Horror w meczu Hurkacza to już norma. Przy Wielkich Szlemach wraca jeden zarzut

Łukasz Jachimiak
Jeden tie-break Huberta Hurkacza trwał dłużej niż jeden set Igi Świątek. Polak przegrywał, gonił niżej notowanego Tallona Griekspoora i dogonił, bo świetnie wszystko wytrzymał fizycznie i mentalnie. Ale po dwóch rundach Roland Garros od naszego 14. zawodnika światowego rankingu chcielibyśmy zobaczyć jeszcze więcej zdecydowanego, ofensywnego tenisa - pisze Łukasz Jachimiak ze Sport.pl.

Najpierw trzy godziny i 39 minut ze 111. w rankingu ATP Davidem Goffinem, a teraz cztery godziny i 41 minut z zajmującym 39. miejsce Tallonem Griekspoorem. W sumie tylko dwa mecze, a aż 10 setów i aż osiem godzin i 20 minut spędzonych na korcie. Hubert Hurkacz przeszedł dwie rundy Roland Garros 2023, ale to były takie rundy, jak wyniszczające, 12-rundowe pojedynki pięściarskie.

Zobacz wideo Na czym polega fenomen Igi Świątek w Roland Garros

Albo jak te wszystkie szalone wyzwania Roberta Karasia, dla którego zwykły triathlon to za mało, więc rekordy bije już w 10-krotnym Ironmanie, gdzie aż 38 kilometrów trzeba przepłynąć, 1800 kilometrów przejechać na rowerze i wreszcie 422 kilometry przebiec.

"Czasami Hubertowi brakuje instynktu killera"

Hurkacz w niedzielę lepiej wytrzymał trudny mecz z Belgiem, a w środowym maratonie zachował o wiele więcej sił od Holendra. I za to mu chwała. A także za to, że znakomicie wytrzymał momenty ogromnie trudne mentalnie. Najtrudniejsze były chyba:

- przegrany 13:15 tie-break drugiego seta, który trwał aż 25 minut. Iga Świątek potrafi szybciej wygrywać sety (w pierwszej rundzie trwającego Roland Garros drugą partię z Cristiną Bucsą rozegrała w 22 minuty, wygrywając 6:0), a tu Hurkacz takim horrorem skończył seta rozciągniętego aż na 85 minut

- gem serwisowy Griekspoora przy stanie 3:6, 7:5, 7:6, 5:4 patrząc z perspektywy Holendra. Na grafice widocznej podczas transmisji już wyświetlano, że 39. tenisista rankingu ATP serwuje po zwycięstwo. Wtedy Hurkacz go przełamał, wtedy przymknął mu furtkę do trzeciej rundy

Koniec końców trwający prawie pięć godzin mecz 14. na świecie Hurkacza z 39. Griekspoorem skończył się wynikiem 6:3, 5:7, 6:7, 7:6, 6:4 i był tak nerwowy, jak można a wręcz trzeba było się spodziewać. Mats Wilander, siedmiokrotny mistrz wielkoszlemowy i były numer jeden światowego tenisa, przepowiadał na Sport.pl, że to będzie pięciosetówka. Ekspert Eurosportu widzi, że Hurkacz nie jest w najwyższej formie. I dlatego w meczach z niżej notowanymi rywalami cierpi, dlatego nie pokonuje ich tak wyraźnie, jak mógłby, gdyby grał w tej chwili swój najlepszy tenis.

Z Griekspoorem Hurkacz prowadził 6:3 i 2:1 z przełamaniem. Po niecałej godzinie można było uwierzyć, że jednak zobaczymy zdecydowaną wyższość Polaka. Zobaczyliśmy jego waleczność, pasję, ale też - bądźmy uczciwi - zobaczyliśmy zbyt dużo pasywności i chwilami niepewności.

- Czasami Hubertowi brakuje instynktu killera - powiedział komentujący ten mecz w Eurosporcie Dawid Olejniczak przy wyniku 3:4 i 40:40 w decydującym secie. "Czasami Hubertowi brakuje instynktu killera" to refren jego wielkoszlemowych przegranych meczów z niżej notowanymi rywalami. Bo pamiętamy wimbledońskie zwycięstwa Hurkacza nad Miedwiediewem i Federerem sprzed dwóch, ale przecież pamiętamy też odpadnięcia w pierwszych rundach innych imprez tej rangi z Jeremym Chardym, Johnem Millmanem, Tennysem Sandgrenem, Mikaelem Ymerem, Boticem van de Zandschulpem, Andreasem Seppim, Adrianem Mannarino czy Ilją Iwaszką.

Cieszymy się, że wygrywając już dwie rundy w tegorocznym Roland Garros Hurkacz podreperował swój bilans wszystkich meczów wielkoszlemowych na 22 zwycięstwa przy 19 porażkach. Ale też chyba wszyscy chcielibyśmy odrobinę mniej emocji w tak wczesnej fazie takiego turnieju.

Hubert "Tie-break" Hurkacz. Ale wyniki jak na loterii

Oczywiście nikt z nas nie jest Craigiem Boyntonem, nie trenujemy Hurkacza, ale wydaje się nam - dziennikarzom i kibicom - że Hubertowi dobrze zrobiłaby gra trochę odważniejsza. W całym pięciosetowym meczu z Griekspoorem on popełnił 33 niewymuszone błędy, a Holender - aż 71. Ta statystyka wyraźnie pokazuje, kto prowadził grę.

Gra Hurkacza często wygląda tak, jakby sądził, że wystarczy pilnować własnego serwisu i jakby przesadnie wierzył w swoją skuteczność w tie-breakach. W środę w Paryżu rozegrał już 30. i 31. tie-break w sezonie. To szalone liczby - w całym 2022 roku najwięcej rozegranych tie-breaków miał Félix Auger-Aliassime, zatrzymując się na 32. Hurkacz prawie tyle samo rozegrał właśnie teraz od stycznia do końca maja.

I prawda jest taka, że tie-breaki są dla Polaka jak loteria - wygrał 16, przegrał 15. Z Griekspoorem w tie-breakach zremisował 1:1, w pierwszym marnując aż pięć setboli, a w drugim wykorzystując dopiero czwartą okazję.

Jeszcze raz - finalnie Hurkacz wygrał mecz, był lepszy i zasłużenie awansował do trzeciej rundy Roland Garros. Ale w niej - w meczu z 94. w rankingu ATP Juanem Pablo Varillasem już naprawdę przydałoby się zejść z emocjonalnej huśtawki, wygrać pewnie i zachować siły na czwartą rundę. Na możliwe starcie z Novakiem Djokoviciem.

Więcej o: