2019, 2020, 2022, 2023 - w tych latach Bartosz Zmarzlik zdobył indywidualne mistrzostwo świata na żużlu. Najlepszy polski żużlowiec walczył teraz w Vojens w obecności kompletu, piętnastu tysięcy widzów o piąty tytuł.
Polak był w świetnej sytuacji, bo na dwie rundy przed końcem Grand Prix miał aż siedemnaście punktów przewagi nad wiceliderem - Szwedem Lindgrenem (w grze był jeszcze Brytyjczyk Robert Lambert, ale on tracił aż 24 punkty). By zapewnić sobie tytuł w Danii, Zmarzlik musiał zdobyć trzy punkty więcej od Szweda.
Lindgren fatalnie rozpoczął zawody. Już w pierwszym swoim starciu spowodował upadek Brytyjczyka Daniela Bewley'a i został z powtórki wykluczony. Zmarzlik zaczął lepiej, ale również miał swoje problemy. Po bardzo słabym starcie był nawet na trzeciej pozycji i przegrywał z reprezentantem gospodarzy, startującym z dziką kartą - Andersem Thomsenem (w tej roli spisał się kapitalnie i awansował do półfinału) i Łotyszem Andzejsem Lebedevsem. Polak szybko wyprzedził Łotysza, ale dogonić Duńczyka już nie dał rady.
Zmarzlik z Lindgrenem zmierzyli się ze sobą w trzeciej serii startów - w XII biegu (obok nich jechali Dominik Kubera i Duńczyk Michael Jepsen Jensen). Polak fantastycznie wystartował, a Szwed przez chwilę był trzeci, ale wyprzedził go też Kubera. Potem Lindgren na trasie nie był w stanie go dogonić. Po tej wygranej Zmarzlik niemal zapewnił sobie półfinał i był liderem po trzech startach, a Lindgren miał zaledwie dwa punkty! W efekcie był w arcytrudnej sytuacji w kontekście awansu do półfinału. Musiał wygrać dwa ostatnie biegi lub chociaż zdobyć pięć punktów i liczyć na korzystny układ.
Już w pierwszym swoim biegu "o życie" Lindgren stracił szansę na tytuł mistrza świata! Szwed fatalnie wystartował w XV wyścigu. W dodatku w nie najlepszej stawce, bo jego rywalami byli Jan Kvech, Max Fricke i Lebedevs. Potem na trasie Szwed nie był w stanie nawet zbliżyć się do przeciwników. W efekcie Szwed po czterech seriach z zaledwie dwoma punktami zajmował ostatnie, szesnaste miejsce!
W efekcie jedynym rywalem dla Zmarzlika został Lambert, który by zachować szanse, musiał awansować do półfinału. Nie był jednak jego pewien przed swoim ostatnim startem. W 17. wyścigu Brytyjczyk spisał się jednak świetnie. Najlepiej wyszedł ze startu, był liderem, a potem pewnie pomknął do mety i zapewnił sobie awans do półfinału.
Pojechało w nim aż trzech Polaków - oprócz Zmarzlika - Maciej Janowski oraz Dominik Kubera. Maciej Janowski jeździł świetnie i z 10 punktami zajął drugie miejsce po rundzie zasadniczej. Dominik Kubera rozpoczął słabo - od trzech z rzędu trzecich miejsc, ale potem wygrał dwa wyścigi z rzędu! Rundę zasadniczą, po raz 22. w karierze wygrał Zmarzlik i zbliżył się w tej statystyce do Amerykanina Grega Hancocka (23. triumfy).
W pierwszym półfinale Zmarzlik zrobił kolejny, gigantyczny krok w kierunku piątego z rzędu tytułu mistrza świata. Startujący z pierwszego pola Polak błyskawicznie rozwiał wątpliwości po kapitalnym starcie. Jego rywale: Lebedews, Vaculik i Kubera nie mieli żadnych szans. W tym momencie, gdyby Lambert nie awansował do finału, to Polak zapewniłby sobie mistrzostwo. Brytyjczyk jeszcze jednak chciał przedłużyć swoje szanse i w drugim półfinale przegrał tylko z kapitalnie jadącym Janowskim.
W finale Lambert musiał jednak wygrać, a Polak zająć czwarte miejsce, by wszystko rozstrzygnęło się w Toruniu. Gdyby Zmarzlik był trzeci, to by sięgnąć po tytuł, musiałby w Toruniu po prostu... wystartować. Decydujący bieg był pasjonujący. Lambert świetnie wystartował, a Zmarzlik był na trzecim miejscu. Na trasie wyprzedził jednak Janowskiego i był drugi.
Na tej pozycji Polak dojechał do mety i w efekcie po raz piąty w karierze zdobył tytuł mistrza świata! Drugi raz Polak sięgnął po tytuł na jedną rundę przed końcem Grand Prix. Zmarzlik awansował na trzecie miejsce w klasyfikacji zawodników z największą ilością tytułów. Tyle samo ma Szwed Ove Fundin. O jeden więcej mają Szwed Tony Rickardsson i Ivan Mauger (Nowa Zelandia).
- Lepiej było dziś zamknąć temat i spać spokojnie. Przez ostatnie dwa miesiące nie miałem życia. Wszyscy wokół mnie mieli ciężko, bo wiele mi nie pasowało. To jest niesamowite, bo po raz piąty wyszliśmy z opresji. Dziękuje wszystko - powiedział Zmarzlik ze łzami w oczach przed kamerami Eurosportu.