Już samo dotarcie do Singapuru było dla Liberyjczyków wielkim wyzwaniem. Ich pierwszy w życiu lot samolotem trwał kilkanaście godzin. Do pokonania mieli 12 tysięcy kilometrów: z Liberii Do Ghany, z Ghany do Kenii, z Kenii do Dubaja, a stamtąd już prosto do Singapuru.
Kolejny przeżyciem był sam start w zawodach.
- Na co dzień pływamy w otwartej rzece. To był mój pierwszy raz w basenie - zwierzył się 17-letni Mika-Jah Teah
Wynik nie jest w takich zawodach najważniejszy. Chłopcy ukończyli start w kwalifikacjach 24 sekundy za ostatnim z reszty startujących. Najważniejsza jest rywalizacja i przekraczanie kolejnych barier.
- Na początku byłem zawstydzony, ale się nie bałem - powiedział Mika-Jah.
- Liczyłem, że wygram, ale jestem po prostu szczęśliwy, że mogłem wystartować i spotkałem nowych znajomych - dodał chłopak.
- Nie mamy basenów w Liberii. Jestem z nich dumny, bo to był ich pierwszy występ w tego typu zawodach - chwalił trener zawodników Steven Weah, wujek Sima.
Polityczny skandal w Singapurze ?