• Link został skopiowany

Dudek: Stawiam na finał Chelsea - Barcelona

- Kibicuję Liverpoolowi, ale do finału raczej awansuje Chelsea. Drużyna Beniteza jest nie do pobicia, gdy rewanż gra na Anfield Road. A tym razem pierwszy mecz ma u siebie - mówi Jerzy Dudek.

MU - Roma 1:0: Ronaldo odpoczywał, Tevez strzelał

Barca - Schalke 1:0: Toure rozwiał nadzieje

Dariusz Wołowski: W tym sezonie Liverpool chciał walczyć o mistrzostwo Anglii, Liga Mistrzów miała być celem drugorzędnym. Ale wyszło jak co roku: dobrze w Europie, słabo w Anglii. Dlaczego?

Jerzy Dudek, były bramkarz Liverpoolu, dziś Real Madryt: Liverpool ma naturę sprintera, a nie długodystansowca. Kiedy spotyka wielkiego rywala i gra z nim o być albo nie być, wznosi się na wyżyny. Na dodatek, gdy pierwszy mecz gra na wyjeździe, nigdy nie odpada, bo magia Anfield sprawia, że Gerrard i inni są w stanie bić się o każdy wynik. Trzeba wygrać 3:0, to się tyle wygrywa. Dwumecz w Lidze Mistrzów jest jak partia szachów. A Benitez niemal zawsze ma lepszą strategię niż rywal. Liga angielska to rugby, gdzie te wszystkie pomysły gubią się, bo częściej trzeba postawić na zwyczajną walkę na łokcie. Gdy przychodzi do ciułania punktów z tygodnia na tydzień, to Liverpool zawodzi. Poradzi sobie z Chelsea czy Barceloną w Europie, a nie umie wygrać z Reading w lidze. Czwarte miejsce w Premiership to porażka, znów trzeba oglądać plecy Manchesteru, Chelsea, Arsenalu.

Drużyna Beniteza jest pana faworytem do triumfu w Champions League?

- Byłaby, gdyby w półfinale z Chelsea grała pierwszy mecz na Stamford Bridge. Tak było w 2005 i wtedy wyeliminowaliśmy drużynę Mourinho, tak było przed rokiem i też Liverpool był górą, choć trzeba było karnych do rozstrzygnięcia, kto lepszy. Teraz pierwszy mecz będzie na Anfield i obawiam się, że w finale znajdzie się Chelsea. W każdym razie Liverpool czeka znacznie trudniejsze wyzwanie.

Kto będzie drugim finalistą? Czeka nas pierwszy angielski finał w LM?

- Myślę, że może być niespodzianka. To prawda, że Manchester gra fantastycznie, a Barcelona słabo, ale drużyna Aleksa Fergusona jest przeciwieństwem Liverpoolu: to, co najlepsze, pokazuje w Anglii, a nie w Champions League. Futbol kontynentalny im jakoś nie leży, a Barca to drużyna, która w każdym meczu stwarza po kilka okazji bramkowych. Wystarczy, że przestanie je marnować i faworyzowanego Manchesteru w finale może nie być. Dla mnie szanse są co najmniej równe.

Skąd taka dominacja Anglików w Lidze Mistrzów?

- Z siły ich najlepszych klubów, a poza tym z kryzysu Włochów i Hiszpanów. Milan już nie jest tą genialną drużyną, a w Hiszpanii wszyscy mają kłopoty, nawet Real. Jesteśmy liderem z siedmioma punktami przewagi nad Barcą, ale przegrać możemy z każdym. Nawet z ostatnim w tabeli Levante. Tymczasem w Anglii różnica między czołówką i strefą spadkową jest największa. Dla MU, Arsenalu i Chelsea wiele meczów w lidze nie wymaga walki na śmierć i życie. Stąd w Lidze Mistrzów mają więcej siły. A poza tym każdy czołowy zespół w Europie ma okresy trochę lepsze i trochę gorsze. W tym sezonie trochę lepsze są kluby z Wysp.

Ćwierćfinały Z Czuba