Władimir Semirunnij został jedną z gwiazd mistrzostw świata w łyżwiarstwie szybkim w norweskim Hamar. W swoim pierwszym starcie dla Polski zdobył brąz na 5000 m i srebro na 10 000 m. To był fantastyczny debiut, a 22-latek już chce więcej – od razu zapowiedział, że razem z trenerem wie, co trzeba zrobić, żeby to poprawić i zdobyć złoto.
To nie jest próżna gadanina. Semirunnij już jako junior zapowiadał się na wielkiego zawodnika – wtedy zdobywał medale MŚ dla Rosji. Teraz w Hamar na 10 000 m uzyskał czas aż o 29,80 (!) sekundy lepszy od rekordu Polski od 20 lat należącego do Pawła Zygmunta. Wynik Władka nie jest nowym rekordem Polski, bo on jeszcze nie jest Polakiem. Startować dla naszego kraju może na specjalnej licencji od Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej. Federacja skróciła zawodnikowi okres karencji, jakiej za zmianę reprezentacji domagali się Rosjanie. Ci wściekli się, że zdolny 20-latek uciekł, że wcale nie wyjechał na treningi do Polski, jak im powiedział, tylko porzucił Rosję na rzecz Polski.
- Bardzo się stresowałem podróżą. Najpierw sprawdzał mnie rosyjski funkcjonariusz straży granicznej. Zapytał mnie: "Serio, Polska zaprosiła Ruska, żeby trenował u nich?". Odparłem, że tak i pokazałem papier, że polski związek mnie zaprasza. Wtedy miałem wizę na dwanaście miesięcy. Kobieta, która przybijała pieczątkę, powiedziała na pożegnanie: "Dobra, czekamy na ciebie za rok". No i się nie doczekali – opowiadał Władek w grudniu, w rozmowie z WP Sportowymi Faktami. Wtedy dostał zgodę na starty dla Polski.
- Władek uciekł z Rosji we wrześniu 2023 roku i w zasadzie od razu zaczęliśmy procedurę zmiany kraju, która trwała do grudnia 2024 roku – porządkuje dla Sport.pl Niedźwiedzki.
Rosjanie wściekli na Semirunnija i całą sytuację nie mogli zrobić niż więcej niż tylko próbować zablokować zmianę jego barw narodowych na dwa lata. Stanęło na 14-miesięcznej przerwie.
Dzięki temu, że Semirunnij nie musiał czekać na powrót do międzynarodowej rywalizacji aż do jesieni 2025 roku, już zdobył dla Polski medale. Ale teraz nasz kraj musi się pospieszyć, żeby za niecały rok Władek mógł powalczyć o jeszcze cenniejsze krążki – olimpijskie. Do startu w igrzyskach uprawnia tylko obywatelstwo. A Semirunnij polskiego obywatelstwa jeszcze nie ma.
- Sprawa się toczy. Teoretycznie mamy czas nawet do stycznia, ale myślę, że po argumentach, których dostarczył Władek, prezydent - który by nie podpisywał [Andrzej Duda kończy urzędowanie, w maju odbędą się wybory] - zrobi to wcześniej – komentuje dla Sport.pl Konrad Niedźwiedzki, dyrektor sportowy Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego. – Jestem dobrej myśli, ale trzeba naciskać – dodaje medalista olimpijski z igrzysk w Soczi w 2014 roku.
Półtora roku temu Niedźwiedzki ze szczegółami opowiadał nam o sprawie Semirunnija. Tłumaczył, dlaczego 20-latek uciekł z Rosji, dlaczego wybrał Polskę i dlaczego Polska go przyjęła.
- Semirunnij na pewno ma papiery na wielkie wyniki, ale chyba ważniejsze musi być, że pomagamy człowiekowi, który podpisał oświadczenie, że potępia agresję Rosji na Ukrainę i że jest przeciwnikiem tego wszystkiego, co robi prezydent Rosji Władimir Putin? – pytaliśmy jesienią 2023 roku, po tym, jak Semirunnij poinformował Rosję, że do niej nie wróci i że zamierza zostać Polakiem.
