- Poważnie myślę o dłuższej przerwie - gdy Mateusz Ponitka wypowiedział te słowa w październikowej rozmowie z "Przeglądem Sportowym", wywołał konsternację wśród kibiców. 29-letni lider i kapitan reprezentacji już w trakcie znakomitego dla siebie i dla drużyny, zakończonego na czwartym miejscu EuroBasketu wysyłał sygnały, że jego przyszłość w kadrze stoi pod znakiem zapytania. Wielu obawiało się, że świetny skrzydłowy opuści reprezentację na dłużej.
Wygląda jednak na to, że kilka miesięcy bez gry w biało-czerwonej koszulce wystarczyło, by Ponitka poczuł potrzebę występu dla Polski. W listopadzie go zabrakło, ale to naturalne w przypadku większości euroligowych koszykarzy, bo najlepsze rozgrywki w Europie kolidując z okienkami reprezentacyjnymi. Teraz Ponitki nie było w czwartek w Sosnowcu, bo jego Panathinaikos Ateny grał tego samego dnia w Mediolanie, ale potem dołączył do kadry i pojawił się w szwajcarskim Fryburgu, gdzie Biało-Czerwoni kończyli preeliminacje do EuroBasketu 2025. Polacy - jako gospodarze jednej z grup - mają zapewniony w nich udział, ale kwalifikacje rozpoczęli wcześniej i musieli je dokończyć.
Możliwe, że impulsem dla Ponitki był ostatni w karierze mecz w reprezentacji Polski Łukasza Koszarka. 39-letni dyrektor sportowy kadry w czwartek w Sosnowcu pożegnał się z polską publicznością, w niedzielę - z biało-czerwoną koszulką. Koszarek i Ponitka, czyli były i obecny kapitan reprezentacji, wyszli w pierwszej piątce, ale to ten drugi częściej pełnił rolę rozgrywającego.
Ponitka zaczął od asyst, także efektownych, jak ta pod nogami w kontrze do kończącego akcję wsadem Michała Sokołowskiego. Potem był też piękny blok, potężny wsad, ale przede wszystkim asysty. Ponitka zaliczył ich aż 14, podawał zarówno pod kosz do Aleksandra Balcerowskiego, jak i do strzelców na obwód. Sam zdobył osiem punktów, miał też siedem zbiórek i trzy przechwyty. Z drugiej strony grał trochę na siłę, popełnił aż sześć strat, miał słabiutkie 2/11 z gry. Wypadł dobrze, może nawet bardzo dobrze, ale pomimo dobrych statystyk nie zagrał wybitnie.
Bliżej ideału był w tym meczu Balcerowski. Mierzący 219 cm wzrostu 22-letni środkowy w czwartek przeciwko Austrii rzucił 25 punktów, co było jego rekordem kariery, w niedzielę ten wynik poprawił. Zdobył aż 31 punktów, trafiając znakomite 12 z 15 rzutów z gry. Balcerowski mocno ładował piłkę z góry po dobrych podaniach pod kosz, ale dobijał też niecelne rzuty, miał 5/7 z wolnych oraz 2/3 za trzy. Przeciwko słabej Szwajcarii wykorzystał wszystkie swoje przewagi i pokazał, że tacy rywale nie mają na niego sposobu.
Polacy wygrali mecz 80:70, dzięki drugiej połowie, w której zwyciężyli 45:31. Pierwsza była dla Polaków - czwartej drużyny Europy - wstydliwa. Słaba Szwajcaria w pierwszej kwarcie zdobyła 21 punktów, o sześć więcej niż zespół Igora Milicicia, a do przerwy prowadziła jeszcze wyżej - 42:35. Rywale nie prezentowali wysokiego poziomu, ale Polakom momentami ciężko było o choćby solidną grę. Jak w miarę szło w ataku, to kiepsko wyglądała obrona. Jak w defensywie było lepiej, to ślamazarny atak nie dawał punktów.
Do przerwy Polacy mieli tylko 2/10 w rzutach z trzy i 9/16 z wolnych, a do tego popełnili aż osiem strat. Ale po zmianie stron zagrali dużo lepiej, równiej. Poprawili obronę i to z niej czerpali pewność w ataku. Liderzy w osobach Ponitki i Balcerowskiego dostali wsparcie do zmienników - świetną zmianę dał grający dopiero drugi mecz w kadrze Przemysław Żołnierewicz, który zdobył 10 punktów, trafiając wszystkie trzy rzuty za trzy.
Skuteczni byli doświadczeni Jarosław Zyskowski (12 punktów) oraz Michał Michalak (dziewięć), swoje zrobił Sokołowski, a plus można postawić przy nazwisku Andrzeja Pluty. Rezerwowy rozgrywający punktów nie zdobył, ale w 15 minut, które spędził na boisku, Polacy byli lepsi od rywali o 12 punktów.
Podobnie jak Pluta punktów nie zdobył Koszarek - w swoim 212. występie w reprezentacji, co jest piątym najlepszym wynikiem w historii, rozgrywający spędził na boisku niespełna siedem minut. Miał 0/3 z gry, dwie zbiórki i asystę.
Zwycięstwo we Fryburgu oznacza, że Polacy z bilansem 5-1 wygrali preeliminacyjną grupę E przed Chorwacją, Szwajcarią i Austrią. I choć udział w EuroBaskecie 2025 mają zapewniony, to i tak zagrają w eliminacjach, w których udział wezmą 32 drużyny podzielone na osiem grup po cztery zespoły. Rywalizacja rozpocznie się w listopadzie 2023 roku.