jest przy tym lekki jak piórko. Do tego 30-kilogramowy plecak, a żeby ćwiczenie nie było zbyt łatwe ? także ciężarki wokół kostek.

- Od kiedy jestem na emeryturze, mogę poświęcić więcej czasu na trening i wsłuchać się we własny rytm - dodaje.

Jan Morawiec po zdobyciu mistrzostwa świata w brazylijskim Porto Alegre Jan Morawiec po zdobyciu mistrzostwa świata w brazylijskim Porto Alegre Jan Morawiec po zdobyciu mistrzostwa świata w brazylijskim Porto Alegre (Fot. Sławomir Narel)

Jan Morawiec . 81-letni mistrz świata w maratonie

81-letni Jan Morawiec wrócił w październiku 2013 r. ze złotym medalem z mistrzostw świata weteranów w maratonie w brazylijskim Porto Alegre. Wyniku - 4:04.37 - mógłby mu pozazdrościć niejeden 20- czy 30-latek

Lekarze odradzają panu starty w maratonach?

- Byłem kiedyś u jednego. Spojrzał na mnie i powiedział: ''Jak chce pan żyć, to niech pan da sobie spokój z tym sportem. Niech pan wyjdzie sobie na spacerek, posiedzi na ławce w parku''. Uśmiechnąłem się grzecznie, powiedziałem: "do widzenia" .

W swojej ponad 50-letniej karierze przebiegł ponad 120 maratonów. Urodził się 1 stycznia w 1933 roku w Łodzi-Bałutach. Od dziecka ciągnęło go do sportu.

- Nie mieliśmy wielu atrakcji. Całe dnie spędzaliśmy na podwórku, cały czas w ruchu. Teraz młodzież ma internet i ten Facebook - mówi.

Gdy ma 16 lat, ojciec kupił mu rower. Młody Morawiec przez trzy miesiące też boksował. Miał dryg i nikt z ulicy mu nie podskakiwał. Zapisał się do sekcji kolarskiej w Gwardii. Jako 18-latek rywalizował m.in. z Janem Kudrą, dwukrotnym zwycięzcą Tour de Pologne. - I muszę się pochwalić, że dwa razy na mniejszych wyścigach Jasia pokonałem - wspomina.

Kostki jak kule

Rok 1956. Wyczynowo przebiera nogami. Najpierw w Społem Łódź, a od 1962 r. w Łódzkim Klubie Sportowym. Morawiec: - Maraton był wtedy w powijakach. Pamiętam, jak jeden z trenerów mi powtarzał, że ważniejsze są krótsze dystanse, czyli na 1500, 3000, 5000 i 10000 metrów, że na maratony przyjedzie jeszcze czas i będę je pokonywał, jak będę stary - opowiada.

Rok 1961. Po pięciu latach treningów po raz pierwszy bierze udział w mistrzostwach Polski na dystansie 42,195 km. - Za długo ćwiczyłem na twardej nawierzchni. Na dwa tygodnie przed startem dostałem zapalenia stawów kostkowych. Ale nie było czasu na leczenie. Moczyłem nogi w borowinie. Pomogło, ale na krótko. Po 30 km prowadziłem z przewagą 500 metrów. Nagle w kostkach potworny ból. Kostki były spuchnięte, jakbym miał kule przyczepione. Trener krzyczał do mnie z trasy: "Janek, nie odpuszczaj, będziesz chociaż wicemistrzem!". Zająłem drugie miejsce. Triumfował wtedy Albin Czech - opowiada.