- Tak, on to podpisał [jak również dokumenty poświadczające, że nie sponsorują go rosyjskie firmy i nie miał nic wspólnego z rosyjskim wojskiem]. Pewnie, że tak po ludzku trudno komuś takiemu odmówić pomocy. Ale jednocześnie na pewno w Polsce są osoby, które stwierdzą, że skoro chłopak jest z Rosji, to bez względu na wszystko nie powinniśmy mu pomagać – odpowiadał Niedźwiedzki. I tłumaczył: - Powiem tak: jako dyrektor sportowy odpowiadam za poziom zawodników i robię wszystko, co w moich możliwościach, żeby poziom był jak najwyższy. Patrzę więc przede wszystkim na to, że Władimir Semirunnij pomoże podciągnąć poziom całej naszej kadry, wszystkich zawodników. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że 20-letni chłopak uciekł z kraju, że zostawił tam wszystko - rodzinę, znajomych, studia z wysokim stypendium za wyniki w sporcie. On wybrał bilet w jedną stronę. Kilkukrotnie potwierdzałem z Władimirem jego decyzję i wygląda na to, że jest to wybór przemyślany i racjonalny, że Władek po prostu uznał, że tak należy zrobić. Zatem dla mnie najważniejsza jest kwestia, że zyskujemy bardzo dobrego, młodego łyżwiarza, który świetnie rokuje. A cała otoczka - że jemu bardzo zależy, że nasz kraj sam sobie wybrał [mógłby wybrać też Kazachstan lub Holandię] - to też ważna sprawa, która potwierdza słuszność jego i naszej decyzji.
Semirunnij generalnie woli nie poruszać tematów politycznych, bo w Rosji została jego rodzina. A już za podpisanie oświadczenia, w którym potępił wojnę, mógłby w Rosji trafić do więzienia.
O podpisaniu takiego dokumentu mówił dla WP szczerze, że bardzo się bał i czy nie wpłynie to na życie jego rodziny. Tak naprawdę wpływa – przecież Władek ma trudności w swobodnym spotykaniu się z najbliższymi. Rodziny i przyjaciół nie odwiedza, może się tylko z nimi zobaczyć "gdzieś w Europie".
Wybór Polski, a nie jakiegoś innego kraju, Semirunnij potwierdził tym, że szybko nauczył się naszego języka. – Mówi po polsku i to całkiem dobrze – podkreśla Niedźwiedzki. Można to łatwo i szybko sprawdzić, choćby oglądając wypowiedzi Władka z Hamar. Na przykład tę:
Albo tę:
Ale Semirunnij już przed tym jak Rosja podjęła pełnoskalowy atak na Ukrainę, dużo myślał o swoim rozwoju i szukał jak najlepszych warunków. Dlatego jeździł na treningi do Holandii. A na Polskę postawił, gdy rosyjscy sportowcy za działania polityków zostali ukarani wykluczeniem z międzynarodowej reprezentacji. Wtedy po prostu musiał zdecydować się na radykalną zmianę, żeby mógł dalej rozwijać swój talent.
- U nas jest system, jest wsparcie od związku i od ministerstwa, są obiekty i budują się kolejne. Są światowej klasy szkoleniowcy. To są argumenty za tym, żeby do nas przyjść. Pewnie pomogło też to, że Władek ma w Warszawie rodzinę, najprawdopodobniej kogoś ze strony matki. Odbierali go na dworcu. On mówił, że był wcześniej namawiany, żeby przyjechać właśnie do Polski. I wiem, że jest bardzo zadowolony ze swojego wyboru. Jeździ po Europie, trenuje, ma dobre warunki. Teraz tylko kwestią czasu jest jego polskie obywatelstwo – podkreślał Niedźwiedzki półtora roku temu.
Wtedy Semirunnij mieszkał już w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie mamy halę lodową umożliwiającą treningi na najwyższym, światowym poziomie. Już wtedy jeździł też z naszą kadrą na zgrupowania do innych krajów.
Możliwe, że wkrótce Władek przeniesie się z Tomaszowa do Zakopanego, gdzie powstaje kolejny świetny obiekt do łyżwiarstwa szybkiego w Polsce. Jako dwukrotny medalista MŚ i chyba najpoważniejszy w tej chwili kandydat do olimpijskiego medalu na pewno ma prawo oczekiwać coraz lepszych warunków.
W sportach zimowych Polska ma obecnie kryzys wszędzie poza łyżwiarstwem szybkim, short-trackiem i snowboardem. A jeśli dziś – na 10 miesięcy przed startem igrzysk Mediolan Cortina 2026 – mielibyśmy wskazać naszą największą nadzieję na medal olimpijski, to chyba niespodziewanie byłby nią Władek Semirunnij.