Kibole skazani na grzywnę po zadymie w meczu Wisła-Legia
Napaść na reprezentanta Polski. Schował się w samochodzie
Prezes Legii Leszek Miklas zapowiedział w dzienniku "Polska", że klub nie będzie w żaden sposób uczestniczył w organizowaniu wyjazdów na mecze Pucharu UEFA. - Wystarczy, że zgłosimy do UEFA, iż nie wysyłamy żadnej grupy fanów na spotkanie wyjazdowe. Jeżeli kibice zdecydują się jechać na własną rękę i zaczną się jakieś zamieszki, wówczas klub nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności - mówił Miklas.
Pudło! Artykuł szósty przepisów dyscyplinarnych UEFA mówi, że klub podczas spotkań pucharowych bierze odpowiedzialność za wszystkich. Na piłkarzach zaczynając, a kibicach kończąc. - Nie ma znaczenia, czy Legia zorganizuje wyjazd, czy nie będzie miała z nim wspólnego. Wystarczy, by rozrabiający mieli na sobie koszulki i szaliki z logo klubu. To wystarczy do kary - powiedziano nam w biurze prasowym UEFA.
Co to oznacza dla Legii? Warszawianie byli już wykluczeni z europejskich pucharów na dwa lata po zamieszkach na meczu Pucharu Intertoto z Vetrą Wilno. Komisja odwoławcza zawiesiła wykonanie kary. Ale zapowiedziała, że jeśli w ciągu pięciu lat dojdzie do incydentów z udziałem kibiców Legii, klub zostanie potraktowany bardziej surowo - będzie musiał zapłacić 15 tys. franków i już na pewno wyleci z pucharów.
Legia bez kibiców w Pucharze UEFA
PZPN dał bilety, a Legia ma zapłacić
Znamy ten przepis, on był podstawą do ukarania nas za zamieszki w Wilnie. Ja to nazywam odpowiedzialnością obiektywną. Najłatwiej bowiem jest ukarać klub, którego szaliki noszą rozrabiający kibice. W regulaminie UEFA jest też przepis mówiący o tym, że na każdy mecz z udziałem więcej niż 500 kibiców gości muszą jechać stewardzi z danego kraju. To martwy przepis, nie stosuje się go. Jesienią, każdorazowo, będziemy wysyłać do UEFA informacje o tym, za ilu i których kibiców bierzemy odpowiedzialność albo, że nie bierzemy za nikogo. To musi mieć wpływ na wysokość kary. Będziemy jeździć do naszych rywali, oglądać obiekty, zabezpieczenie, rozmawiać z policją, ostrzegać. Postaramy się, by zabezpieczenie było jak najlepsze z każdej strony.
Co do finału PP, to chcieliśmy sprzedawać bilety tylko kibicom z klubowymi kartami. Przedstawiciele SKLW zapowiedzieli, że będą nawoływać do bojkotu i potraktują ten wyjazd jako "reżimowy". Wtedy bilety kupiłoby może 150 osób, którym nie zagwarantowalibyśmy bezpieczeństwa, bo SKLW zapowiedziało przyjazd do Bełchatowa i wtargnięcie na obiekt bez wejściówek.
Oddaliśmy bilety PZPN-owi, a ten uwierzył SKLW. Są świadkowie, którzy widzieli i słyszeli jak rzecznik Koźmiński krzyczał w kierunku trybuny Legii, że "nie tak się umawialiśmy". Nie wie, że SKLW nie ma wpływu na wszystkich kibiców i obiecało coś czego spełnić nie mogło. Czyli spokój.