Maraton w czarnej mazi

Rok później - w lipcu - Morawiec staje na najwyższym stopniu podium. Maraton w Warszawie z 1962 r. do dziś jest uznawany za jeden z najbardziej dramatycznych w historii. Piekielny skwar, około 40 stopni Celsjusza. Asfalt zamienia się w czarną maź. Trasa wiedzie też przez leśne ścieżki i łąki. O wolontariuszach czy porządnym oznakowaniu trasy nie ma mowy. Czołówkę prowadzi pilot na motocyklu. Na leśnych wertepach nagle się wywraca. Zdezorientowani zawodnicy pytają, co mają robić i gdzie dalej biec. Dostają... mapę. Maraton przeradza się w bieg na orientację. Niektórzy próbują gnać na skróty, inni, jak pan Jan wybierają leśne ścieżki. - Pamiętam, że sam dotarłem do drogi, ale już dalej nie wiedziałem, w którą stronę jest meta. Miałem dosyć. Na szczęście usłyszałem syreny i ruszyłem w odpowiednim kierunku. Udało się, dobiegłem jako pierwszy.

Jako członek słynnego tzw. Wunderteamu (w składzie m.in. z Kazimierzem Zimnym, Zdzisławem Krzyszkowiakiem, Jerzym Chromikiem) pod wodzą trenera Jana Mulaka reprezentuje Polskę na zagranicznych zawodach, m.in. w prestiżowym biegu przełajowym L'Humanite na dystansie 10 km w Paryżu. Rywalizuje też w węgierskim Szeged, Londynie w NRD i Czechosłowacji.

240 km tygodniowo po zakończeniu kariery

W 1968 r. zakończył zawodową karierę, ale nie przestał biegać. Na treningi wychodzi co drugi dzień. Miesięcznie pokonuje 240 km.

- Ludzie dbają o siebie, wiedzą, że sport to zdrowie. Nigdy nie zapomnę sytuacji sprzed 30 lat. Biegałem blisko bloków przy Parku 3 Maja, Był ciepły wieczór, dużo osób w oknach na fajeczce. Nagle słyszę, jak dwóch facetów, zdziwionych na mój widok, zaczyna rozmawiać. Jeden mówi: ''Ty, patrz, patrz! Jakiś zboczeniec spier...''. Tak kiedyś ludzie reagowali na biegaczy - śmieje się.

Autor: Damian Bąbol

Więcej o Janie Morawcu na polskabiega.sport.pl >>

Peggy McAlpine Peggy McAlpine Peggy McAlpine (fot. REUTERS)

Peggy McAlpine. Najstasza paralotniarka na świecie

Peggy McAlpine miała sto lat, gdy postanowiła zostać najstarszym człowiekiem na świecie, który poleci na paralotni. Ustanowiła rekord w 2007 roku i cieszyła się nim przez ponad trzy lata, bo w październiku 2011 roku 101-letnia Mary Allen Hardison poprawiła jej osiągnięcie.
Peggy nie dała za wygraną i w kwietniu 2012 roku w wieku 104 lat znów wzniosła się w powietrze. - Rozkoszowałam się każdą minutą lotu. Było lepiej niż ostatnim razem. Oczywiście będę chciała jeszcze raz tego spróbować - szczególnie, jeśli ktoś pobije mój rekord - mówiła.

Rekordowy lot miał miejsce na Cyprze, gdzie Peggy McAlpine mieszkała od 2004 roku. Miała dwójkę dzieci, czworo wnuków i dwoje prawnuków. Jej przygoda ze sportami ekstremalnymi rozpoczęła się w 1980 roku, kiedy wnuk namówił ją na skok na bungee.

Peggy McAlpine zmarła w grudniu 2013 r.

Stanisław Kowalski 10 maja  2014 ustanowił rekord Europy w biegu na 100 metrów w kategorii 100-latków. Stanisław Kowalski 10 maja 2014 ustanowił rekord Europy w biegu na 100 metrów w kategorii 100-latków. Stanisław Kowalski na mecie (Fot. Barbara Stanisz)

Stanisław Kowalski. 104-letni rekordzista Europy na 100 metrów

32,79 - taki czas udało się uzyskać 104-letniemu Stanisławowi Kowalskiemu ze Świdnicy na sprinterskim dystansie 100 metrów. Do rekordu świata zabrakło mu czterech sekund.

