Multimedalistka olimpijska skazana na 12 lat. Nie czuje się bezpiecznie w Polsce

Dominik Senkowski
Multimedalistka olimpijska Alaksandra Hierasimienia usłyszała właśnie wyrok 12 lat więzienia od sądu w Mińsku. Na szczęście mieszka w Polsce, ale i u nas nie czuje się bezpiecznie. - Nigdzie nie mogę się czuć teraz bezpiecznie, ponieważ agenci białoruscy są wszędzie - mówi Hierasimienia w rozmowie ze Sport.pl. Dodaje: "To, co dzieje się teraz na Białorusi, można porównać do książki George'a Orwella "Rok 1984". Taka jest niestety nasza rzeczywistość."

W sierpniu 2020 roku odbyły się wybory prezydenckie na Białorusi. Prezydentem ponownie został Alaksandr Łukaszenka, choć opozycja i Zachód uznały wyniki głosowania za sfałszowane. Na Białorusi wybuchły masowe protesty, brutalnie stłumione przez władze. 

Zobacz wideo Polscy sędziowie finału mundialu przywitani na lotnisku

12 lat więzienia

Po reelekcji Łukaszenki Alaksandra Hierasimienia założyła Białoruską Fundację Solidarności Sportowej, aby pomagać prześladowanym politycznie sportowcom. Hierasimienia to była pływaczka, która zakończyła karierę w 2019 roku. Zdobyła m.in. trzy medale olimpijskie (dwa srebra w Londynie w 2012 roku i brąz w Rio de Janeiro w 2016) oraz cztery medale mistrzostw świata. Od ponad dwóch lat przebywa na emigracji. Nie była obecna w sądzie na odczytaniu wyroku.

W poniedziałek sąd w Mińsku skazał Hierasimienię zaocznie na 12 lat więzienia. 36-latka została uznana za winną kilku zarzutów, w tym "wezwania do nałożenia sankcji na Białoruś" i innych działań "mających na celu zniszczenie bezpieczeństwa narodowego" - poinformowała organizacja praw człowieka i obywatela "Wiasna".

- Szczerze mówiąc, nie jestem zaskoczona tym wyrokiem, bo spodziewałam się kary. Dla Łukaszenki sport był ulubioną zabawką, a fakt, że my sportowcy pozwoliliśmy sobie na przeciwstawienie się był dla niego bardzo bolesny - mówi Hierasimienia w rozmowie ze Sport.pl. 

I dodaje: "Zostałam skazana za to, że po wyborach prezydenckich podpisałam list wzywający do uznania wyników wyborów za sfałszowane, uwolnienia wszystkich więźniów politycznych oraz przeprowadzenia uczciwych wyborów."

Pomaga sportowcom

Od kilku lat Alaksandra Hierasimienia angażuje się w sprawy społeczne i polityczne. Była w gronie 800 białoruskich sportowców, którzy podpisali list otwarty z żądaniem przeprowadzenia nowych wyborów prezydenckich.

Jej Fundacja udziela pomocy finansowej i prawnej sportowcom represjonowanym  przez władze z powodu poglądów politycznych. Prowadziła również kampanię na rzecz bojkotu wydarzeń sportowych na Białorusi. Przez białoruskie władze Fundacja została sklasyfikowana jako "ekstremistyczna".

- Białoruska Fundacja Sportowej Solidarności, którą reprezentuję, przyczyniła się do nałożenia sankcji na Komitet Wykonawczy Narodowego Komitetu Olimpijskiego Białorusi oraz prezydenta tej organizacji Wiktara Łukaszenkę (syn prezydenta kraju - przyp.red.). Dzięki nam zmieniono także lokalizacje mistrzostw świata w hokeju na lodzie, mistrzostw świata w pięcioboju nowoczesnym, mistrzostw Europy w kolarstwie i szereg innych imprez, które miały odbyć się na Białorusi - przyznaje nam utytułowana pływaczka. 

Nie czuje się bezpieczna w Polsce

W kwietniu 2021 roku Hierasimienia sprzedała na aukcji złoty medal, który zdobyła 10 lat temu w Stambule na mistrzostwach świata na krótkim basenie na dystansie 50 metrów stylem dowolnym. Kwotą 13 500 euro mogła wesprzeć konto Fundacji. 

Na mocy wyroku białoruskiego sądu, Białorusinka została pozbawiona majątku, który posiadała w ojczyźnie. To mieszkanie, samochód i pieniądze na koncie bankowym. - Zostałam pozbawiona całego mojego majątku. Myślę, że z czasem wszystko będzie możliwe do zwrotu. Władze reprezentujące reżim są nielegalne, a wszystkie ich decyzje są wadliwe - mówi.

Hierasimienia, podobnie jak wielu innych białoruskich opozycjonistów, mieszka dziś w Polsce. Wcześniej przebywała w Ukrainie. Pytamy, czy czuje się u nas bezpiecznie. - Nigdzie nie mogę się czuć teraz bezpiecznie, ponieważ agenci białoruscy są wszędzie. Gdy zostanie przyjęta ustawa, która zakłada, że każdy, kto został uznany za ekstremistę, (a ja byłam), ma być pozbawiony obywatelstwa i będzie mu odebrany paszport, będę prosiła o azyl polityczny w Polsce. Mam nadzieję, że otrzymam tu pomoc w uzyskaniu międzynarodowej ochrony - tłumaczy. 

Wspomniana ustawa jest już procedowana na Białorusi i ma być kolejnym ciosem w opozycję. Jak przekonuje nasza rozmówczyni, wyrok w jej sprawie wpisuje się politykę władz Białorusi, które nie tolerują sprzeciwu. 

- W naszym kraju nigdy nie było opozycji. Tępiono ją wszelkimi możliwymi sposobami - więziono, wydalano z kraju, zabijano. Dyktatura nie toleruje innego stanowiska. To, co dzieje się teraz na Białorusi, można porównać do książki George'a Orwella "Rok 1984". Taka jest niestety nasza rzeczywistość. Junta przejęła władzę i utrzymuje się siłą. Nie mamy prawa głosu. Jeśli się z nimi nie zgadzasz, zostaniesz pozbawiony pracy, mienia i uwięziony - podsumowuje. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.