Magda Linette zajmuje 48. miejsce w światowym rankingu WTA. Plan 30-latki na nowy sezon jest taki, aby Iga Świątek nie była jedyną polską tenisistką na topie. I Linette tę deklarację złożyła publicznie, odpisując Tomaszowi Lisowi na Twitterze. - Moje nastawienie do social mediów się zmieniło. Zaprosiłam wszystkich do swojego świata - mówi Magda w dużej rozmowie ze Sport.pl.
Magda Linette: Czuję się bardzo dobrze, dziękuję że pytasz. Pierwszy raz mamy tak krótki preseason, bo zaledwie czterotygodniowy, zazwyczaj było to 6-8 tygodni, przez co nie bardzo mamy teraz czas na zmiany. Trzymamy się sprawdzonych rzeczy, które nam już działały pod koniec roku. Byłam już wtedy na bardzo dobrym torze i chcemy utrwalić rzeczy, nad którymi pracowaliśmy od połowy lipca.
- Nad analizowaniem mojej gry na bieżąco i sporą wagę przywiązywaliśmy też do przygotowana mentalnego. Tu strategicznie nie o wszystkim może chciałabym do końca mówić. Na pewno większą wagę przywiązuję też do przygotowania fizycznego i mocno liczę, że zaprocentuje to zminimalizowaniem kontuzji w przyszłym roku.
- Tak zdecydowanie, super pytanie! Tak naprawdę cele typowo wynikowe trudno sobie założyć, żeby nie przynieść sobie rozczarowań. Co do marzeń, to chciałabym wygrać więcej niż jeden turniej WTA, myślę że moje zdrowie już się na tyle ustabilizowało, że zawalczę o to od początku roku, zwłaszcza że końcówka roku pokazała, że jestem na dobrym torze. A to nastraja mnie optymistycznie. Oczywiście chciałabym też zajść jak najdalej w Wielkim Szlemie. Na początek bardzo realistyczna rzecz, to drugi tydzień singla.
- Już kilkukrotnie miałam okazję mu odpisywać, nie wiem o którą konkretnie sytuację chodzi.
- Tak, rzeczywiście była taka sytuacja. Gdybyś mi o niej nie przypomniał, pewnie nie wpadłabym na ten trop.
- Jeżeli jest to internetowy "no name", kryjący się za fałszywym profilem, to zazwyczaj mnie to nie dotyka. Denerwuje mnie to bardziej, kiedy słyszę takie rzeczy od dziennikarzy. Od nich jednak wymagam wyczucia i jakiejś kultury słowa, są przecież osobami, które mają wpływ na młodsze społeczeństwo, a chciałabym żeby przekazywane wzorce były jednak wartościowe. Na co dzień cenię sobie opinię najbliższych osób, do reszty podchodzę z dystansem, staram się też nie czytać wszystkiego na swój temat.
- Spotykałam się z pytaniami, które wprost sugerowały, że jestem znana z tego, że wygrywam jeden duży mecz, a później już mentalnie nie daję rady. Nigdy nie jest miło usłyszeć coś takiego, tym bardziej że nie jest to tak zerojedynkowe, jak się dziennikarzom mogło wtedy wydawać.
- Tak, pracuję. Pomaga mi to uporządkować myśli.
- Tak, moje nastawianie zdecydowanie się zmieniło. Obserwowałam sposób, w jaki moi koledzy z branży komunikują się na swoich mediach społecznościowych i stwierdziłam, że też chcę wejść w interakcję ze swoimi fanami i obserwatorami.
- Nie ma jakiejś konkretnej osoby. To była taka moja osobista obserwacja tego, co się dzieje w sieci. Widziałam wpisy u innych i jak nawiązywali dialog z fanami i stwierdziłam, że też chciałabym komunikować się ze swoimi odbiorcami, fanami. Uważam, że był to bardzo dobry krok z mojej strony. Dodatkowo social media to miejsce, z którego można czerpać najświeższe informacje, w którym będę mogła szybko coś, na przykład zdementować. Jeśli dodatkowo będę mogła to okrasić jakimś humorem i poprawić komuś nastrój, to tylko kolejny plus. Zaprosiłam wszystkich do swojego świata, żeby mogli mnie bliżej poznać. Cieszę się na tak pozytywny odbiór, to bardzo motywuje.
- Najfajniejsze jest zdecydowanie to, że są Kuba i Mateusz, czyli dwójka przeuroczych chłopaków, którzy prowadzą moje dwa fanpage na Instagramie. Często odwiedzają mnie, kiedy jestem w Poznaniu albo na turniejach w Polsce. Uważam, że to jedna z milszych rzeczy, jaka mnie spotkała. Pozdrawiam Was, chłopaki!
- Jeszcze nie, ale kusisz. Muszę chyba zrobić jakąś akcję na najlepszego mema ze mną. Zdjęć turniejowych jest dużo, będzie w czym wybierać!
- Jasne, że wracam, choćby żeby przeanalizować całą sytuację na korcie, albo żeby przygotować się, kiedy nasze drogi znów się krzyżują. Brakowało mi meczów na dużym korcie z utytułowaną przeciwniczką, dlatego takie wygrane dają mi ogromnego kopa i wiarę w siebie. Cały czas mam apetyt na to, żeby zachodzić daleko w turniejach.