- Czuję się jak nowo narodzony - mówił po biegu.

Gdy Stanisław Kowalski pojawił się na bieżni we Wrocławiu, na stadionie zrobiło się głośno. Publiczność wstała, dziennikarze czekali w napięciu na mecie. Pan Stanisław w żółtej koszulce z numerem 104 ustawił się na starcie. Był skupiony i pewny siebie. Po wystrzale wystartował. Razem z nim biegła młodzież - dostała jednak wytyczne, by pozwolić starszemu koledze biec z przodu, żeby przekroczył linię mety jako pierwszy. Tak stało się 32,79 sekundy później.

 

Zaczął biegać po dziewięćdziesiątce

Stanisław Kowalski pochodzi ze Świdnicy i jest jak do tej pory jedynym 100-latkiem, który podjął się takiego wyzwania na naszym kontynencie (rekord świata należy do Japończyka i wynosi 28 sekund). Nigdy nie miał ze sportem nic wspólnego - tylko do pracy jeździł na rowerze. 10 km w jedną stronę.

12 lat temu zaczął jednak trenować bieganie. Od tamtej pory codziennie, bez względu na pogodę, przebiega 10 km. - Czasem truchta, czasem przemaszeruje. Czasem podjedzie kawałek autobusem. Ale codziennie wychodzi z domu i pokonuje ten dystans - opowiadają jego koledzy.

Jaki jest sposób rekordzisty na tak dobre zdrowie i długowieczność? - Nie objadać się i nie jadać na noc. Czasem można wypić 50 gramów, ale tylko kiedy jest smak, a nie codziennie - mówił krótko.

Jego wnuk Marek Baszak dodaje: - Dziadek zawsze powtarza, żeby się nie stresować. Sam jest bardzo spokojnym człowiekiem.

Pan Stanisław urodził się w 1910 r. Mimo sędziwego wieku jest w imponującej formie. Jego dotychczasowy najlepszy czas na ''setkę'' wynosił 34 sekundy.

Z danych GUS z czerwca 2013 r. wynika, że w Polsce żyje dokładnie 4957 osób mających 100 lat i więcej. Najstarszą mieszkanką naszego kraju jest pani Apolonia Lipowska z Warszawy - w lutym skończyła 114 lat.

Autor: Barbara Stanisz

źródło: wrocław.gazeta.pl

Norman Lancefield Norman Lancefield Norman Lancefield (fot. scubadiving.com)

Norman Lancefield. Najstarszy nurek świata

Norman Lancefield zmarł w lutym 2014 roku w wieku 93 lat. Był uznawany za najstarszego nurka na świecie. Można powiedzieć, że był ambasadorem nurkowania wśród starszych osób, pokazywał, że nie trzeba być młodym i supersprawnym, żeby zejść pod wodę.

W 2011 roku w magazynie Scuba Diving pisał:

''Mam 91 lat i nurkuję na tym samym sprzęcie od 1970 roku. Tak jak ja, wciąż jest solidny po ponad 500 nurkowań''.

Pisał, że biodra już nie takie same, jak w młodości, dlatego nie są w stanie udźwignąć normalnego pasu z balastem, dlatego sam przygotował sobie puszki obciążone ołowiem, które zastąpiły pas. Udało mu się, bo w takim rynsztunku nurkował na Malcie, w Meksyku, Turcji i jego ukochanej Zatoce Akaba na Morzu Czerwonym.

- Nurkowałem z rekinami i delfinami, ale w moim wieku nie potrzebne mi takie atrakcje. Nawet krab pustelnik potrafi być ekscytujący - mówił.

Nie nurkował głęboko, otwarcie mówił, że nie jest już w stanie. - Mówię wszystkim, którzy chcą nurkować, że nie muszą pływać jak na olimpiadzie. Ja jestem wolny w wodzie, ale trzy razy w tygodniu pływam po 500 metrów.

