Iga Świątek nie kryła nigdy, że poza zdobywaniem tytułów wielkoszlemowym i rolą liderki światowego rankingu marzy także o tym, by zapisać się w historii za sprawą różnych rekordów. Tym bardziej, teraz kiedy na koncie ma już trzy sukcesy w najbardziej prestiżowych tenisowych turniejach, a od kwietnia jest pierwszą rakietą globu.
Rekordową serią wygranych meczów w XXI wieku zapisała się w historii latem. Między lutym a lipcem 21-latka grała jak maszyna, czego efektem było 37 kolejnych zwycięstw i sześć wygranych turniejów z rzędu. Potem przyszedł nieco słabszy okres w jej grze, ale i tak jej przewaga nad rywalkami jest na tyle duża, że dominuje nad nimi. Dzięki temu we wrześniu triumfowała w wielkoszlemowym US Open, a teraz - mimo przeziębienia - kontynuuje serię wygranych meczów. Turniej w Ostrawie jest bowiem jej pierwszym startem od sukcesu w Nowym Jorku. Zwycięstwo w półfinale z Jekatieriną Aleksandrową 7:6 (7-5), 2:6, 6:4 jest jej dziesiątym z rzędu.
Wiadomo było, że w sobotę czyjaś seria zostanie przerwana, bowiem Rosjanka także ostatnio była na fali. Dwa tygodnie temu cieszyła się z sukcesu w Seulu i teraz świetnie radziła sobie także w Czechach. W ćwierćfinale posłała sześć asów i wygrała 80 procent akcji po swoim pierwszym podaniu. W kolejnym występie statystyki były nieco słabsze, ale i tak 27-latka pokazała się z bardzo dobrej strony i sprawiła dużo kłopotów faworytce.
Ta jednak okazała się w decydujących momentach lepsza, a kluczowym momentem był szósty gem trzeciego seta, gdy Polka zdobyła 12 punktów z rzędu. Bardzo dobrze radząca sobie na kortach twardych Aleksandrowa musi się więc pogodzić z zatrzymaniem swojego licznika na ośmiu kolejnych zwycięstwach.
Będąca 21. rakietą świata Rosjanka opuściła też w związku z tym coraz bardziej elitarne grono. W czołowej "30" rankingu WTA zostały już tylko cztery tenisistki, które mają korzystny bilans w pojedynkach ze Świątek. Aleksandrowa wygrała bowiem jedyne wcześniejsze spotkanie z Polką, do którego doszło w 1/8 finału w Melbourne na początku ubiegłego roku.
A we wspomnianym elitarnym gronie zostały już tylko: Greczynka Maria Sakkari (bilans 3:2), Hiszpanka Garbine Muguruza (1:0), Brazylijka Beatriz Haddad Maia (1:0) o Łotyszka Jelena Ostapenko (3:0). Tylko przedostatnia z nich jednak może pochwalić się pokonaniem Świątek w ciągu ostatniego pół roku, czyli od czasu kiedy tenisistka z Raszyna jest liderką rankingu WTA. Zawodniczce z Ameryki Południowej udało się to latem w Toronto. Ostapenko zaś jako ostatnia wygrała ze Świątek, zanim ta rozpoczęła pod koniec lutego wspomnianą już rekordową w XXI wieku serię 37 wygranych meczów.
W tym sezonie Polka wygrała już 60 spotkań. Poprzednio tyle zwycięstw w singlu w jednym sezonie miała na koncie w 2017 roku Caroline Wozniacki. Bilans Świątek uzupełnia zaledwie siedem porażek. Tyle że u niej licznik prawdopodobnie na 60. się raczej nie zatrzyma. Ma jeszcze przed sobą bowiem nie tylko finał w Ostrawie, ale też impreza w San Diego oraz WTA Finals.
Polka w tym sezonie dziesięć razy wystąpiła w półfinale, a po raz ósmy awansowała do kolejnego, decydującego etapu turnieju. W tegorocznych finałach jak na razie ma stuprocentową skuteczność, w a całej karierze bilans 10-1. W niedzielę o tytuł zagra z Czeszką Barborą Krejcikovą (23. WTA), z którą wygrała oba dotychczasowe pojedynki. I nie będzie to jedyny polski akcent. W finale debla zaprezentuje się bowiem Alicja Rosolska.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!