Choć w niedzielne popołudnie grały ze sobą Pogoń Szczecin i Lech Poznań, patrząc na tabelę ekstraklasy, prawdziwy hit 10. kolejki został rozegrany nieco później w Białymstoku, gdzie do czwartej Jagiellonii przyjechała liderująca i niepokonana w tym sezonie Legia Warszawa. Dla drużyny Adriana Siemieńca był to prawdziwy sprawdzian, bo pod wodzą tego trenera dotychczasowe trzy mecze Jagiellonii z TOP4 kończyły się jej porażkami. Po raz pierwszy jednak Jaga podejmowała jednego z ligowych hegemonów w Białymstoku, gdzie za kadencji Siemieńca jeszcze nie przegrała, a w sezonie 23/24 wygrała wszystkie pięć meczów oficjalnych.
Po wyczerpującym meczu w Szczecinie, wygranym 4:3, i w perspektywie kluczowego spotkania wyjazdowego z holenderskim AZ Alkmaar w Lidze Konferencji Europy, jasne było, że trener Kosta Runjaić zdecyduje się na rotacje w wyjściowej jedenastce. Jednak nawet on nie spodziewał się pewnie, że w Białymstoku w ogóle nie będzie mógł skorzystać ze swojego najlepszego zawodnika - Pawła Wszołka. Jak poinformował klub, reprezentanta Polski z tego meczu wyeliminowało "przeziębienie i osłabienie".
A na jakie rotacje zdecydował się Kosta Runjaić? Przede wszystkim pozostawił tylko na ławce rezerwowych dwóch innych wyróżniających się zawodników - Josue i Bartosza Slisza. Zamiast nich oraz Wszołka kolejne szanse gry otrzymali Jurgen Celhaka oraz Makana Baku, a tercet w ataku tworzyli Tomas Pekhart, Ernest Muci i przede wszystkim wracający do Białegostoku król strzelców ekstraklasy ubiegłego sezonu - Marc Gual.
Ekstraklasa przeżywa swoje wielkie chwile pod względem popularności wśród kibiców. Tylko w niedzielę wszystkie trzy zaplanowane na ten dzień mecze obejrzało komplet publiczności. 5399 kibiców na spotkaniu Rakowa Częstochowa z Radomiakiem Radom (3:0), 20 157 na pogromie w Szczecinie pomiędzy Pogonią a Lechem Poznań, a także 17 892 kibiców w Białymstoku, gdzie bilety zostały wyprzedane po raz pierwszy od dobrych 4-5 lat.
Czy to było święto piłki nożnej? No nie do końca, biorąc pod uwagę fakt, że kibice obu zespołów niespecjalnie o sobie przepadają i niejeden raz zdołali o tym się wzajemnie poinformować. Ale jedni i drudzy wspierali swoje zespoły głośnym dopingiem, a do tego kibice gospodarzy w tym spotkaniu zaprezentowali też dwie efektowne oprawy.
Na uwagę zasługuje też akcja "Dorzuć misia", zorganizowana przez Jagiellonię i jednego z jej sponsorów - STS. Kibice Jagiellonii w przerwie spotkania (choć niektórzy też nie wytrzymali po pierwszym golu Jose Naranjo) zasypali murawę tysiącami pluszaków, które trafią do różnych placówek związanych z dziećmi w całej Polsce. Ale też wszystkie pluszaki trzeba będzie dokładnie zliczyć, bo STS za każdego z nich wpłaci 5 złotych na konto fundacji charytatywnej Naszpikowani.
Kibice Jagiellonii dorzucili misie, a ich podopieczni dwa gole i trzy punkty.
Swojego powrotu do Białegostoku, po raz pierwszy od transferu do Legii, nie będzie dobrze wspominał król strzelców ubiegłego sezonu ekstraklasy - Marc Gual. Pomijając porażkę gości 0:2, sam Hiszpan wypadł w stolicy Podlasia bardzo blado. Szczególnie w drugiej połowie, gdy to on grał na pozycji środkowego napastnika po zejściu Tomasa Pekharta i został praktycznie schowany do kieszeni przez swojego rodaka w obronie Jagi - Adriana Diegueza. A gdy już dochodził do sytuacji bramkowych, nie potrafił nawet trafić czysto w piłkę.