- Nurkowanie nie jest niebezpiecznym sportem, to raczej ryzykowna dyscyplina, a moim celem jest unikanie ryzyka. Kolega pomaga mi dotrzeć do wody, ale kiedy już tam jestem to czuję się świetnie i będę nurkował, dopóki będę mógł - mówił Lancefield.

 Ryszard Kacysz Ryszard Kacysz KS Grom Kraków. Na dole po lewej Ryszard Kacysz (fot. archiwum prywatne)

Ryszard Kacysz. Najstarszy piłkarz w Polsce

Ryszard Kacysz, ksywa "Rico".
Bramkarz KS GROM Kraków - C Klasa
ur. 17.12.1936

Kim jest Rico? Oddajmy głos jemu samemu:

(Zebrał Piotr Kalisz)

''Ja jestem kieszonkowym bramkarzem, a gra w piłkę to taka moja wariacja. Mam 167 cm wzrostu, na początku grałem na skrzydełku, ale szybko zostałem bramkarzem. Dobrze też skakałem w dal''.

''Gram od 67 lat!  Najwyżej grałem w III lidze. W Orle Piaski Wielkie''.

''Jestem na ratunek. Jak nie ma kto grać to dzwonią i mówią: Rico ratuj''.

''Każdy bramkarz jest dobry. Jak się pomyli to wszystkie grzmoty idą na niego. A jak napastnik nie trafi do bramki to zaraz się poprawi i jest bohaterem, a bramkarz jak zrobi taka 'cukrówkę' to wszyscy go krytykują. Najgorsza pozycja''.

''Kibice pytają co ja jadam i mówią innym - bierzcie przykład''.

''Pracowałem m.in. przy utrzymaniu ruchu, w ciastkarni i cementowni. Pracowało się i po 24 godziny, a potem prosto na mecz. A nie nie tak, jak teraz. Zawodnicy lekko draśnięci krzyczą, żeby dać im jakieś krople i łapią się nie za te miejsca, w które dostali. Symulanci''.

''Bramkarz jest jak dupa od srania. Jak dupa jest zła to organizm choruje''.

''Córka zadaje mi pytanie, jak długo będę grał. Powiedziałem jej, że dopóki będę się ruszał. Jeden jest do kart, drugi do wódki, a ja do piłki. To mnie cieszy. Choć wódka jest dla wszystkich, tylko trzeba z nią inteligentnie''.

''Kadra?  Nie chciałbym ich krytykować, ale przydałoby się ich wziąć po meczu do kamieniołomów. Graja pod siebie, w klubach za granicą mówią im, żeby nie złapali kontuzji. A grają z orłem na piersi, nie grają dla siebie. A oni na wycieczkę tylko jadą''.

''Raz byłem w szpitalu, miałem operację, a potem od razu gnałem na boisko. Raz zawodnik pomylił moją głowę z piłką i kończyłem mecz z zabandażowaną głowa, a potem się okazało ze miałem wstrząs mózgu''.

Ryszard Kacysz"Rico" w akcji (fot. archiwum prywatne)

Dzień Babci - Johanna Quass Dzień Babci - Johanna Quass JohannaQuass w akcji (fot. facebook/JohannaQuass)

Johanna Quaas. Najstarsza gimnastyczka na świecie

Johanna Quaas, a tak naprawdę Johanna Geiβler, urodziła się w 1925 roku w Hohenmölsen w Niemczech. Była jeszcze dzieckiem, kiedy zaczęła trenować gimnastykę. Musiała jednak przestać, bo Sojusznicza Rada Kontroli Niemiec zabroniła tego w czasie II wojny światowej. Johanna przerzuciła się więc na piłkę ręczną. Zakaz uprawiania gimnastyki został zniesiony w 1947 roku i Johanna powróciła do swojej pierwszej pasji.

W 2012 roku została oficjalnie najstarszą gimnastyczką na świecie. Miała 86 lat, kiedy nakręciła to wideo:

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.