Kiepski startowiec, ogromny walczak i zawodnik, który zawsze zapewnia show na torze - tak Pawła Miesiąca opisałby niemal każdy kibic żużla w Polsce. Zawodnik w 2019 roku był jedną z rewelacji PGE Ekstraligi w barwach Motoru Lublin, a w poprzednim sezonie pojechał w zaledwie dwóch meczach w barwach Kolejarza Opole. W trakcie zimowej przerwy Miesiąc nie odpoczywa, a rywalizuje w indywidualnych mistrzostwach Argentyny.
Miesiąc w indywidualnych mistrzostwach Argentyny na razie radzi sobie świetnie i wygrał dwie imprezy tego cyklu. Jednak druga, która odbyła się w poniedziałek 23 grudnia, nie obyła się bez ogromnych nerwów podczas jednego ze startów. Zaczęło się od tego, że Miesiąc wparował pod taśmę startową, przejeżdżając po murawie stadionu.
To obligatoryjnie wyklucza zawodnika z udziału w biegu, o czym mówi regulamin argentyńskich zawodów, ale z tym 39-latek nie mógł się pogodzić. Organizatorzy chcieli wygonić go spod taśmy i wysłać do parku maszyn, ale z tym "Łełek" nie chciał się zgodzić. Najpierw ustawił motocykl na polu startowym, a później...wpakował się w taśmę, zerwał ją rękami i rzucił na ziemię.
To jednak nie koniec. Później jedna z osób funkcyjnych chciała odprowadzić zawodnika do parku maszyn, a ten nie wytrzymał i odepchnął rozmawiającego z nim mężczyznę. Rozpętała się ogromna awantura, a kolejne przepychanki z udziałem Miesiąca były świetnie widoczne na nagraniu. Finalnie zakończyło się na wykluczeniu z biegu.
Czytaj także: Oficjalnie! Red Bull Racing zmienia kierowcę. Kontrakt zerwany
39-latek mógł dokończyć zawody i je wygrał, ale polskim kibicom przypomniał się nie występem na torze, a właśnie awanturą. "Trzeba przyznać, że było ciekawie. Jakbyśmy dali go do FAME, to z kim powinien zawalczyć?" - zapytał w serwisie X "Żużlowy degustator".
Na razie nieznana jest polska przyszłość Miesiąca, który pod koniec poprzedniego sezonu dołączył do ROW-u Rybnik, by wzmocnić rywalizację w składzie. Jego zespół awansował do PGE Ekstraligi i oficjalnie nie pożegnał zawodnika.