- Dla fanów tenisa, dziennikarzy czy komentatorów z pewnością byłaby to atrakcja. Na korcie Iga jest dla mnie przede wszystkim kolejnym numerem jeden, z którym muszę stanąć i rozegrać mecz. Jeszcze nie miałyśmy okazji się spotkać, ale mam nadzieję, że zagramy w jakiejś późniejszej fazie turnieju.
- Myślę, że do wymiany koszulek raczej by nie doszło, ha, ha!
- To musiałaby być spontaniczna decyzja. Jak będziemy w ćwierćfinale, to może zaczniemy o tym myśleć.
- Pamiętam, że kiedy pierwszy raz zobaczyłam Igę, od razu czułam, że ma ten faktor X i pytanie już nie brzmiało, kiedy wygra Wielkiego Szlema, a ile ich wygra. A jeśli chodzi o relacje, to pytasz, czy lubię ją prywatnie? Tak, lubię Igę, choć tak naprawdę rzadko miewamy okazję, żeby się zobaczyć. Każda z nas spędza czas ze swoim teamem. Taki sport.
- Tak, mecz z Agnieszką był zdecydowanie trudny. Był dużo bardziej zacięty, niż wskazuje na to wynik [3:6, 2:6]. Pamiętam, że miałam spory niedosyt, ale z pewnością bardzo mi to pomogło. Takie doświadczenia cię otwierają, bo moja droga, żeby wygrywać mecze na dużych kortach była wyboista. Cieszę się, że w ostatnich latach zaczęłam już obracać takie mecze na swoją korzyść.
- Nie, popularna nie czuję się w ogóle. Jak jestem na kortach ze swoją torbą, to jest parę osób, które mnie rozpoznają, ale poza tym jest zdecydowanie spokojnie. Od momentu, kiedy bardziej zaangażowałam się w bycie w social mediach i mam kontakt z fanami, to czuję ten pozytywny feedback i wsparcie, co daje mi więcej energii. Muszę się przyznać, że bardzo mi to pomaga i daje poczucie docenienia.
- Zależy od perspektywy, bo żeby teraz być numerem jeden, musiałabym prześcignąć Igę, która jest numerem jeden na świecie, a wcześniej Agnieszkę, która była numerem dwa. Przyznaj, że poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko. Nie jest mi przykro, bo widzę ile one osiągnęły. Mam bardzo realistyczne podejście do tego tematu. Na numer jeden trzeba sobie zapracować i trzeba mieć lepsze wyniki.
- Myślę, że tak naprawdę zaczęłam grać solidnie od lipca, kiedy tydzień w tydzień zdobywałam dobre wyniki. Gdyby tak wyglądał mój sezon, to byłabym już bardzo zadowolona. Moje kontuzje na początku roku miały bezpośredni wpływ na moje przygotowanie, a co za tym idzie na wyniki. Wszystko było mocno w kratkę, a nie poukładane tak, jakbym sobie tego życzyła. To mnie trochę smuciło. Dlatego jest 6,5/10, bo naprawdę były momenty, gdzie mogłam mieć lepsze wyniki, parę meczów było przegranych w sposób, którego nie lubię i czego chciałabym już unikać. Ale z dobrych rzeczy, to było też przecież kilka fajnych zwycięstw.
- Przede wszystkim nie regeneruję się już tak jak kiedyś. Lata grania odbijają się na moim zdrowiu. Wspominałam, że większą wagę przywiązuję teraz do przygotowania fizycznego - mocno wierzę, że to mi pozwoli zminimalizować ryzyko występowania kontuzji.
- Skończyłam studia biznesowe - licencjat i przez chwilę zastanawiałam się czy je kontunuować, ale pójdę chyba jednak w coś innego. Nauczyłam się chorwackiego, bo tam byłam, nigdy nie uczyłam się go tak klasycznie. Nie jest to może poziom, który pozwoliłby mi swobodnie wypełnić różnego rodzaju dokumentów, ale rozumiem wiele i bez problemów mogę się porozumiewać. Co do chińskiego, to znam raptem parę zwrotów. Można powiedzieć, że mówię dobrze po angielsku, okej po chorwacku, bardzo, bardzo słabo po hiszpańsku i znam parę słów po chińsku.
- Miałam kilka lekcji z nauczycielem i potrafię zamówić jedzenie po chińsku. Brawo ja! Ha, ha. A polskiego nadal się uczę!
- Czytam bardzo chętnie, często sięgam po książki między meczami czy w samolocie, bo dużo podróżuję. Jestem ogromną fanką Remigiusza Mroza. Przeczytałam już wszystkie części Chyłki, zabrałam się teraz za Forsta, jestem bardzo ciekawa tej nowej serii. Oprócz tego po prostu kocham - i to nie jest nadużycie - kocham musicale. Staram się chodzić na nie tak często, jak tylko mogę, na niektóre wybieram się czasami nawet kilkukrotnie.
- Będąc w Stanach lubię się przejść na mecz hokejowy, bo jest tam tyle akcji, tyle się dzieje, że świetnie się to ogląda na żywo. Mój trener Mark (Gellard) wziął mnie na pierwszy mecz i przepadłam, bardzo mi się spodobało.
- Bardzo po sąsiedzku kibicuję Florida Panthers [bazą Magdy jest Boca Raton na Florydzie], a na NBA już nawet byłam, ale na Miami Heat.
- Na Grunwaldzie przez wiele lat był mój klub i moje korty tenisowe, dlatego bywałam tam bardzo często, ale nigdy na hokeju. Do niego zapałałam sympatią trochę później.