Gual otrzymywał solidną porcję gwizdów ze strony kibiców Jagiellonii, którzy mają mu za złe nie tyle transfer do największego rywala, ile zachowanie w ostatnim meczu przy Łazienkowskiej, przegranym przez Jagiellonię 1:5. Wówczas hiszpański napastnik najpierw nie okazał radości po strzelonej bramce dla Jagi, myśląc już o przyszłym pracodawcy, a tuż po bolesnej porażce żartował sobie z trenerem Legii Kostą Runjaiciem.
Dzisiaj Jaga ma już nowy hiszpański numer "28" - Jose Naranjo w przeciwieństwie do Guala strzelił w niedzielny wieczór jednego z goli, który dał białostoczanom zwycięstwo 2:0.
Tak, jak wspominaliśmy, w niedzielnym meczu Legii w Białymstoku nie mógł zagrać przeziębiony Paweł Wszołek. I choć tak wiele mówi się o szerokiej kadrze, jaką w Warszawie zbudowali dyrektor sportowy Jacek Zieliński i trener Kosta Runjaić, trudno było nie odnieść wrażenia, że ta absencja była kluczowa dla przebiegu tego spotkania. Wszołek znajdował się dotąd w doskonałej formie, a w niedzielę ofensywa Legii spisywała się wyjątkowo marnie (za co też ukłony należą się szczelnej defensywy Jagiellonii). Bo choć raz z ostrego kąta w słupek trafił Makana Baku, to jednak Legia tak naprawdę ani razu nie zmusiła bramkarza gospodarzy Zlatana Alomerovicia do wysiłku. Golkiper Jagi musiał obronić tylko jeden celny strzał piłkarzy Kosty Runjaicia.
"Jesteśmy z wami, hej Legio, jesteśmy z wami" - krzyczeli kibice Legii obecni na sektorze gości, nie zważając na pierwszą ligową porażkę swojego zespołu. Ich drużyna nie zdołała obronić pozycji lidera ekstraklasy, ale okazja do rehabilitacji za to potknięcie już w czwartek, bo jeśli warszawianie wywalczą dobry wynik w Holandii w meczu z AZ Alkmaar, porażka w Białymstoku odejdzie w zapomnienie.
Tyle o Legii, ale na słowa uznania za to spotkanie zasłużyła Jagiellonia, która zagrała świetną pierwszą połowę, w trakcie której strzeliła dwa gole autorstwa Jose Naranjo i Jesusa Imaza, a także mogła pokonać Kacpra Tobiasza po raz trzeci, gdyby Afimico Pululu nie trafił w słupek. Legia w tej części gry nie istniała, a po przerwie została totalnie zablokowana przez świetnie zorganizowanych gospodarzy.
Jagiellonia buduje prawdziwą "Twierdzę Białystok", a głównym budowniczym został Adrian Siemieniec. Najmłodszy trener w ekstraklasie, jeszcze nie przegrał meczu na własnym stadionie (bilans 8-2-0 od objęcia Jagi), a w tym sezonie wygrał wszystkie sześć spotkań przy Słonecznej. Progres, jaki poczyniła Jagiellonia pod jego wodzą, widać w każdym aspekcie, a do tego dochodzi świetna zdobycz punktowa. Mecz z Legią zakończył pierwszą "rundę" (17 meczów ligowych) Jagiellonii prowadzonej przez 31-latka, a białostocki zespół zdobył w nich 30 punktów.
Taka liczba punktów zdobyta w rundzie w zeszłym sezonie dawała po jesieni pewne trzecie miejsce w tabeli ekstraklasy, jedynie za Rakowem Częstochowa i Legią Warszawa. Mało tego, Jagiellonia w tym sezonie po dziewięciu meczach ligowych zdobyła więcej punktów (19) niż przez całą ubiegłą jesień, gdy miała ich na koniec roku zaledwie 18. W piłkarskim Białymstoku ewidentnie dzieje się coś dobrego.