W Chojnicach przez całą zimę trwają pracę modernizacyjne. Zadaszane są kolejne trybuny, wymieniane krzesełka, likwidowane miejsca stojące na stadionie. Remontów i zmian doczekały się też klubowe gabinety. Chojniczanka niedługo będzie funkcjonowała w dużo lepszych warunkach.
Na Mickiewicza nie ukrywają, że stadionowe porządki związane są też z wyczekiwaną tu Ekstraklasą.
- Wszystkie nasze działania zmierzają ku temu, by w lato ewentualnych problemów, było jak najmniej - mówi nam wiceprezes Chojniczanki Jarosław Klauzo. - Robimy też jednak rzeczy, które niebawem będą wymagane w 1. lidze, więc za bardzo przed szereg nie wychodzimy - dodaje.
Przez mróz roboty trochę się opóźniły, bo nie można było wylać fundamentów pod słupy podtrzymujące konstrukcję dachu. M.in z tego powodu przełożony został pierwszy w tym roku mecz ligowy z Rakowem Częstochowa. Zmrożona była też płyta boiska, która na razie nie ma podgrzewania. W ekstraklasowych realiach trzeba będzie o niej pomyśleć.
- Tą przewidujemy jeszcze w tym półroczu, pewnie jej położenie zajmie ponad dwa miesiące, ale chcemy się tym zająć - zapewnia nas Klauzo.
Inwestycje na miejskim stadionie opłaca ratusz. Za trwające obecnie prace związane z dachem, trybunami i remontem pomieszczeń zapłaci ok. 3 mln złotych. Koszt podgrzewanej murawy, podłączenia jej do sieci ciepłowniczej i zrobienie profesjonalnych pomieszczeń dla mediów to drugie tyle. Klub szacuje, że w lipcu, czy sierpniu ze wszystkim powinien być gotowy.
Jeśli Chojnice awansują do Ekstraklasy trzeba będzie też wypełnić warunek odnoście minimalnej liczby miejsca na stadionie. Na obiekcie jest ich teraz 3000, w ekstraklasie potrzeba 4,5 tys. chociaż... nie od razu.
- Jedynym rozwiązaniem, które możemy zastosować jest postawienie trybuny mobilnej za jedną z bramek na 1,5 tys. osób. Wtedy będziemy mieli łącznie wymaganą liczbę krzesełek. Podręcznik licencyjny dopuszcza jednak w tej sprawie dwuletnią karencję. Zgodnie z literą prawa Ekstraklasa w Chojnicach na razie będzie możliwa bez dodatkowej trybuny - tłumaczy nam prezes.
Oprócz zmian infrastrukturalnych dla lidera 1. ważne były też wzmocnienia sportowe drużyny, tym bardziej że rywalizacja na szczycie jest bardzo wyrównana. Rożnica między pierwszą a siódmą drużyną to obecnie tylko 7 punktów. Sytuacja jest bardzo podobna do tej sprzed roku. Wtedy na półmetku rozgrywek Chojniczanka prowadziła w tabeli z punktem przewagi nad kolejną ekipą. Sezon skończyła na 5. lokacie, ze stratą dwóch punktów do miejsca dającego awans.
- Tak samo teraz wygląda tylko i wyłącznie to, że jesteśmy na 1. miejscu stawki. Cała reszta jest inna, oczywiście na plus - uśmiecha się Klauzo.
Chojniczanka tej zimy zadbała o wzmocnienia. Zasilili ją zawodnicy znani z Ekstraklasy: Maciej Górski (Korona Kielce), Dominik Jończy (Zagłębie Lubin), czy Sebastian Steblecki (Cracovia).
- Odszedł od nas właściwie tylko Andrzej Rybski, który i tak u trenera Krzysztofa Brede wiele nie grał i do tego Michał Markowski. Przyszło kilku wartościowych zawodników - podkreśla nasz rozmówca. To ma zagwarantować równie dobrą grę wiosną co latem.
Trener Brede, który pracuje w klubie od połowy 2017 roku, ma wygrywać co się da. Przedłużenie jego wygasającej z końcem sezonu umowy nie będzie jednak zależne tylko od awansu do elity.
- Ważna będzie sama praca trenera, bo w sporcie różne rzeczy się dzieją. My nie mamy tu hasła "awans albo śmierć". Po prostu robimy drobne kroki, które w tamtą stronę nas zbliżają. Ten sezon będzie pewnie jeszcze bardziej szalony niż poprzedni. Drużyn zainteresowanych Ekstraklasą i nawet bardziej zdeterminowanych na awans do niej jest więcej. Przynajmniej pod względem finansowym. My tu jesteśmy małym żuczkiem - opisuje wiceprezes Chojniczanki.
Inauguracja sezonu I ligi rozpocznie się dla Chojnic później. W związku z przełożeniem jej meczu 20. kolejki z Rakowem Częstochowa, drużyna na razie grać będzie tylko sparingi. Pierwszy sprawdzian o punkty czeka ją 10 marca w Bielsku Białej z Podbeskidziem. Potem do Chojnic ma przyjechać GKS Katowice. Szykuje się trudne wejście w sezon.